Kiedy islam narzuci burkini kobietom z Zachodu…

Giulio Meotti

Poparcie lewicy dla burkini to czysta naiwność. To nie ma nic wspólnego z wolnością wyboru.

Najbardziej niewiarygodnym aspektem francuskiej afery z burkini jest fascynacja, jaką obdarza tę część garderoby niemuzułmański Zachód.

Ismail Sacranie, założyciel Modestly Active (ang. Skromnie Aktywna), islamski producent odzieży sportowej, który zaprojektował burkini, powiedział „New York Times”, że trzydzieści pięć procent jego klientek to niemuzułmanki. Jedna trzecia!

Szacunki Ahedy Zanetti są podobne. Jest ona zamieszkałą w Australii Libanką, która wymyśliła burkini – twierdzi ona, że ponad czterdzieści procent jej klientek to niemuzułmanki (i nie mówimy tutaj o ortodoksyjnych Żydówkach, które noszą czasami podobne kostiumy – bez burki – na koedukacyjnych plażach, ale z własnej woli. Nic się im nie przydarzy, jeśli ich nie założą).

Lewica nie chce zobaczyć, że burkini jest narzędziem islamistów. Przymyka oko na ucisk kobiet, który ono symolizuje.

Niemuzułmanki z Zachodu wysypały ostatnio tony piasku przez francuską ambasadą w Londynie w poparciu dla burkini. Wyraziły w ten sposób protest wobec francuskiego prawa, zakazującego jej noszenia. W kwietniu 2016 roku islamscy studenci zaprosili swoich niemuzułmańskich kolegów i koleżanki z prestiżowego Instytutu Nauk Politycznych do poparcia islamskiej zasłony jako gestu przeciwko „islamofobii”. Setki osób udzieliło tego poparcia. Wiele feministek – szczególnie tych bardziej radykalnych – broniło burkini.

Co się dzieje z tymi kobietami?

Hiperaktywna lewica nie chce zobaczyć, że burkini jest narzędziem islamistów. Przymyka oko na ucisk kobiet, który ono symolizuje. Zamiast tego jest ono akceptowane i zamieniane w symbol praw człowieka, którego trzeba bronić za wszelką cenę. W „New York Times” ukazał się artykuł: „Na plaży w moim burkini”.

Jest to wyraz fanatycznego relatywizmu kulturowego, uprzedzonego do kultury Zachodu i z alergią na jakiekolwiek „różnice”. Burkini i zasłona stały się teraz symbolami nowych granic w niepowstrzymanym podboju praw człowieka. Urosło to do rangi sprawy politycznej.

Relatywistyczno-romantyczna lewica broni islamskiej zasłony z takim entuzjazmem i energią dokładnie dlatego, że stoi ona w sprzeczności z wartościami zachodnimi. Zapomina jednak, że muzułmanki nie mają w tej sprawie nic do powiedzenia. Islamiści do perfekcji wykorzystują tą psychologię, dominującą w naszych elitach obawiających się oskarżeń o „ksenofobię”. Islamizm hipnotyzuje ludzi Zachodu i zwraca burkini przeciwko nim.

Umma, szariat, fitna, dżahilja, hidżab, nikab, abaja, dżihad, a teraz jeszcze burkini: islamizm narzuca nam obce słownictwo, do którego się już przyzwyczailiśmy. Ten rodzaj ślepoty prowadzi dziennikarzy i uczonych do stygmatyzowania zakazu noszenia tych strojów wprowadzonego w niektórych miastach Francji. Przywołują wolność jednostki, żeby usprawiedliwić podporządkowanie społeczne. Od kiedy to kobiety noszą burkini na znak wolności?

Dla wielu feministek dominacja pochodzi tylko od białych Europejczyków. Kiedy stawi się czoło temu wrogowi, wszystkie mniejszości będą zabezpieczone.

Może warto sobie przypomnieć, że po zbiorowych gwałtach w Kolonii wiele zachodnich feministek było co najmniej dyskretnych albo umniejszało okoliczności, w których muzułmańscy gwałciciele zaatakowali setki Niemek. Według nich te dzikusy były nowym „wyklętym ludem ziemi” Frantza Fanona. Burkini nie jest już kwestią osobistego wyboru, ale bojówkarskim symbolem w islamskiej walce z Zachodem, do której dołączyło wielu niemuzułmańskich „pożytecznych idiotów”.

W tym piruecie kulturowym tkwi jednak jeszcze większa ironia losu: pewnego dnia islamscy fundamentaliści narzucą zasłonę i burkini kobietom z Zachodu, które teraz wyrażają swoją solidarność, a przez nich postrzegane są jako rozwiązłe. W tym dniu będziemy śmiać się przez łzy.

Veronica Franco, na podstawie: http://www.israelnationalnews.com/

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign