Kto jest rasistą i ksenofobem?

Kiedy widzisz artykuł zatytułowany „Is Richard Dawkins a racist?”,domyślasz się, że odpowiedź będzie twierdząca. Pod takim tytułem artykuł w „Huffington Post” napisał Usaama al-Azami, doktorant w Near Eastern Studies na Princeton University.

Al-Azami używa definicji „rasisty” z Oxford English Dictionary, podanej poniżej, żeby pokazać, że Dawkins nie jest naprawdę rasistą, ponieważ nie jest zwolennikiem supremacji białych:

[Definicja]: Przekonanie, że wszyscy członkowie każdej rasy posiadają cechy, zdolności lub przymioty specyficzne dla tej rasy, szczególnie, by odróżnić ją jako lepszą lub gorszą od innej rasy lub ras. Stąd: przesądy i antagonizm wobec ludzi innej rasy, szczególnie, tych, które uważa się za zagrożenie dla własnej integralności kulturowej lub rasowej albo dla bytu ekonomicznego; wyrażanie takich przesądów w słowach lub czynach.

Jak ładnie ze strony pana al-Azami! Oczywiście każdy, kto ma w głowie choć dwa neurony, wie, że muzułmanie nie są rasą i że Dawkins potępia nie dziedzictwo genetyczne czy kolor skóry, ale wiarę religijną. Poza tym jednak al-Azami rzuca oskarżenie, którego jeszcze nie słyszałem — Dawkins jest ksenofobem!

Jednak kilka niedawnych tweetów [Dawkinsa], na które zwrócił mi uwagę niedawny artykuł w londyńskiej „Independent”, sugeruje, że powinniśmy niepokoić się nie o rasizm, tylko o ksenofobię. OED definije ksenofobię dość lakonicznie jako „głęboką antypatię do cudzoziemców”, co też nie całkiem pasuje do obrazu; ale hasło w Merriam-Webster’s Dictionary wydaje się pasować. Definiuje ono ksenofobie jak „strach lub nienawiść do obcych i cudzoziemców lub do wszystkiego, co jest obce lub cudzoziemskie”.

Możecie zapytać, jak pasuje do tego Dawkins. No cóż, 1 marca napisał następujący tweet: „Nie czytałem Koranu, nie mogę go więc cytować na wyrywki, tak jak mogę cytować Biblię. Ale często mówię, że islam jest dzisiaj największą siłą zła”. W szalenie popularnym tweecie kilka tygodni później dodał: „Oczywiście, można mieć opinię o islamie bez czytania Koranu. Nie musisz czytać Mein Kampf, żeby mieć opinię o nazizmie”.

Tak, al-Azami tak długo grzebał w słownikach, aż znalazł definicję, która jego zdaniem pasuje do Dawkinsa. Oczywiście nie robi tego, bo ktokolwiek, kto choć odrobinę zna Richarda, wie, że nie odczuwa on żadnej antypatii, strachu lub nienawiści wobec obcych albo cudzoziemców. Jestem Amerykaninem i zaświadczam, że Richard lubi Amerykanów. Oczywiście, zawsze można twierdzić, że lubi on białych ludzi, ale nie brązowych lub żółtych, ale to byłby rasizm, który — jak twierdzi al-Azami — nie jest właściwym zarzutem wobec Dawkinsa.

Al-Azami popełnia błąd, którego nie powinien popełnić nikt mający choć odrobinę szarych komórek, nie mówiąc już o doktorancie z renomowanego uniwersytetu. Myli on niechęć i nienawiść do szkodliwych przekonań religijnych z niechęcią i nienawiścią do ludzi je wyznających. Pamiętam Richarda mówiącego wiele razy, że trzeba wyciąć raka religii, ale nigdy nie słyszałem, by mówił, że musimy pozbyć się ludzi religijnych.

Na poparcie argumentu, że trzeba przeczytać Koran, żeby mieć opinie o islamie — i, przypuszczalnie, że trzeba przeczytać Mein Kampf, żeby mieć opinię o nazizmie — al-Azami podaje głupie porównanie:

Jest to podobne do sugerowania, że można czynić uogólnienia o Zachodzie na podstawie okropności popełnionych przez Hitlera i Stalina, którzy razem zabili znacznie większą liczbę [ludzi] niż Al-Kaida i jej sługusy. Bardzo niewielu ludzi nazwałoby nazistów zachodnimi terrorystami, chociaż stamtąd pochodzą. Dlaczego więc z taką gotowością używamy etykiety islamski/muzułmański terrorysta tylko dlatego, że pochodzą oni z krajów o muzułmańskiej większości? Czy nie powinniśmy poświęcić czasu na podobnie zniuansowane zrozumienie terroryzmu, który pochodzi z krajów muzułmańskich, jakie słusznie stosujemy do terroryzmu Hitlera, który powstał w kraju Zachodu na podstawie ideologii, która także jest wyraźnie zachodniego pochodzenia?

Czy naprawdę trzeba na to odpowiadać? Używamy etykiety „islamscy/muzułmańscy terroryści”, kiedy terroryści uzasadniają swoje działania wiarą islamską — kiedy zabijają w imię religii. Etykieta nie odzwierciedla tylko religii terrorysty, ale jego motywację.

