Paul Goble
Muzułmańska populacja stolicy Rosji w ostatnich latach bardzo się rozrosła. W latach ’90 mieszkańcy północnego Kaukazu zaczęli uciekać tam przed przemocą ze swych stron rodzinnych, a po roku 2000 przyjeżdżali za pracą Azerowie oraz osoby pochodzące z Azji Centralnej.
Niektóre szacunki liczby muzułmanów w stolicy i na jej przedmieściach sięgają trzech milionów osób, czyli prawie jednej trzeciej populacji. Za czasów sowieckich było ich około 60 tysięcy osób. To zarówno przeraża, jak i denerwuje wielu etnicznych Rosjan, którzy widzą to jako zagrożenie dla rosyjskości Moskwy. Zmienili się także członkowie społeczności islamskiej. Wielu z nich stało się bardziej dewocyjnymi muzułmanami, niż przed przybyciem do Moskwy.
Zdaniem Dmitrija Oparina, socjologa z Wyższej Szkoły Ekonomii, który specjalizuje się w tej społeczności, dla wielu osób z tej dużej grupy „łatwiej jest być muzułmaninem w Moskwie, niż w Azji Centralnej”. Chociaż – jak zaznaczył – „bycie muzułmaninem” będzie oznaczać wachlarz możliwości – od wyznawania tej religii po szersze poczucie tożsamości, często dużo ważniejsze niż przynależność etniczna albo obywatelstwo. W wywiadze dla „Fergana News” opowiadał o historii tej społeczności i jej stanie obecnym. Według Oparina będzie ona odgrywać ważną rolę w definiowaniu tego, co to znaczy być muzułmaninem w Rosji oraz ogólnie w byłych krajach sowieckich.
Muzułmanie mieszkali w Moskwie – wyjaśniał Oparin – od czasów Złotej Ordy. Pod koniec ery imperialnej byli wciąż małą społecznością, mieli tylko dwa meczety. Dominowali w nich prawie wyłącznie wysoko wykształceni i często bogaci Tatarzy z Gorkiego i Riazania, raczej niż z Kazania. Po rewolucji społeczność ta została prawie wybita. W latach 30. zamknięto meczet na ulicy Balszoja Tatarskaja, a jego imama zastrzelono; pozostały meczet z ulicy Sabornaja został nazwany przez miejscowych muzułmanów „domem tatarskim”, ponieważ spełniał dla moskiewskich Tatarów nie tylko religijną rolę. Był to ośrodek socjalny i wspólnotowy, a jego tradycje pomimo wszystkich zmian ciągle wspierały życie religijne muzułmanów.
Po II wojnie światowej napływ osób z Azji Centralnej i Azerbejdżanu – w większości studentów lub członków krajowych elit intelektualnych – osłabiły dominację Tatarów w społeczności muzułmańskiej Moskwy, ale jej nie zakończyły, wyjaśnił Oparin. Niektórzy z nowo przybyłych zostali wyobcowani przez tatarskich mułłów. Niewykluczone, że część z nich odwróciła się od utożsamiania się z islamem, czego nie zrobiliby w innych okolicznościach. Jednak po 1991 roku masowy napływ muzułmanów z północnego Kaukazu, a następnie Azji Centralnej i Azerbejdżanu podważyły dominację tatarską.
Z jednej strony meczety – chociaż ich mułłowie wciąż przeważnie mieli tatarskie pochodzenie – zaczęły używać przy obrządkach języka rosyjskiego, co zjednoczyło ummę (społeczność muzułmańską) przez ten międzynarodowy język. Z drugiej strony, opowiadał Oparin, wielu członków diaspory otworzyło dziesiątki pomieszczeń do modlitw i zmieniło miejsca publiczne, takie jak restauracje oraz kluby, w ośrodki nauk muzułmańskich. Ten trend przyjął się szczególnie wtedy, gdy diaspora muzułmańska zaczęła tworzyć swoje getta. Przyspieszyła to jeszcze bardziej odmowa władz rosyjskich zakładania nowych, oficjalnych meczetów w mieście – jest ich obecnie tylko pięć.
W rezultacie, zdaniem badacza, „wielu imigrantów zza granicy stało się bardziej religijnych” niż byli w domu i zaczęli postrzegać islam szerzej, niż pozwalała na to ich wspólnota narodowa. Niektórzy stali się radykałami, ale wielu po prostu przerzuciło swoje główne poczucie tożsamości z narzuconych przez sowietów podziałów etnicznych na nowe, szersze spojrzenie religijne. Wydarzyło się to nie tylko dlatego, że „wielu moskiewskich imamów jest dobrze wykształconymi ludźmi i reprezentują tak zwany islam intelektualny”. Poza tym, wielu nieoficjalnych przywódców w pomieszczeniach do modlitw to studenci i imigranci z Bliskiego Wschodu. Znają oni arabski i identyfikują siebie raczej jako muzułmanów, niż przedstawicieli danego narodu.
Wielu nowo przybyłych zwraca się do meczetów i sal modlitewnych nie z powodów religijnych – widzą je jako ośrodki społeczne oraz wzajemnej pomocy. Jednakże z czasem przyciągają ich aktywności religijne. Mułłowie oraz imamowie promują to przez oferowanie wszystkiego, od przedszkoli po kluby bokserskie; dlatego – argumentował Oparin – „łatwiej jest być muzułmaninem w Moskwie niż w ich ojczyźnie”.
Wszystko to przeraża, zdaniem badacza, wielu Rosjan, ale Moskwianie nie są tak nietolerancyjni w stosunku do muzułmanów, jak wielu się wydaje. Są natomiast nietolerancyjni w stosunku do innych kultur i problem ten częściej dotyczy osób z północnego Kaukazu, niż z Azji Centralnej albo muzułmanów w ogóle.
Oparin: „Nie można zapominać, że środowisko rosyjskie jest nietolerancyjne jako takie”, ponieważ „porzuciliśmy zwyczaj komunikowania się z innymi” i nie ma większego znaczenia, jak definiują się ci „inni”. Jedno jest pewne: „nie można promować samej tolerancji etnicznej, można promować tylko ogólną tolerancję”. Inne próby są skazane na niepowodzenie.
Biorąc pod uwagę rosnącą liczbę osób o pochodzeniu muzułmańskim w stolicy Rosji, a wśród nich rosnący odsetek nie tylko praktykujących, ale głęboko przekonanych wiernych, rząd rosyjski będzie musiał promować taką tolerancję. W przeciwnym razie kraj czeka blada przyszłość, w której coraz bardziej religijni chrześcijanie prawosławni będą szykować się do walki z coraz bardziej religijnymi muzułmanami. Iskra mogłaby powstać w najmniej spodziewanym miejscu – w ich własnej stolicy.
Oprac. Veronica Franco, na podstawie: https://jamestown.org