Pochodząca z Jemenu dziennikarka, Hana Al-Khamri, która większość swojego życia spędziła w Arabii Saudyjskiej, odwiedziła Vollsmose w Danii i poznała mieszkańców tej dzielnicy miasta Odense. Opowiada nam o tym spotkaniu.
„Wróciłam do arabskiego świata. To są moje pierwsze wrażenia po spotkaniu z mieszkańcami przedmieść Odense – Vollsmose. To miejsce nie przypomina żadnego arabskiego kraju, który znam. Wygląda tak, jakby Arabowie z Vollsomose utknęli w sposobie życia, jaki przywieźli ze sobą do Danii pierwsi imigranci, podczas gdy inne kraje arabskie kontynuowały rozwój.
———
Dyrektor szkoły Olav Nielsen trafił do gazet w zeszłym roku, gdy powiedział, że radzi żydowskim rodzicom nie zapisywać swoich dzieci do szkoły, którą kieruje. W tym samym czasie pewien blogger zwrócił uwagę, że Nielsen wspierał kampanię bojkotu Izraela. Z artykułu wynikało również, iż ma on w swoim gabinecie palestyńską flagę. Nie jest jasne, czy jego rada dla żydowskich rodziców wynika z antysemityzmu jego podopiecznych, czy jego własnego.
Idąc korytarzem w szkole Humlehave w Vollsmose, spotykam ośmioletnią dziewczynkę. Ma na głowie chustę. Pierwszy raz w życiu widziałam tak mała dziewczynkę w hidżabie. Nawet w Arabii Saudyjskiej, gdzie dorastałam, nigdy nie widziałam czegoś takiego. Nauczyciel mówi mi, że jej rodzice robią wszystko, co mogą, by uchronić swoje dzieci od wpływów duńskiego społeczeństwa.
W Humlehaveskolen około 90% uczniów ma imigranckie pochodzenie. Dziewczynka w chustce jest bardzo dobrym przykładem walki, jaka toczy się ciągle w szkole i w głowach dzieci. Chłopcy i dziewczynki opowiadają mi o tym, jak skomplikowane i dezorientujące jest dla nich spełnianie oczekiwań, norm i żądań, jakie wysuwają ich rodziny, i jednocześnie honorowanie wymagań duńskiego społeczeństwa, by się integrowały oraz zdobywały wykształcenie.
Dyrektor Olav Nielsen, jest w Vollsmose znaną postacią. Poza szkołą pracuje także z młodymi więźniami; wielu z nich było poprzednio uczniami w jego szkole. „Dzieci z wielu naszych imigranckich rodzin wychodzą z trudnych sytuacji. Kilkoro z nich widziało na własne oczy śmierć swoich ojców. Inne mają rodziców, którzy byli torturowani lub ucierpieli w trakcie wojny” – mówi. Na ścianie za nim wisi palestyńska flaga oraz zdjęcia byłych uczniów. W biurze jest też klatka z papugą. Nieslen wskazuje na nią palcem i mówi: „Ta papuga należy do jednego z moich uczniów. Odsiaduje wyrok w więzieniu i obiecałem mu, że zajmę się jego ptakiem, aż wyjdzie na wolność”.
Nielsen wyjaśnia, jak pochodzenie uczniów czyni ich podatnymi na złe wpływy: „Matki rzadko mają jakiekolwiek wykształcenie, ponieważ zostały wydane za mąż w młodym wieku. Większość rodzin, które mieszkają w Vollsmose, cierpi z powodu jakichś urazów: fizycznych, psychicznych lub mentalnych. Mamy tu nawet trochę młodzieży i starszych dzieci, które uciekły same lub z rodzeństwem do Danii.
Dyrektor zabiera mnie na lekcję do dziewięcioklasistów. Wśród 18 uczniów żaden nie ma etnicznie duńskiego pochodzenia. Wszyscy mogą opowiedzieć podobne historie o tym, jak wylądowali w Danii. Większość przybyła tu w bardzo młodym wieku. Zapytałam, dlaczego tak wielu starszych chłopców zaczęło sprawiać kłopoty. „Myślę, że popełniają przestępstwa i stwarzają problemy, ponieważ mają trudną sytuację rodzinną” – mówi Khaled i dodaje, że ma wrażenie jakby robił tylko to, czego żąda od niego rodzina. Jego głos jest smutny. Nauczyciel mówi, że Khaled ma dobrych rodziców, zainteresowanych przyszłością syna.