Jeśli zaś chodzi o „podobnie zniuansowane” zrozumienie muzułmańskiego terroryzmu, nie jest to fizyka kwantowa, ani nie jest to trudniejsze niż konieczność „zniuansowanego” zrozumienia nazizmu. Naziści byli w ciężkim położeniu ekonomicznym i potrzebowali kogoś, kogo mogliby obwinić, a stulecia chrześcijańskich prześladowań uczyniły z Żydów wygodnego kozła ofiarnego. Gdy czytasz Koran, znajdujesz tam ten właśnie rodzaj „niuansów”, jakich do tego potrzeba. I to także nie jest fizyka kwantowa: czytałem Koran i jest to koszmarny, krwiożerczy dokument, jeszcze okropniejszy niż Stary Testament. Nie potrzeba wielu niuansów, żeby dostrzec, jak ludzie znajdują w tym dokumencie (i w hadisach, które z niego wypływają) niekończące się wezwania do zabijania niewiernych, apostatów i niewierzących i usprawiedliwiają nimi rzeczywiste zabijanie.

Kiedy słyszysz kogoś mówiącego o „niuansach” w związku z terroryzmem islamskim, wiesz, że masz do czynienia z intelektualnie nieuczciwym apologetą. Nie potrzeba „niuansów”, żeby zrozumieć, iż ludzie wierzą w to, co mówi Koran, i myślą, że otrzymają niebiańską nagrodę, jeśli wykonają jego nakazy.

Al-Azami obrzuca następnie Sama Harrisa podobnymi oskarżeniami używając znajomej retoryki: Sam chce zdławić religię przemocą przy pomocy władzy państwa (nieprawda); Sam wzywa do uderzenia w muzułmanów bronią jądrową (al-Azami nie jest wystarczająco zniuansowany, żeby zrozumieć, iż był to jedynie eksperyment myślowy, nie zaś wezwanie do działania). Al-Azami potępia także Harrisa za „nieudokumentowaną niechęć do religii ogólnie”! No cóż, przede wszystkim jest tu błąd faktograficzny, bo niechęć Harrisa jest oczywiście udokumentowana: udokumentował ją w dwóch książkach. Zgaduję, że al-Azamiemu chodzi o to, że Harris nie ma dowodów popierających jego niechęć, ale także to jest błędne.

Na koniec al-Azami wycofuje się trochę i sugeruje, że jednak Dawkins i Harris mogą być rasistami:

Chciałbym zakończyć wracając do kwestii rasizmu. Zbyt wyłączne skupianie się na tym może, jak na ironię, spowodować, że zgubimy argument, dlaczego odrzuciliśmy rasizm na początku. W ostatecznym rachunku Zachód odrzucił rasizm nie tylko dlatego, że nie daje się tej teorii utrzymać naukowo, ale, co ważniejsze, dlatego, że prowadzi do marginalizacji, prześladowań i ucisku grup mniejszościowych, które nieszczególnie lubimy, bo są w taki czy inny sposób różne od nas. Rzeczywistość jest taka, że olbrzymia większość muzułmanów na świecie nie jest biała i tak pozostanie przez dającą się przewidzieć przyszłość. Dawkins i jego koledzy mogą protestować, że sprzeciwiają się systemowi wiary, dobrowolnie przyjętemu przez wyznawców, ale nadal uczestniczą w niezdrowej marginalizacji grupy mniejszościowej, która, jeśli pozostawi się ją bez pohamowań i pozbawioną niuansów, może w końcu spowodować powtórkę historii z muzułmanami jako ofiarami.

To jest obłęd. Dawkins i Harris nie wzywają do marginalizowania muzułmanów w społeczeństwie, odebrania im praw politycznych ani niczego takiego: wzywają do marginalizacji idei. Jeśli te idee wyznają na ogół Azjaci i mieszkańcy Bliskiego Wschodu (którzy genetycznie są białymi), to trudno. Nie pomylimy koloru skóry z ideą, jeśli nie z żadnej innej przyczyny, to dlatego, że wielu ludzi „białych” ma równie głupie i niebezpieczne poglądy religijne (chociażby katolicy, mormoni i scjentolodzy).

Al-Azami pokazuje tutaj własny brak zniuansowania: niezdolność do odróżnienia krytyki idei od uciskania ludzi. W rzeczywistości można to uznać za rodzaj rasizmu — pogląd, że nie należy krytykować złych idei, kiedy wyznają je brązowi ludzie, ale można to robić, kiedy wyznają je biali. Promocja multikulturowości ma swoją dobrą stronę — wiele kultur świata ma cudowne rzeczy, które warto poznać. Ma jednak także swoją ciemną stronę, wyraźnie pokazaną przez al-Azamiego. A jest nią to, że powinniśmy powstrzymać się od krytykowania złych idei gloryfikowanych przez ludzi, którzy nie wyglądają tak jak my.

Co za zniuansowane wyrafinowanie!

***

Tłumaczenie Małgorzata Koraszewska
Artykuł zamieszczony na portalu Racjonalista.pl
Oryginał: www.huffingtonpost.com

Jerry Coyne
Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, niedawno wydawnictwo Viking wydało jego książkę pt: Why Evolution is True. (Polskie wydanie: „Ewolucja jest faktem”, Prószyński i Ska, 2009r.)

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign