Kultura Zachodu pod nadzorem islamu

Barbara Köster

Kulturowe i materialne zubożenie, które jest normą w wielu krajach islamskich, teraz zagraża również Europie.

Społeczeństwa islamskie są przeważnie pozbawione kreatywności, innowacyjności i produktywności. Nędza, którą spowodował islam w krajach od Maroka do Uzbekistanu, dociera teraz na nasz kontynent. Napływ imigrantów do Europy jest czymś nowym w jej historii. Po raz pierwszy mamy przyjąć do siebie silne, nieeuropejskie mniejszości.

Jeszcze kiedy Europa dobrze prosperowała, chętnie demonstrowała pozę niezadowolenia z samej siebie. Starannie pielęgnowaliśmy ideę szlachetnego dzikusa. Wszystkie inne społeczeństwa były rzekomo lepsze od Zachodu: bardziej naturalne, autentyczne, uduchowione, altruistyczne, solidarne. Teraz posępność i podrzędny status Europy to już nie urojenie. Wcześniejsza postawa zaoowocowała czymś w rodzaju samospełniającej się przepowiedni. Europa rzeczywiście jest w złej sytuacji.

Niezdolność Zachodu do integrowania muzułmanów dowodzi utraty przezeń potęgi i władzy. Prawdziwe hegemonie potrafią tolerować w swoim łonie najbardziej nawet przeciwstawne trendy, nie ponosząc przy tym szkody, a nawet wykorzystując owe trendy z korzyścią dla siebie. Świadczy o tym wchłonięcie przez Zachód wszelkich kulturowych subkultur i ruchów kontestatycyjnych powstałych we własnych społeczeństwach. Jednak to pasmo sukcesów właśnie zbliża się do końca.

Zachód w defensywie

Współczesny Zachód, mimo naukowej przewagi, humanistycznego postępu i wysoko rozwiniętych demokratycznych instytucji, znajduje się obecnie w pozycji defensywnej, której przedtem, przed pojawianiem się tu silnego islamu, nigdy nie musiał zajmować. Elity polityczne nadal postępują tak, jakby nic się nie stało, ale w obszarze kultury ta przemiana jest bezsporna i coraz bardziej widoczna. Kultura Zachodu znajduje się już pod nadzorem i kontrolą islamu.

W idealnej formie islam stanowi samodzielną wspólnotę, która w sposób niezależny reguluje stosunki ze światem zewnętrznym i która nie da sobie nakazać, jak mają one wyglądać. Ani przychylność i życzliwość, ani dezabrobata świata zewnętrznego nie mają wpływu na kszałt tych relacji. Zasadą owej wspólnoty jest „amixia“ (Jan Assmann): odseparowanie i utrzymanie w czystości, chociaż w praktyce może to przybierać różne formy, a nielicznym jednostkom udaje się stawiać opór presji ze strony większości. Wyłamanie się z tych struktur nie jest pozbawione ryzyka, zwłaszcza w przypadku kobiet.

Integracja oznacza wcielenie do istniejącego organizmu, stanie się częścią większej całości. Jednak islam, zgodnie ze swą samoświadomością, dąży do supremacji, a zatem nie może być częścią czegokolwiek. Tutaj leży zasadniczy błąd w myśleniu wszystkich usłużnych orędowników integracji. Myślą, że islam wkomponuje się w nasze społeczeństwo, jeśli tylko mu na to pozwolimy. Ale islam nie po to został stworzony. Integracja i włączanie to podstawowe zasady konstytuujące Zachód. Co jednak w przypadku, kiedy inni tego nie pragną, bo integrację uważają za coś nieczystego? Włączająca, asymilująca kultura Zachodu napotyka wyłączającą, dyskryminującą, opierającą się na idei czystości kulturę religijną.

Projekt antyintegracyjny

Wielu muzułmanów dąży do implementacji prawa i wartości islamskich w zachodnich państwach oraz do przekształcenia zachodnich struktur społecznych w struktury islamskie. To jest zakrojony na lata projekt antyintegracyjny, wytrwale realizowany przez niektóre organizacje muzułmańskie i bezpośrednio lub pośrednio wspierany przez niezmuzułmańskich sympatyków. Nadrzędne ramy i horyzont myślenia wyznaczają tu nie powszechnie obowiązujące prawa człowieka i demokratyczne instytucje, tylko rodzina i umma jako dwa bieguny islamskiej wspólnoty. Strategia tak pojmowanej muzułmańskiej imigracji brzmi: bâqiyawatatamaddad czyli zasiedzenie i ekspansja.

CYTAT

Po przeciwnej stronie dominuje postawa zaniechania i rezygnacji z ważnych praw przynależnych suwerennym państwom. Obywatele coraz bardziej odczuwają lekceważenie i brak wpływu na rozwój wydarzeń. Podlegają samoograniczeniom, podczas gdy imigrantom bezkarnie wolno wyrażać poglądy, które wśród Europejczyków uznane zostałyby za rasistowskie i ekstremistyczne. Kiedy pojawaia się wrażenie, że żadne prawa nie obowiązują albo że mamy do czynienia z podwójnymi standardami, powstaje poczucie bezilności, rezygnacji, apatii lub wściekłości. Skoro samo państwo frymarczy podstawowymi zdobyczami demokracji, obywatele tracą siłę, żeby zdecydowanie stawać w ich obronie.