Amojgar, który pochodzi z irackiej części Kurdystanu, podnosi rękę i mówi: „Niektórzy stracili ojców na wojnie. Inni pochodzą z rozwiedzionych rodzin. Powodują tak dużo kłopotów, żeby pokazać, że są silni i mogą sobie poradzić z tym, co dzieje się na ulicach”. Ale Khaled przerywa mu i mówi, że jego zdaniem nastoletni chłopcy, którzy sprawiają tyle problemów, działają przede wszystkim przeciwko swoim surowym rodzinom, które wciąż im mówią co muszą i powinni robić, z kim mogą się zadawać i tak dalej. „Cały czas słyszymy ‘nie’. Oni zawsze decydują za nas i dlatego jest tak wielu zbuntowanych i nieposłusznych chłopaków. To forma protestu przeciwko rodzinom.” Rodzina Khaleda nie chce, żeby miał duńskich przyjaciół. Nie wie, dlaczego. “Nie słuchają mnie. Po prostu każą mi robić to, co ich zdaniem jest dla mnie najlepsze.”
Wielu chłopców w 9.klasie ma hiphopowe ubrania. Noszą spodnie tak nisko na biodrach, że widać bieliznę, a kiedy przechadzają się po korytarzu, cały czas pokazują sobie rękami różne znaki. Zapytałam ich, kim chcą być w przyszłości. Pięciu natychmiast mówi “nie wiem”, a trzech odpowiada, że chcą być biznesmenami albo prawnikami. Khaled mówi, że chce pójść na uniwersytet, bo wtedy zrealizuje marzenie swoich rodziców. Zauważam, że to głównie chłopcy odpowiadają na moje pytania. Dziewczynki rzadko coś mówią, ale jednak chcę wiedzieć, co myślą. Nie odpowiadają nawet, gdy zadaję im pytania wprost. Dyrektor Nielsen sugeruje, żeby chłopcy wyszli z sali. Kiedy zostaję sama z dziewczynkami, pytam je, dlaczego nie chciały nic powiedzieć przy chłopcach. „Jesteśmy nieśmiałe a chłopcy czasami komentują, gdy nie podobają im się nasze opinie, a my tego nie chcemy” – mówi Asia, somalijska dziewczynka w małej chustce na głowie. Sześć dziewczynek je nosi, trzy nie.
Pytam czy rodziny traktują je inaczej niż ich braci, ale zanim któraś ma szansę odpowiedzieć, wtrąca się Nielsen. Mówi, że jego córka, która jest ich równolatką, zapytała go kiedyś czy mogłaby spać ze swoim chłopakiem. Niektóre z dziewczynek uśmiechają się, inne wyglądają na zaskoczone i zakłopotane, jakby nie aprobowały tego, że dyrektor pozwolił córce pójść do łóżka z chłopakiem. „To jest duńska kultura. Rodzice powinni wyrażać swoje szczere opinie, ale powinniśmy szanować indywidualny wybór naszych dzieci, i ja uszanuję wybór mojej córki”- mówi Nielsen dziewczynkom. „Może rodzice powiedzą wam teraz, że moja córka jest dziwką i że ja jestem złym ojcem, ale u nas w taki sposób szanuje się dzieci i wychowuje je w równości wobec prawa”. Dyrektor wychodzi z sali, zostawiając mnie samą z dziewczynkami.
„Nigdy nie mogłabym powiedzieć, że jego córka jest dziwką. Ale Duńczycy są z innej kultury niż my” – odpowiada Asia, gdy pytam, co myśli o historii Nielsena. „To prawda, że chłopcy są inaczej traktowani w naszych rodzinach, ale gdyby dziewczęta dostały tę samą wolność, co chłopcy, mogłyby się pojawić problemy, na przykład gdyby któraś zaszła w ciążę. My mamy dużo do stracenia, a chłopcy nie – dodaje.
Ale Najah, która jest Palestynką, uważa że: „Chłopcy mają problemy, ponieważ mają dużo więcej wolności niż my”. Hafsa z Somalii się z tym nie zgadza: „To dlatego, że kontrola rodziny działa chłopcom na nerwy i wtedy powodują kłopoty”. Hafsa przedstawia się: „Jestem z Danii” – ale potem zmienia zdanie: „Nie, pomyliłam się. Jestem z Somalii”. Jej koleżanki zaczynają się śmiać, szczególnie, gdy znowu podkreśla, że nie jest Dunką. Dziewczynki w tej klasie pochodzą z Palestyny, Iraku, Iranu, Turcji i Somalii.
„Jesteśmy Duńczykami tylko na papierze” – mówi Hafsa – „Ale nie tak naprawdę”.
tłum.Veronica Franco