Filip Dewinter z separatystycznej partii Vlaams Belang (Interes Flamandzki) zwrócił się do Jana Jambona, wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych Belgii, z pytaniami dotyczącymi sylwestrowych ataków w Kolonii.*
Panie przewodniczący, szanowny panie ministrze, jako mężczyźnie z pewnym zakłopotaniem przychodzi mi zadanie tego pytania. Świadomy jednak jestem, że pytanie to bardziej niż stosunków między mężczyznami i kobietami dotyczy postaw, wartości oraz sposobów interakcji między kulturą taką, jak nasza, a kulturą odmienną, w szczególności islamem. To, czego dziś doświadczamy w wielu niemieckich miastach, gdzie kobiety są atakowane przez grupy mężczyzn, obmacywane, a nawet gwałcone, to problem charakterystyczny dla społeczeństwa wielokulturowego.
Dla nas wielokulturowość od kilku miesięcy, a nawet lat, oznacza wiele konfliktów, wiele problemów, wielką przestępczość. Chodzi tu o uchodźców, emigrantów ekonomicznych i nielegalnych, o młode, naładowane testosteronem chodzące bomby, a przede wszystkim o ludzi, którzy nie dostosowali swojego zachowania oraz manier do naszych wartości w odniesieniu do kobiet, do naszego względem nich szacunku oraz wszystkiego, co z tym związane.
Nie możemy być politycznie poprawni w tych kwestiach. Islam to kultura nieprzyjazna kobietom, gdzie traktuje się je jak przedmioty, również seksualnie. Podlegają zachciankom mężczyzn. Moje pytanie do pana jest proste: Co pan z tym robi? Kurs dobrych manier w centrach dla uchodźców, który planuje pan Franklen, wiele nie zdziała. To kilka lekcji, kilka stron papieru, które nie zmienią zachowania utrwalonego przez wielowiekową kulturę, religię oraz społeczeństwo.
A kiedy już dopuszczą się już przestępstw, przenoszenie ich z otwartych ośrodków do zamkniętych również nie pomoże. To, co naprawdę należy zrobić, to sprawić, żeby zrozumieli oni, że nie są u siebie. Co oznacza, że muszą wrócić do swoich krajów. A pan musi postawić sprawę jasno – nigdy nie zgodzimy się, żeby kobiety traktowano jak przedmioty. Żeby je dyskryminowano z jakiegokolwiek powodu, zwłaszcza ze względu na płeć. Nigdy nie przyjmiemy w tej kwestii obcych wartości.
Panie przewodniczący, koledzy; tak jak się spodziewaliśmy, w tej sprawie słychać tylko czczą gadaninę! Po raz kolejny, wielkie słowa bez pokrycia. Mówi pan, że musimy zmierzyć się z tymi problemami, jednak nikt tego nie robi. Ucieka się Pan do ogólników i nie mówi, o co tak naprawdę chodzi. W Kolonii chodzi o to, że uchodźcy, którzy uciekli do nas z krajów islamskich, mają kulturę nastawioną przeciw kobietom.
Tą kulturą jest islam – niech to będzie jasne. Nikt nie śmie powiedzieć tego głośno.
Nawet pan minister nie mówi tego głośno – w islamie kobiety są obywatelami drugiej kategorii. Są przedmiotami seksualnymi i można je dyskryminować, Pani Almachi (1). Tak jest napisane w Koranie, w prawie szariatu. To rzeczywistość.
Dopóki pan czegoś nie zmieni panie ministrze, nic się nie zmieni. A jeśli pan nie chce działać w sprawach podobnych do tych z Kolonii, Hamburga i innych miast, to proszę przynajmniej dać kobietom możliwość, żeby broniły się same. Oto dla pana opakowanie gazu pieprzowego. W innych krajach europejskich taka broń jest prawie zupełnie legalna. Jeśli rząd nie jest w stanie bronić kobiet przed takimi mężczyznami, niech chociaż mają możliwość robić to same!
***
(1) Meyrem Almachi, posłanka Zielonych, pochodzenia tureckiego.
* Przemowa wygłoszona w belgijskim parlamencie 11 stycznia 2016.
aQ na podst. http://gatesofvienna.net