Islam i przyszłość liberalizmu

Niedawno uczestniczyłem w bardzo miłej trzygodzinnej dyskusji z Joe Roganem, podczas której poruszaliśmy tematy od dżihadu przez teorię prawdopodobieństwa po psychodeliki. Ale w następstwie tej dyskusji otrzymałem całkiem sporo zniewag online ze względu na kilka rzeczy, które powiedziałem na temat islamu i naszych doświadczeń w wojnie z terroryzmem.

Na przykład, wielu oglądających doszło do wniosku, że uważam, iż dokonaliśmy inwazji na Afganistan, by uratować kobiety przez Talibami. A przecież starałem się powiedzieć coś zgoła innego: uważam, że zostawienie tych kobiet na pastwę Talibów, to jedna z przyczyn, dla których nieuniknione wycofanie się z Afganistanu staje się moralnie problematyczne. Uważam także, że gdziekolwiek jesteśmy w stanie przerwać wykorzystywanie kobiet i dziewczynek, powinniśmy to uczynić. I możliwość zrobienia tego w miejscach takich jak Afganistan (i gdziekolwiek indziej na świecie) byłaby jedną z zalet posiadania globalnego społeczeństwa obywatelskiego oraz prawdziwie egzekwowanego prawa międzynarodowego. Nie muszę mówić, że nie żyjemy w takim społeczeństwie.

Wściekła reakcja na moją dyskusję z Roganem na temat wojny z terroryzmem po raz kolejny sprawiła, że zacząłem się martwić o przyszłość liberalizmu. Uważać, że wojna w Afganistanie była klęską (a tak uważam) to jedno, ale czym innym jest twierdzenie, że nie mieliśmy moralnego prawa zaatakować Al-Kaidy i Talibów. Znaczna część liberałów zdaje zgadzać z tym drugim twierdzeniem, uważa prezydenta Obamę za marionetkę w rękach neokonserwatystów, a islam za nieuczciwie oczernianą religię pokoju. Regularnie słucham o tym od tego typu ludzi i ich przekonania wprawiają mnie w rozterkę. Nie potrzeba wielu e-maili zawierających zdania typu: „Stany Zjednoczone i Izrael to najwięksi terroryści na świecie” bym przeczuwał, że los liberalizmu jest przesądzony.

Moja krytyka islamu (podobnie jak krytyka innych religii) koncentruje się na doktrynie i wynikających z niej zachowaniach wyznawców. Nie mówię ani o rasach, ani o narodowościach, ani o jakichkolwiek innych aspektach kultury. I tak — istnieją bardziej umiarkowane odłamy wiary: na przykład Ahmadyjczycy przypominają to, co liberałowie na Zachodzie uważają za „prawdziwą” twarz islamu. Ahmadyjczycy wierzą, że „Święty Koran jest słowem Boga, by po wsze czasy kierować ludzkość, święty Prorok Mahomet był idealnym przykładem nauczań muzułmańskich, a jego przykład po wsze czasy będzie obowiązkowo przez wszystkich muzułmanów naśladowany”. Dla mnie słowa „po wsze czasy”, „idealny”, „wszystkich” „obowiązkowo” zdradzają swąd despotyzmu w podobnym stopniu jak słowa „tysiącletnia rzesza” — szczególnie, jeżeli zwróci się uwagę na treść Koranu i przykład wyznaczony przez Mahometa. Przynajmniej jednak Ahmadyjczycy twierdzą, że wierzą, iż dżihad oznacza „głównie duchowe, intelektualne i moralne zmaganie by poprawić siebie i innych” i potępiają „wszystkie formy używania siły poza samoobroną”. Nie jestem pewny, czy chciałbym sprawdzić prawdziwość tych zapewnień wchodząc do meczetu Ahmadyjczyków z plikiem nowych komiksów na temat Mahometa, ale Ahmadyjczycy przynajmniej wykonali pojednawcze gesty, które grupy religijne muszą wykonać, by w pokoju koegzystować w pluralistycznym świecie, w którym większość ludzi nie dzieli ich ulubionych przesądów.

Ale Ahamdyjczycy w żadnym wypadku nie obrazują „prawdziwej” twarzy islamu, a ich meczety są regularnym celem zamachów bombowych w Pakistanie. Trzeba pokreślić, że te okropieństwa nie mają nic wspólnego z okupacją Palestyny przez Izrael, polityką zagraniczną USA, czy jakimkolwiek innym ziemskim problemem. Dlaczego zatem Ahmadyjczycy cierpią i giną w tych zamachach? Przyczynę tego można z łatwością rozpoznać: sunnici uważają Ahmadyjczyków za heretyków — co więcej, rząd Pakistanu oficjalnie ich jako takich określa. Jeden z odłamów tej sekty nierozważnie twierdzi, że to ich założyciel, Mirza Ghulam Ahmad (1835-1905) był prawdziwym Prorokiem islamu i następcą Mahometa. Jedna rzecz nie zmieniła się od 1012 roku, aż po dziś dzień: jeżeli twierdzisz, że twój ulubiony mistyk był prawdziwym następcą Mahometa, to pewni młodzi muzułmanie z chęcią oddadzą swoje życia, by móc zakończyć twoje.

Jak starałem się wyjaśnić w czasie dyskusji z Roganem, wiemy, że nietolerancja w świecie muzułmańskim dotyczy nie tylko „ekstremistów”. Niedawne wydarzenia w Afganistanie ukazują po raz kolejny, że zwykli Afgańczycy są znacznie bardziej oburzeni, gdy zniszczona zostanie kopia Koranu, niż gdy ich dzieci zginą przez nasze bomby, lub nawet gdy ich dzieci zostaną zamordowane. Nie wiem, czy na świecie istnieje przykład gorszego wypaczenia priorytetów.

Czy ludzie powinni móc narysować Proroka? Na całym świecie jest przynajmniej 300 milionów muzułmanów uważających, że jest to „przestępstwo”, które należy karać śmiercią (opieram się na wszystkich badaniach dotyczącym muzułmanów, na które natrafiłem w ciągu ostatnich dziesięciu lat). Czy powinno się zamordować Ayaan Hirsi Ali za apostazję? Miliony kobiet muzułmańskich pochwaliłyby to morderstwo (nie wspominając o mężczyznach). Te postawy muszą ulec zmianie. To oczywiste, która postawa jest bardziej moralna i to właśnie my ją reprezentujemy.

Oczywiście są również miliony muzułmanów, którzy są bardziej świeccy i garną się do pomocy w budowaniu globalnego społeczeństwa obywatelskiego. Ale praktycznie ich nie słychać, ponieważ nie mają nic do powiedzenia, co miałoby sens w ramach ich wiary (a ponadto obawiają się o swoje życie). To stanowi problem, o którym musimy pamiętać. I ukazuje niezaprzeczalną różnicę pomiędzy dzisiejszym islamem, a dzisiejszym chrześcijaństwem. Jest wielu niegodziwców (zarówno w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych) starających się utrzymać ogłupienie liberałów w tej kwestii, utożsamiając wszelką krytykę islamu z rasizmem czy „islamofobią”. To, że ci chrześcijańscy faszyści (lub chrześcijańscy faszyści będący jednocześnie rasistami) są również krytykami islamu nie sprawia, że ci obrońcy religii są choć odrobinę mniej cyniczni czy złowrodzy.

Jedynym sposobem, by odróżnić różne postawy na poziomie etycznym jest uczciwie dowiedzieć się, czego ludzie chcą i w co wierzą. Musimy porównać ze sobą niepodważalną rzeczywistość różnych intencji — w każdej sytuacji warto zapytać: „Co ci ludzie zrobiliby, gdyby mieli władzę i środki, by zrobić wszystko, czego pragną?”

Przyjrzyjmy się pozycji Izraela tak często oczernianego przez lewicę. Jako sekularysta i niewierzący — i jako Żyd — uważam ideę żydowskiego państwa jako odpychającą. Ale jeżeli kiedykolwiek w historii usprawiedliwione było stworzenie państwa wokół religii, to biorąc pod uwagę światową skłonność do ludobójczego antysemityzmu, jest tak w przypadku Izraela, państwa żydowskiego. I jeżeli kiedykolwiek krytyka państwa religijnego była nieusprawiedliwiona, to jest tak w przypadku krytyki Izraela płynącej nieustannie z każdego zakątka świata muzułmańskiego (pamiętając o ludobójczych dążeniach w stosunku do Żydów tak wielu muzułmanów, które swobodnie wyrażają). Ci, którzy uznają moralną równoważność obu stron konfliktu izraelsko-palestyńskiego ignorują oczywiste różnice dotyczące zamiarów stron.

Więcej na: www.racjonalista.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign