Wielokrotnie różni ludzie oburzali się na mnie za używanie pojęcia islamofaszyzm. Trudno im się dziwić, unikają tego pojęcia jak ognia politycy, analitycy, publicyści, o przywódcach duchowych nawet nie wspominając.
Używają go natomiast często muzułmańscy dysydenci, zarówno ci, którym marzy się inna religijność niż ta, zdominowana przez polityczny islam, jak i ci, którzy chcieliby żyć w demokratycznych państwach, pozostawiając (również swoją) religię w sferze prywatności.
Racheda Al-Ghannouchi, przewodniczący tunezyjskiej partii Al-Nahda (pisana czasem jako Ennahda) w drugiej połowie maja 2016 udzielił wywiadu dziennikowi „Le Monde”, w którym oświadczył, że w jego kraju nie istnieje już dłużej żadne uzasadnienie dla „politycznego islamu” i że od teraz Al-Nahda będzie partią „muzułmańskich demokratów”.
Sprawa jest z wielu względów bardzo interesująca. Al-Nahda zdobyła w wyborach w październiku 2011 roku 37 procent głosów, zyskując 41 procent miejsc w parlamencie. Jest to partia tradycyjnie powiązana z Bractwem Muzułmańskim, należąca do nieco bardziej liberalnego skrzydła tego ruchu, ale nadal kierującą się pismami jego założycieli, a więc Al-Banny i Saida Qutba.
Al-Ghannouchi dokładniej wyjaśnił swoje stanowisko w kolejnym wywiadzie, tym razem dla wychodzącego w Londynie panarabskiego dziennika „Al-Sharq Al-Awsat”, gdzie stwierdził m.in., że jego partia będzie od tego momentu wyłącznie partią polityczną z islamskim punktem odniesienia, że „partia nie będzie się już dłużej angażować w działalność społeczno-religijną w społeczeństwie obywatelskim, a od obecnych członków Al-Nahdy, którzy pragną to robić, będzie się oczekiwało odejścia z partii i znalezienia innych ujść dla swojej działalności”. Tunezyjski polityk powiedział również, że jego partia rozstaje się z centralną idą politycznego islamu, iż „islam jest wszechobejmującym systemem, który powinien regulować wszystkie aspekty życia”.
We wstępie do informującego o tych wywiadach doniesienia MEMRI czytamy:
„Założyciel Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie, Hasan Al-Banna, napisał w Risalat Al-Ta’alim, który nadal jest kanonicznym tekstem Bractwa: „Islam jest systemem wszechobejmującym (szamil). Obejmuje wszystkie zjawiska życia. Jest państwem i ojczyzną – to jest, jest rządem i narodem [islamskim]”.
Ta koncepcja islamu jako wszechstronnego systemu znana jest jako „szumulijja”; tego samego terminu arabskiego używa się w znaczeniu „totalitaryzm”. Ta koncepcja została potwierdzona w dokumencie ratyfikowanym na zjeździe Al-Nahdy w 1987 r., który mówi o „zasadzie wszechstronności (szumul)”, takiej jak to, że islam „nie jest ograniczony do dziedziny wyznania i rytuałów, ale raczej obejmuje także dziedziny społeczną, polityczną i ekonomiczną”.
W wypowiedziach dla “Al-Sharq Al-Awsat” Rached Al-Ghannouchi mówi wyraźnie, że ruch Al-Nahda porzuca tę koncepcję i wiąże dwa znaczenia słowa, opisując przyjęcie “szumulijja” przez dwudziestowieczne ruchy islamistyczne jako część ogólnej fali totalitaryzmu różnych odcieni (komunistycznego, nacjonalistycznego i islamistycznego).”
Były redaktor naczelny „Al-Sharq Al-Awsat”, Abd al-Rahman al-Rashed, kwestionuje szczerość tych oświadczeń Al-Ghannouchiego, nazywając go lisem w dwóch kapeluszach. Uważa on, że te wystąpienia w duchu zachodniego liberalizmu mają raczej charakter taktyczny. Nie można tego wykluczyć, w końcu pamiętamy nie tylko Nową Politykę Ekonomiczną Lenina, ale znacznie bliższe w czasie demokratyczne oblicze Erdogana, kiedy stojąc na czele partii politycznej powiązanej z Bractwem Muzułmańskim po raz pierwszy obejmował urząd premiera.
Dla celów tego artykułu istotne jest pytanie, czy idee reprezentowane przez islam polityczny, czy to Bractwa Muzułmańskiego (w Egipcie, Tunezji, Turcji, Katarze, w Gazie i innych miejscach na świecie), przez wahabizm i salafizm, reprezentowane przez takie grupy jak Al-Kaida, Państwo Islamskie, Boko Haram, przez Talibów, czy Lashkar-e-Taiba (pakistańską Armię Dobra) jak również przez Islamską Republikę Iranu i Hezbollah są ideami totalitarnymi i czy możemy zasadnie mówić o islamofaszyzmie?
Pochodzący z Algerii muzułmanin, Zakaria Fellah, wieloletni pracownik ONZ, który kilka lat temu zrezygnował ze stanowiska rzecznika misji ONZ na Wybrzeżu Kości Słoniowej ze względu na dramatyczne rozmiary korupcji w pokojowych siłach ONZ, nie ma na ten temat wątpliwości:
„Nowe ruchy, nowe organizacje, milicje, sieci. Nowe potwory… te same metody: terror i brutalna przemoc przeciw każdemu, kto jest w najmniejszym stopniu inny – muzułmanie i nie-muzułmanie są łatwym celem dla fanatyków, którzy bezczelnie twierdzą, że popełniają swoje zbrodnie w moim imieniu!
Islamscy Übermenschen, islamofaszyści, oto czym oni są. Nowi barbarzyńcy w marszu przeciwko ludzkiej cywilizacji i postępowi w imieniu dżihadu, który podjęli… nie pytając mnie o zdanie.
Nowa forma totalitaryzmu czerpiącego swoje upoważnienie z początków nowej religii, „ostatecznego objawienia”.
Mają jeden cel. Mrożący krew w żyłach – planeta ma się poddać, bo jeśli nie… Ostatecznie samo słowo islam jest synonimem poddania się. Śmierć różnorodności, śmierć nauce i technologii, śmierć prawom człowieka, śmierć prawom kobiet, prawom psów. Precz ze sztuką! Precz z muzyką. Nie, dla seksu! Nie, dla piękna! Nie, dla przyjemności!… Haram, haram, haram… Śmierć każdemu, kto nie jest z nami!”.
Od czasów Al-Banny cel jest jeden – światowy kalifat z jednym wodzem, jedną religią, jednym prawem i jedną myślą. Chwilowo mordują sie wzajemnie, walcząc o to, kto ma być kalifem, kto ma połączyć „muzułmański naród”, giną podzieleni na różne frakcje muzułmańscy fanatycy; stokrotnie częściej giną muzułmanie, którzy są obiektem tego terroru i inni, którzy są na ich drodze.
Sam Harris napisał dla pani Clinton przemówienie, którego ona nigdy nie wygłosi, przemówienie o konieczności zmiany polityki wobec muzułmańskiego terroryzmu. Pisze w nim m. in.:
„Prawdą jest, że polityczna odmiana islamu jest dziś jednym z głównych źródeł chaosu i nietolerancji na świecie. Prawdą jest również, że nikt nie cierpi tak bardzo z powodu tego chaosu i nietolerancji jak sami muzułmanie. Większość ofiar terroryzmu to muzułmanie; kobiety zmuszane do noszenia burek lub mordowane w tak zwanych ‘morderstwach honorowych’, mężczyźni zrzucani z dachów, bo urodzili się gejami, to muzułmanie. Większość ludzi na świecie, którzy nie mogą nawet marzyć o wolności pisanego czy mówionego słowa, to muzułmanie. A nowocześni reformowani muzułmanie, bardziej niż inni chcieliby wykorzenić przyczyny tego niepotrzebnego nieszczęścia i konfliktów”. Harris pisze o konieczności wzmocnienia walczących z islamofaszyzmem muzułmanów, bo to na nich spoczywa główny ciężar walki.
Problem polega na przyznaniu, że ten potężny totalitarny ruch globalnego dżihadu istnieje, że jego ideologia jest powiązana z religią, że jest promowana za pośrednictwem religijnych przywódców, że jest zagrożeniem nie tylko przez siłę poszczególnych ugrupowań (z którymi można wygrać wojnę), ale przez siłę swojego oddziaływania na jednostki i zdolność nieustannego odradzania się po każdym ciosie.
Gdzie kryje się ta niesłychana atrakcja idei totalitarnych? Być może kluczem jest tu słowo Übermensch, obietnica zostania panem życia i śmierci innych, obietnica zostania kimś, kto jest ponad prawem. Kapłani z brzytwą nawołują do przemocy i rozgrzeszają przemoc, dorzucając na dokładkę zbawienie wieczne. Komunizm, nazizm, islamofaszyzm kuszą tym samym – wizją panowania nad światem, moralną wyższością, prawem do bezwzględnej pogardy dla drugiego człowieka.
Barbarzyństwo jest atrakcyjne, filmy pokazujące obcinanie głów, obcinanie rąk, kamienowanie, zrzucanie z dachów, krzyżowanie, nie odstraszają, przeciwnie, przyciągają tysiące chętnych. Im bardziej brutalna grupa, tym łatwiej o rekrutów. Twierdzenie, że gdyby wielbiciele nazizmu, ONR-u, Stalina, Al-Banny, wiedzieli o bestialstwie swoich idoli, zmieniliby zdanie, może być naiwnością. Być może częściej jest wręcz odwrotnie, być może przezwyciężenie tej atrakcyjności dołączenia do Übermenschen wymaga pracy od przedszkola.
Islamofaszyzm nie pojawił się znikąd, duchowi przywódcy z brzytwą opanowali nie tylko meczety, ale i szkoły, zdobyli władzę i gigantyczne środki finansowe, dysponują wykształconymi elitami.
Kiedy w 2001 Al-Kaida przeprowadziła zamach na WTC w Stanach Zjednoczonych uświadomiono sobie, iż fakt, że 15 z 19 zamachowców było Saudyjczykami, być może ma jakieś znaczenie, że powinien skłaniać do refleksji. Analiza saudyjskich podręczników szkolnych pokazała, że kraj będący od dziesięcioleci sojusznikiem Ameryki, jest kolebką nowej totalitarnej ideologii. Niezależnie od tego co głosił Bin Laden, przywódca marginalnej grupy terrorystycznej, podręczniki szkolne w Arabii Saudyjskiej uczyły dzieci, że „Nadejdzie godzina, w której muzułmanie będą walczyli z Żydami i muzułmanie zabiją wszystkich Żydów”.
Idea Übermenschen była wbijana dzieciom do głów od pierwszej do ostatniej klasy szkolnej. Kiedy Amerykanie zmusili Saudyjczyków do wymiany podręczników szkolnych rychło okazało się, że nowe podręczniki dla pierwszych klas zawierały ćwiczenia takie jak wypełnianie brakujących słów w zdaniach: „Wszystkie religie poza islamem są _____ . Ktokolwiek umiera poza islamem pójdzie do __________”. W podręcznikach dla klas piątych dzieci otrzymywały informację, że „Nie wolno przyjaźnić się z nikim, kto nie wierzy w Boga i jego Proroka”. „Ktoś kto sprzeciwia się Bogu, nawet jeśli to twój brat, jest twoim wrogiem.”
Czy te podręczniki państwowych saudyjskich szkół były w jakiś sposób wyjątkowe? Zachodni badacze nie zadawali takich pytań. Opozycjoniści z Turcji, Iranu, Pakistanu, Egiptu informowali o grozie indoktrynacji totalitarną ideologią, ale na Zachodzie nie budziło to zainteresowania. Izraelczycy przeprowadzali badania zawartości podręczników w Autonomii Palestyńskiej i w Gazie, ale raporty z tych badań wywoływały tylko odruchy zniecierpliwienia u zachodnich polityków i obrońców praw człowieka. Ciekawscy dostarczali informacje, czego naucza się w muzułmańskich szkołach i meczetach na Zachodzie. To również budziło głównie obawy, że takie informację mogą budzić niechęć do religii.
Krzyk prezydenta Egiptu, że Bractwo Muzułmańskie jest matką wszystkich islamskich grup terrorystycznych i że konieczna jest natychmiastowa głęboka zmiana nauczania islamu, budził niechęć zachodniej liberalnej prasy do człowieka, który obalił demokratycznie wybrany rząd.
Podobnie jak wcześniej komunizm i nazizm, islamofaszyzm ma setki tysięcy zachodnich sympatyków, którzy postrzegają w tym ruchu najważniejszego sojusznika w walce z liberalizmem, kapitalizmem, korporacjami i bankami. Po raz kolejny totalitarna idea wielu ludziom wydaje się ciekawsza niż nudna i trudna demokracja. Tym razem organizacje terrorystyczne czerpią z ogromnego rezerwuaru społeczeństw indoktrynowanych tą ideologią od dziesięcioleci, ma wsparcie naftowych szejków, dysponuje dostępem do najnowocześniejszej broni i ideą, która porywa serca i obiecuje zbawienie.
Przewodniczący wywodzącej się z Bractwa Muzułmańskiego partii Al-Nahda odżegnał się od powiązań z totalitarną ideologią tuż przed zjazdem swojej partii, na którym mimo to (lub właśnie dlatego) został ponownie wybrany. Na jakiekolwiek wnioski jest zbyt wcześnie. O tym, by mowa napisana przez Sama Harrisa dla pani Clinton została przez nią zauważona, nie ma co nawet marzyć.
Tymczasem reakcją na islamofaszyzm na Zachodzie jest gwałtowny wzrost popularności ugrupowań politycznych nawiązujących do tradycji rodzimego faszyzmu. Tu również widzimy silny wątek duchowy i kapłanów z brzytwą w ręku.
Źródło: http://www.listyznaszegosadu.pl/