Zachodnie elity umizgują się do islamskiego populizmu. Islamskie zacofanie cieszy się większą estymą niż oświecona krytyka. Nie chcąc być kulturowymi imperialistamii przemilczamy taką postawę u innych. Samemu nie chcąc być posądzonym o rasizm przymykamy oczy na rasizm społeczności, w oczach której nie chcemy uchodzić za rasistów. Potępiamy faszyzm, ale ignorujemy obecną w tej [islamskiej] tradycji dyskryminację kobiet, nienawiść do żydów i homoseksualistów.

Narcyzm zamiast autorytaryzmu

Już od dawna niemiecki charakter narodowy nie ma cech autorytarnych, tylko narcystyczne. Narcyzm jest obecny u Zielonych, w kościele ewangelickim i w części mediów. Oto przykłady narcystycznych wypowiedzi: „Według mnie wszyscy krytycy islamu są rasistami“, albo: „To już nie będzie mój kraj, jeśli będziemy musieli się usprawiedliwiać, że w krytycznej sytuacji okazaliśmy się przyjaźni“. Aroganckie, zarozumiałe podejście „wszystko albo nic“ i zadufane moralizowanie.

Kiedy cała uwaga zwrócona jest wyłącznie na własne ja, nie zauważa się zachodzących w społeczeństwie procesów. Chcemy czuć się dobrze sami ze sobą i ignorujemy wszystko, co mogłoby zakłócić ten stan samouwielbienia. Uważamy, że mamy pełne prawo przyznawać obcym wszelkie przywileje, jeśli tylko nam samym to nie przynosi szkody. A że cierpi na tym dobro ogółu, to bez znaczenia.

„Biednych i słabych“ z definicji uważamy za dobrych i moralnych i wstawiamy się za nimi bez względu na wszystko. Nawet kiedy na jaw wychodzi niewygodna prawda, że słabość widzieliśmy tam, gdzie jej wcale nie było. Przeciwnie, mamy tu do czynienia z witalnością, wobec której sami okazujemy się słabi. Marzymy o kraju bez rasizmu, szowinizmu i wojny nie zauważając u przybyszów kompletnie przeciwnych zamiarów. Siła islamu jest nadal jeszcze niedoceniania.

Muzułmańscy bojówkarze nie są żadnymi ofiarami, tylko graczami. Rzucają wyzwanie zachodnim społeczeństwom, a te w swojej narcystyczne idylli nawet tego nie zauważają. Nie chcą słuchać, co mówią ci zadymiarze, tylko interpretują ich czyny i wypowiedzi według własnego uznania, bo dla narcyza liczy się tylko on sam. Ale za niszczeniem szkół nie stoi pragnienie zdobycia lepszego wykształcenia. Za przemocą wobec kobiet nie stoi szacunek.

Graniczące z pewnością założenie, że szerząca się teraz wszędzie przemoc jest reakcją na dyskryminację i rasizm, jest fałszywe. Islamizm jest aktywizmem i to raczej zachodnie społeczeństwo jest zmuszane, żeby nań reagować. Krajom Zachodu nadal jeszcze wydaje się, że to one dzierżą ster wydarzeń, ale już od dawna tak naprawdę dryfują z prądem i nie zdają sobie z tego sprawy.
Imperialiści kontra zrezygnowani

Sytuacja jest zła, a zagrożenie olbrzymie. To jak taniec na kraterze wulkanu. Europa nie może już sobie pozwalać na nienawiść do samej siebie. To luksus z dawniejszych, lepszych czasów. W tamtych czasach mającego rzekomo wiecznie trwać pokoju uprawnienia państw narodowych były przenoszone na większe ramy Unii Europejskiej. Ów podmiot zawodzi teraz w obliczu dynamiki nowych procesów.

Póki Unia Europejska jeszcze znośnie funkcjonowała, była wprawdzie narażona na drwiny z powodu swych marginalnych obszarów działalności, ale poza była jakoś znoszona i tolerowana. Kiedy się okazało, że rzeczywiście dobrze funkcjonuje na polu marginalnych rzeczy, ale zawodzi na płaszczyźnie mającej egzystencjalne znaczenie dla jej członków, staje się bezużytecznym utrapieniem. Unia Europejska, która osłabia państwa narodowe, a w konsekwencji siebie samą, jest kolosem na glinianych nogach.

I tu pojawia się we właściwym czasie islam, żeby wreszcie wypełnić swoją misję w Europie. Chce moralnego ratunku dla Europy. Na obrońcę moralności, jak Niemcy obecnie w Europie, islam kreuje się od dawna. Moralność to jego deklarowana na zewnątrz, kluczowa kompetencja. Prawdziwą istotą jest ciągle to samo – pragnienie dominacji. Islam opiera się na zdobyczy i niewolnictwie. Europa jest tutaj idealnym celem.

Europa staje się zielona, ale nie całkiem w takim sensie, w jakim pierwotnie dążyli do niej Zieloni. Ale z tą nową zielenią, kolorem sztandaru proroka, oni i ich sprzymierzeńcy też bardzo się zgadzają. Jednak Europa w zieleni nie będzie już taka sama. Islamskiemu nakazowi podboju świata narcyz nie może nic przeciwstawić. Pięknie pokazał to Michel Houllebecq w swojej najnowszej powieści. Przekonanie, że islam musi podporządkować sobie świat, trafia na przekonanie, że chrześcijańskiej hegemonii białego człowieka należy położyć kres. Imperialiści kontra zrezygnowani. Jaki będzie finał tego spotkania?

Tłumaczenie Rolka, na podst.: www.rolandtichy.de

Barbara Köster jest socjologiem i politologiem; napisała książkę „Der missverstandene Koran” (Niezrozumiany Koran).

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign