Rządząca prawica zorganizowała debatę na temat zagrożeń wynikających z rosnącej liczby muzułmanów
„Laickość: aby razem żyło się lepiej” – pod takim hasłem odbyła się wczoraj w jednym z paryskich hoteli zapowiadana od ponad dwóch miesięcy debata rządzącej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) na temat laickości. Inicjatorem był sam prezydent Nicolas Sarkozy, który 10 lutego przyznał, że „polityka wielokulturowości się nie sprawdziła” i podkreślił, że nigdy nie zgodzi się na „islam we Francji”. Popiera natomiast powstanie „francuskiego islamu”.
O czym debatowali politycy UMP? Partia przygotowała 26 propozycji, które mają wzmocnić laickość państwa w obliczu rosnącej liczby muzułmanów. Między innymi obowiązek uczestniczenia w lekcjach historii o Holokauście. – W wielu szkołach w ogóle nie uczy się o Szoah, bo nauczyciele boją się reakcji uczniów, którzy są wrogo nastawieni do Izraela – tłumaczył szef MSW Claude Guéant.
Muzułmanki nie będą mogły też odmówić leczenia w szpitalu przez lekarza płci męskiej. UMP chce także znaleźć rozwiązanie dla problemów modlitw muzułmanów na ulicach, które szefowa Frontu Narodowego Marine Le Pen nazwała okupacją.
Kod laickości
Jednym z możliwych rozwiązań to ułatwienie uzyskania pomocy finansowej na budowę meczetów. Za to muzułmańskie dzieci będą musiały jeść zwykłe potrawy podawane w stołówkach szkolnych i nie będą mogły domagać się mięsa z rytualnego uboju. Co najwyżej mogą poprosić o danie wegetariańskie. Część tych propozycji stanie się w najbliższym czasie fundamentem nowych przepisów. Poza tym zostanie wydany „Kod laickości”, zbiór istniejących już regulacji. Od 11 kwietnia francuska policja zacznie też egzekwować zakaz noszenia burek i innych zasłon na twarzy, uchwalony w październiku ubiegłego roku.
W debacie mieli wziąć udział przedstawiciele organizacji muzułmańskich, jednak oprócz imama podparyskiego Drancy, od lat znajdującego się na celowniku radykalnych islamistów, żaden duchowny nie przyjął zaproszenia. – Ta debata jest zbędna i może posłużyć jako pretekst do ataków na wyznawców Allaha – mówił Mohammed Moussaoui, prezes Francuskiej Rady Kultu Muzułmańskiego (CFCM).
Nie pojawiło się na niej także wielu polityków UMP, m.in. premier Francois Fillon oraz przewodniczący Senatu Gerard Larcher. Sprawa podzieliła rządzącą prawicę. Wielu jej polityków sprzeciwiało się dyskusji na temat „islamskich zagrożeń”, twierdząc, że jest to próba naśladowania populistycznego i coraz bardziej popularnego – kosztem UMP – Frontu Narodowego. – Czuję pewien niesmak związany z tym tematem – mówił Fillon.
Minister spraw wewnętrznych, najgorliwszy zwolennik zaostrzenia wymogów laickości, starał się tuż przed rozpoczęciem spotkania rozwiać wątpliwości partyjnych krytyków, którzy uważają, że ustawa z 1905 roku o rozdziale Kościoła od państwa nie wymaga poprawy. – Wtedy było u nas bardzo niewielu muzułmanów. Teraz jest ich 5 – 10 milionów. To stanowi bardzo poważny problem i stawia przed nami nowe wyzwania – powiedział szef MSW.
Więcej na: rp.pl