Indonezja: chrześcijańska enklawa stawia opór islamizacji

Edy Rahmayadi, gubernator prowincji Północnej Sumatry, zaproponował ożywienie regionu jeziora Toba poprzez uczynienie go bardziej otwartym na muzułmańskich turystów, rosnącą siłę w globalnej turystyce, zwaną „turystyką halal”.

Pomysł obejmował uzyskanie certyfikatów halal dla tamtejszych restauracji i zbudowanie większej liczby meczetów.

Jezioro Toba jest atrakcją przyrodniczą; powstało na skutek wybuchu wulkanicznego 75 tys. lat temu i jest wielkim owalnym zbiornikiem, okolonym stromymi górami, z pełną zieleni wyspą w środku. Tutejsza turystyka boryka się jednak  z trudnościami od czasu azjatyckiego kryzysu finansowego w 1997 roku i wybuchów bombowych na Bali w 2002 roku. Zatonięcie w ub. roku promu z 160 pasażerami na pokładzie w głębokich wodach jeziora było następnym ciosem.

Krytycy stwierdzili jednak, że Rahmayadi posunął się za daleko, gdy zasugerował, by uregulować sprawę praktyki zdecydowanie nie będącej halal, czyli szlachtowania świń publicznie. Dla uczczenia urodzin lub ślubu, lokalni mieszkańcy zazwyczaj zabijają i dzielą na części wieprza na ucztę, czasami na czyimś podjeździe.

“Jeśli [muzułmańscy] turyści to zobaczą, nigdy nie wrócą nad jezioro Toba” –  powiedział reporterom Rahmayadi. Gdyby to było w jakimkolwiek innym miejscu Indonezji – kraju z największą liczbą muzułmanów na świecie — wielu by temu przytaknęło. Jednak jezioro Toba i okoliczny region są domem dla największej w tym kraju chrześcijańskiej etnicznej grupy mniejszościowej o nazwie Batak.

Nawróceni w dziewiętnastym wieku przez niemieckich misjonarzy (czasami  stawiających czoła wielkiemu niebezpieczeństwu ze względu na przypadki rytualnego kanibalizmu), Batakowie hodują świnie od wielu pokoleń. Ich kuchnia opiera się na wieprzowinie, często podawanej z grilla lub duszonej w pikantnym sosie ze świńskiej krwi.

Sama sugestia gubernatora, że ta tradycja mogłaby być ograniczona, doprowadziła do tego, że pewien lokalny aktywista Bataków ogłosił na drugą część miesiąca festiwal wieprzowiny, obejmujący wyścigi wieprzów, bekonowy konkurs kulinarny i budkę do robienia selfie z najwspanialszą lochą imprezy. “Świnie są tutaj cenne”, powiedział Togu Simorangkir, który postanowił zorganizować festiwal po przeczytaniu komentarzy  muzułmańskiego gubernatora na Facebooku. “Dają finansowe bezpieczeństwo. Rodzice nie pytają na dzień dobry dzieci, czy już jadły, tylko czy nakarmiły już świnie” – dodał aktywista.

Komentarz Rahmayadiego uderzył w czułą strunę. Batakowie w regionie mówią teraz, że nie chcą rezygnować ze swojej kultury, szczególnie gdy władza i wpływ islamu wdarły się głębiej w życie Indonezji. Spór ten obrazuje zawsze istniejące napięcia w kraju z ponad 300 etnicznymi grupami, rozrzuconymi na 17 000 wysp, praktykującymi sześć oficjalnie uznawanych religii, z których jedna dominuje politykę w Indonezji, przejawiając rosnące oznaki nietolerancji.

Uznawana kiedyś za awangardę nowoczesnego islamu, Indonezja przez ostatnie półtorej dekady skręciła w kierunku bardziej konserwatywnego podejścia do religii, będącego wyrazem arabskiego wahabizmu. Trzecia największa demokracja na świecie coraz częściej stosuje drakońskie prawa o bluźnierstwie, włączając w to ukaranie buddystki, która skarżyła się na zbyt głośne nawoływanie do modlitw w sąsiednim meczecie. Na Zachodniej Jawie podobny los może spotkać katoliczkę ze zdiagnozowaną schizofrenią po tym, jak szeroko rozpowszechniono wideo z nagraniem, na którym wchodzi w butach do meczetu i wprowadza tam psa – oba czyny są zabronione.

Zaproponowane ostatnio prawo, zabraniające uprawiania seksu poza małżeństwem jest postrzegane jako kolejny krok konserwatystów do narzucenia indonezyjskiemu społeczeństwu swojej woli. Ogólnokrajowe protesty skłoniły rząd do odłożenia uchwalenia tego prawa, co jest znakiem, że umiarkowana większość wciąż ma wielki wpływ na sytuację.

Około 90% z 270 milionów mieszkańców Indonezji uważa się za muzułmanów. Pozostała populacja to przede wszystkim chrześcijanie oraz  niewielkie społeczności hinduskie i buddyjskie. Chrześcijanie – protestanci i katolicy – spotykają się dość często z agresją i dyskryminacją. W ubiegłym roku, muzułmańska rodzina zamachowców samobójców zaatakowała trzy kościoły w Surabaya na Jawie, zabijając 13 osób i raniąc dziesiątki. Wiele jest również informacji o zamykaniu kościołów pod fałszywymi zarzutami, takimi jak brak właściwych zezwoleń.

“Państwo ułatwia dyskryminację mniejszości poprzez przepisy dotyczące religii – powiedział Andreas Harsono, badacz Indonezji w Human Rights Watch i autor książki ‘Race, Islam and Power’. – Chrześcijanie są marginalizowani. Jako największa z mniejszości cierpią najwięcej.”

Batakowie z Sumatry

Społeczności wokół jeziora Toba były dotąd pokojowo nastawione, chrześcijanie i muzułmanie żyli obok siebie, a kościoły i meczety stanowiły elementy krajobrazu. Po wypowiedzi gubernatora Rahmayadiego lokalne media pełne były nagłówków o jego pragnieniu narzucenia tak zwanej turystyki halal chrześcijańskiej enklawie. Krytycy atakowali go w mediach społecznościowych.

Pracownicy jego biura mówią, że gubernator jedynie zasugerował, żeby wprowadzić zasady sanitarne, które miałyby zapobiec zatruciu jeziora w trakcie uboju świń. Odrzucili krytykę, jako motywowaną politycznie, i opublikowali siedmiominutowe wideo na YouTube w obronie gubernatora, z dramatyczną muzyką w tle.

“Cała sprawa to nieporozumienie – i kłopot,” powiedziała Harvina Zuhra, szefowa biura prasowego gubernatora. Zuhra powiedziała, że sprawę połączono z chrześcijańskim oburzeniem w czasie, gdy miała miejsce ogólnokrajowa sprawa prominentnego muzułmańskiego kaznodziei, Abdula Somada, który przyrównał krzyż do znaku diabła. Abdul jest bliskim sprzymierzeńcem Rahmayadiego, dawnego generała armii, wybranego na gubernatora.

Jezioro Toba jest jedną z 10 okolic, które rząd centralny chce rozwinąć jako znaczącą atrakcję turystyczną w celu pobudzenia krajowego sektora turystycznego, znacząco koncentrującego się teraz na Bali. Rząd wyznaczył dla regionu cel jednego miliona turystów w ubiegłym roku. Było ich około 25 000.

Franky Sidabutar, sześćdziesięcioletni Batak, który wychował się wśród surowych wzgórz Samosir, powiedział, że jezioro Toba samo uczyniło siebie celem podróży dla każdego. Pamięta zachodnich turystów z plecakami, na wyspie, po raz pierwszy we wczesnych latach siedemdziesiątych. Tubylcy najpierw byli przestraszeni, myśląc, że cudzoziemcy są duchami wcześniejszych holenderskich kolonistów i starali się ich odpędzić. Sidabutar jest trzecim pokoleniem hodującym świnie i prowadzi dwie restauracje w zachodnim stylu. Przestrzegający zasad halal turyści nie są tu najlepszymi klientami. Jego 40 świń pomaga mu i jego rodzinie przetrwać gorszą część sezonu od października do grudnia.

“Nie rozumiem czemu mamy cokolwiek zmieniać – powiedział Sidabutar, noszący fryzurę z czarnych włosów w zachodnim stylu „na Elvisa” i koszulę z brązowo-złocistego batiku rozpiętą na piersi. – Muzułmańscy turyści przyjeżdżają tutaj od lat i nigdy nie narzekali. Dlaczego mamy ograniczać jezioro Toba, czyniąc je halal?”. Gubernator, dodał, wzbudził konflikt tam, gdzie go nigdy nie było. “Batakowie są teraz bardziej zjednoczeni w gniewie – powiedział. – Nie mamy problemu z większą ilością meczetów, ale jesteśmy przeciwko turystyce halal. To nie jest tutejsza tradycja.”

Oprac. Grażyna Jackowska na podst.: https://www.latimes.com/world-nation/story/2019-10-09/indonesia-lake-toba

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign