Jak zastapić Turcję w NATO?

Georgi Gotev, Sam Morgan

            Ostatnio nastąpiła poważna zmiana geopolityczna, niezauważona przez szerszą opinię publiczną. Turcja oddaliła się od Stanów Zjednoczonych i NATO, zbliżyła się znacznie do Rosji, a Stany Zjednoczone desperacko poszukują sposobów na wypełnienie ogromnej luki w strategicznym regionie Morza Czarnego.

Turcja jest nadal członkiem NATO. Wielokrotnie jednak powtarzała, że jest zaangażowana w zakup rosyjskiego systemu obrony przeciwrakietowej, pomimo ostrzeżeń ze strony Stanów Zjednoczonych, że S-400 nie mogą być zintegrowane z systemem obrony powietrznej NATO.

Obrona przeciwrakietowa to poważna rzecz. Chodzi o samą istotę NATO, sojusz świata zachodniego. Departament Stanu USA i Waszyngton poinformowały Turcję, że jeśli zakupi systemy S-400, Stany Zjednoczone wycofają swoją decyzję o sprzedaży myśliwców F-35 do Ankary. Turcja planuje zakupić 120 takich odrzutowców.

F-35 to też nie drobnostka. To piąta generacja samolotów bojowych, których Stany  nie sprzedają nikomu. Jednak Erdoğan mówi, że nie ma planów, by porzucić zakup S-400 i może później kupi systemy S-500.

Kontekst stosunków amerykańsko-tureckich jest dość ponury, a Erdoğan oskarża Waszyngton o odegranie istotnej roli w nieudanym puczu tureckim w 2016 roku i ochronę Fethullaha Gülena, swego zaciekłego wroga. W Syrii Trump i Erdoğan wymienili groźby i obelgi odnośnie kurdyjskich oddziałów YPG (Powszechnych Jednostek Ochrony). W prawie każdej sprawie, jak na przykład w kwestii Wenezueli, Zachód i Turcja stoją do siebie w opozycji.

I odwrotnie, Turcja z Rosja przeżywają „miesiąc miodowy”, stawiają na duże projekty, takie jak projekt gazociągu Turkish Stream, mającego na celu zwiększenie dostaw rosyjskiego gazu do Europy.

Administracja USA próbuje zapanować nad szkodami i zastanawia się nad tym, jak zastąpić Turcję, odgrywającą kluczową rolę w regionie Morza Czarnego od lat 50. XX wieku. Nie ma jednak zbyt wielu opcji.

Nawiasem mówiąc, podczas gdy Turcja zbliżyła się do Rosji, Grecja niemal równocześnie zdystansowała się do Moskwy i wspiera NATO w strategicznych działaniach, takich jak porozumienie Prespa między Grecją a Macedonią Północną.

Stany Zjednoczone próbują zwiększyć obecność NATO na Morzu Czarnym. Sekretarz generalny sojuszu Jens Stoltenberg był niedawno w Sofii. W przeciwieństwie do Rumunii, która opowiada się za militaryzacją Morza Czarnego, Bułgaria woli zredukować działania wojskowe przy swoich brzegach do minimum.

Solomon Passy, były bułgarski minister spraw zagranicznych, powiedział niedawno, że Bałkany potrzebują amerykańskiej broni jądrowej. Wyjaśnił, że Europa Zachodnia ma broń nuklearną i podobnie region Bałkanów potrzebuje broni jądrowej, by zagwarantować sobie bezpieczeństwo.

Trzy dni później do Sofii przybył rosyjski premier Dmitrij Miedwiediew. Z jego publicznej wypowiedzi jasno wynikało, że Bułgaria nie otrzyma gazu z gazociągu Turkish Stream, jeżeli kupi amerykańskie odrzutowce F-16, zdolne do przenoszenia broni jądrowej. Bułgaria ma również możliwość zakupu szwedzkiego Gripena, który nie jest zdolny do przenoszenia ładunków jądrowych. I właśnie o to chodzi w sporze o to, który samolot kupić.

Zarówno Bułgaria, jak i Rumunia są słabymi krajami, a USA były dotychczas w stanie uzyskać od nich to, czego chcą. Żaden z nich jednak nie może zastąpić Turcji pod względem potencjału ludzkiego i wojskowego. Jednakże Unia Europejska powinna być świadoma, że ​​USA zrobią wszystko, aby mieć wiernych sojuszników w tym zakątku Europy.

Tłumaczenie: Anna Żelazna na podst.

https://www.euractiv.com/section/global-europe/news/the-brief-replacing-turkey-in-nato/

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign