Russel Blackford
Przyjmijmy, że w pewnym stopniu niechęć do islamu i poirytowanie muzułmanami oraz ich duchowymi przywódcami ma charakter quasi-rasistowski, wynikający z zaściankowości i ksenofobii, i być może głównie z ogólnej niechęci wobec Arabów.
Nieprzypadkowo większość krytyki ze strony społeczeństwa, skierowanej przeciwko islamowi jako religii oraz muzułmanom i ich praktykom, pochodzi od europejskich partii politycznych oraz związanych z nimi ugrupowań o silnie prawicowych zapatrywaniach, takich jak Front Narodowy (Front National- FN) we Francji oraz Brytyjska Partia Narodowa (British National Party- BNP) w Wielkiej Brytanii. Organizacje te zwykle promują skrajny, nawet dogmatyczny nacjonalizm połączony z czymś, co określają mianem obrony tradycji i wartości chrześcijańskich oraz zagrożonej „tożsamości chrześcijańskiej”. Dobrze się rozwijają, jako że ich sprzymierzeńcem jest strach przed obcymi kulturami oraz obawy przed zmianami.
Wyraźnym problemem dla krytyków islamu, którzy nie podzielają wartości wyznawanych przez skrajną prawicę, jest fakt, że mogą oni zostać „wrzuceni do jednego worka” z ekstremistami. Natomiast skrajnie prawicowym krytykom islamu udało się zyskać pewien poziom poważania poprzez przejmowanie niektórych kwestii i zajmowanie stanowiska, które wielu polityków i członków społeczeństwa uznaje za istotne. Na przykład niektórzy przedstawiciele skrajnej prawicy zaatakowali praktyki takie jak: wymuszone małżeństwa, honorowe zabójstwa, obrzezanie kobiet oraz bardzo konserwatywny strój dla kobiet, jak burka czy czador.
Jednocześnie wielu muzułmanów w krajach zachodnich nadal cierpi, będąc ofiarami podejrzliwości, nieporozumień o podłożu kulturowym i osobistym, dyskryminacji oraz jawnej nietolerancji, która czasami zmienia się w prześladowanie i przemoc. Skrajna prawica wykorzystuje fakt, że w niektórych środowiskach takie zjawiska mają miejsce i jednocześnie je promuje. W tej sytuacji nie jest rzeczą zaskakującą, gdy zjawisko takie jak islamofobia rozpoznawane jest przez naukowców, komentatorów politycznych oraz intelektualistów publicznych… i podejmowane są kroki, aby je zwalczać.
Sytuacja ta powoduje powstanie złożonego układu zalet, wad i ryzyka. Skrajna prawica czerpie korzyści z istnienia politycznie uznawanej krytyki myśli islamskiej i związanych z nią praktyk kulturowych. Idąc dalej, istnieje ryzyko, że słowo „islamofobia” będzie używane, aby demonizować i zastraszać osoby, których niechęć wobec islamu jest rzeczywiście umotywowana aspektami tej religii uważanymi przez nie za jej wady.
W szczególności powinniśmy pamiętać, że islam obejmuje idee, a w liberalnej demokracji idee stanowią dobry cel dla krytyki lub odrzucenia. Doktryny religijne doktryny wywierają wpływ na społeczną i polityczną postawę swoich wyznawców w sposób, który zasługuje na komentarz polityczny (korzystny lub nie), a wielu przywódców oraz organizacji religijnych wywiera ogromny nacisk i wykorzystuje swoją władzę. W publicznym interesie leży, aby całe to zjawisko podlegało kontroli i krytyce.
Nawet oportunistycznych ataków na islam – podyktowanych czymś na kształt idei rasistowskich lub skrajną narodową lub kulturową supremacją – nie można więc z miejsca odrzucać jako bezwartościowe.
Przecież istnieją przyczyny, dla których organizacje skrajnie prawicowe zapożyczyły argumenty wywodzące się z feminizmu i sekularyzmu. Argumenty te są przydatne właśnie dlatego, że są atrakcyjne pod względem intelektualnym i emocjonalnym, niezależnie od ich zalet dla skrajnie prawicowych oportunistów. Niezależnie od tego, kto wysuwa te argumenty, odnoszą się one w sposób przekonujący do pewnych elementów islamu lub przynajmniej do związanych z tą religią poglądów i praktyk. Bez względu na to, czy są one wysuwane przez takie organizacje jak BNP w dobrej wierze, czy też nie, nic nie stoi na przeszkodzie, aby inne osoby, które rzeczywiście interesują się tymi sprawami, również wysuwały je szczerze i być może przekonująco.
Dlatego też istnieją uzasadnione powody, żeby niektóre osoby, niebędące rasistami, supremacjonistami kulturowymi itp., krytykowały islam lub pewne jego formy, bądź przejawiały wobec niego niechęć. Dotyczy to ich dezaprobaty dla różnych doktryn, kanonów postępowania, towarzyszących im praktyk kulturowych i tak dalej, a także dla władzy sprawowanej przez przywódców islamskich i struktury organizacyjne. W tej sytuacji nie można z góry odrzucić wyrażania dezaprobaty lub odtrącenia, zakładając, że mają one podłoże rasowe. Takie odrzucenie jest ponadto zbyt wygodne dla tych, którzy pragną stłumić prawdziwą krytykę islamu.
Z tego wszystkiego płynie kilka nauk. Zgodnie z jedną z nich nie można oczekiwać, aby przeciwnicy islamu lub niektórych jego form milczeli, gdy oskarża się ich o rasizm lub quasi-rasizm, których podłożem jest „islamofobia”. W przypadku błędnego adresowania tych oskarżeń, mogą one jeszcze bardziej podnieść poziom emocji, choć mogą również doprowadzić do zastraszenia i uciszenia niektórych osób. Sugeruje to, że rozumiemy, iż quasi-rasizm nie stanowi podłoża dla wszystkich ataków na islam. W szczególności rozsądnie byłoby unikać przedstawiania krytyków islamu jako członków skrajnej prawicy lub jej naiwnych ofiar bez posiadania dodatkowych dowodów.
Z powyższego płynie również nauka dla krytyków islamu, którzy nie chcą być utożsamiani ze skrajną prawicą. Na początek muszą oni zrozumieć całą sytuację, w tym zjawisko przyjęcia przez skrajną prawicę głównych kwestii i argumentów. Może to zaowocować większą cierpliwością dla przeciwników, którzy oskarżają krytyków islamu o islamofobię, choć mimo wszystko niezbyt ułatwia przyjęcie takich zarzutów (i muszę stwierdzić, że trudno jest mi zachować cierpliwość, gdy widzę oszczerstwa rzucane na ludzi, którzy ewidentnie nie są rasistami).
Na bardziej praktycznym poziomie przeciwnicy islamu, którzy nie chcą być postrzegani jako sympatycy skrajnej prawicy lub jej naiwne ofiary, powinni dbać o wrażenie, jakie wywołują. Jeżeli jest to możliwe, powinni oni wyjaśnić zajmowane przez siebie stanowisko, dostarczając możliwie jak najwięcej szczegółów, dystansować się od osób o poglądach skrajnie prawicowych, które wysuwają podobne argumenty oraz unikać przemawiania z tej samej, co tamci, trybuny.
Są to jednak całkowicie dobrowolne wybory i istnieją tutaj pewne ograniczenia. Istotne jest sformułowanie: „jeżeli jest to możliwe”, ponieważ to, co jest możliwe w – powiedzmy – eseju filozoficznym, może nie być wykonalne w rysunku satyrycznym czy nawet w książce polemicznej kierowanej do szerszej grupy czytelników. Nie możemy rezygnować z umiejętności ludzi, których praktyka czy temperament nie pasują do asekuracyjnej komunikacji prowadzonej na wpół przepraszającym tonem. Nie musimy również zawsze komunikować się w sposób, który większość ludzi uzna za nudny i nijaki. Po przekroczeniu pewnej granicy stosowanie nadmiernej dyplomacji ma zbyt dużo ujemnych stron. Nie musimy tego robić przez całe życie. (db)
Russel Blackford jest australijskim pisarzem i filozofem o zapatrywaniach ateistycznych. W listopadzie ukaże się ksiązka jego współautorstwa „Dlaczego jesteśmy ateistami” (Czarna Owca).
Tłum: ACH
http://metamagician3000.blogspot.com/2011/06/islam-and-islamophobia-little-manifesto.html