W wywiadzie opublikowanym przez „Forum” nr 51/52, Salaman Rushdie przedstawił swoje poglądy na kwestie społeczne i polityczne krajów islamskich.
Przypomnijmy, że na Rushdiego, indyjskiego pisarza pochodzenia muzułmańskiego, została przez ajatollaha Chomeiniego nałożona fatwa, wyrok śmierci, za napisanie książki „Szatańskie wersety” (pierwsze wydanie angielskie w 1988 roku, wydanie polskie 1992), w której uwagę niezadowolonych muzułmanów przyciągnęła fikcyjna postać Mahounda – kąśliwie i satyrycznie przedstawionego Mahometa. Fatwa została upubliczniona 14 lutego 1989 roku o godzinie 14 przez irańską stację telewizyjną, później również przez radio. Wydana w imię Allaha przez ówczesnego najwyższego przywódcę Iranu Ruhollaha Chomeiniego, wzywała wszystkich nieustraszonych i żarliwych muzułmanów do natychmiastowego zabicia zarówno autora, jak też całego grona osób zaangażowanych w wydawanie „Szatańskich wersetów” w różnych państwach świata.
Reakcje na fatwę były natychmiastowe i wściekłe. Bluźniercza książka została zakazana w wielu krajach, odbywały się demonstracje, na których wykrzykiwano: „Zabić heretyka!”, palono egzemplarze powieści przed meczetami, ścigano i atakowano osoby mające cokolwiek wspólnego z wydaniem książki. Wyrok śmierci na pisarza wywołał też międzynarodowy kryzys polityczny oraz falę ulicznych zamieszek. Unia Europejska odwołała swoich ambasadorów z Iranu, Wielka Brytania zerwała stosunki dyplomatyczne z Teheranem, natomiast w mediach angielskich arabscy kulturoznawcy i naukowcy deklarowali, że sami są gotowi zabić Rushdiego. Nawrócony na islam brytyjski piosenkarz Cat Stevens publicznie powiedział, że autor „Szatańskich wersetów” słusznie zasługuje na śmierć. Linie lotnicze British Airways w obawie przed zamachami bombowymi nie zgadzały się na przewożenie Rushdiego. Nie obyło się też bez bezpośrednich aktów okrucieństwa: zamordowano japońskiego tłumacza „Szatańskich wersetów”, włoskiego fizycznie zaatakowano, a wydawcę norweskiego tłumaczenia, Wiliama Nygaarda, postrzelono.
W obawie przed reakcjami muzułmanów, w Polsce nazwisko tłumacza nigdy nie zostało ujawnione (niektórzy uważają, że również z powodów marketingowych), natomiast w Izraelu upubliczniono je dopiero po śmierci autora przekładu w 1994 roku. W Wielkiej Brytanii doszło do prób podpalenia kilku księgarń, a w Turcji w Sivas w lipcu 1993 roku podczas demonstracji przeciwko publicznemu czytaniu fragmentów książki w ramach festiwalu literackiego zginęło 37 osób.
Sam Rushdie zareagował na fatwę zapaleniem papierosa, mimo że rzucił palenie kilkanaście lat wcześniej. Następnie został otoczony przez Scotland Yard aktywną całodobową ochroną – w ciągu czterech miesięcy zmieniał miejsce pobytu aż 56 razy. Z końcem XX wieku pogróżki zaczęły cichnąć, natomiast w 1998 roku prezydent Iranu Mohammad Chatami w trosce o poprawę stosunków z Wielką Brytanią oświadczył, że Iran nie zmierza już do unicestwienia pisarza i nie weźmie udziału w działaniach zagrażających życiu Salamana Rushdiego. Jednak wedle religii islamskiej nałożoną fatwę może odwołać tylko jej autor. Chomeini jednak zmarł w tym samym roku, w którym wydał fatwę.
* * *
W wywiadzie dla izraeskiego dziennika „Haarec” 64-letni Rushdie mówi o swoich osobistych odczuciach po postawieniu pomnika ofiarom ataków z 11 września 2001 roku w Nowym Jorku. Mówi, że bardzo dziwnie się czuł stojąc tam pierwszy raz po 10 latach od ataku i przypomina, że po 11 września wielu dziennikarzy przyznawało się, iż teraz dopiero zrozumieli, co oznacza być ofiarą islamu, i szkoda, że trzeba było aż takich wydarzeń, by to zrozumieć. Pisarz dodaje, że z drugiej strony takie wydarzenia uświadamiają ludziom inne straszne rzeczy, takie jak atak na „Szatańskie wersety”, lub też rzucają światło na liczne prześladowania w różnych częściach świata.
Na pytanie, dlaczego to zawsze muzułmanie reagują krwawymi atakami, gdy się ich krytykuje lub ośmiesza, dlaczego nie czynią tego chrześcijanie w stosunku na przykład do Martina Scorsese za film „Ostatnie kuszenie Chrystusa” lub Żydzi wobec Woody’ego Allena za ciągłe ich wyśmiewanie, odpowiada, że w świecie islamskim chodzi o władzę nad narracją. Znaczenia są narzucane przez duchownych, a nie przez historyków i uczonych. Kwestie społeczne i polityczne w konsekwencji rozwiązuje się w oparciu o Koran – jako ostateczną wykładnię, a nie księgę o wartości historycznej. Tworzy się zatem zasady rodem z VII wieku, nie mające nic wspólnego z nowoczesnym społeczeństwem i nie nadające się do rządzenia, nawet w przypadku posiadania niebagatelnych pieniędzy. Dodatkowo państwa islamskie są autorytarne, a władza ostatecznie dyktuje swoją wersję. Mimo że jednostki mogę wierzyć w wolność słowa, będą ścigane za wypowiadanie się inaczej niż chce tego władza. Sprawa jeszcze się pogarsza, gdy autorytaryzm władz znajduje oparcie w siłach nadprzyrodzonych. Zdaniem autora „Szatańskich wersetów” to, co go spotkało, miało większą moc i przykuło dodatkową uwagę, gdyż działo się w Wielkiej Brytanii i dotyczyło książki napisanej po angielsku, a nie po arabsku. W państwach autorytarnych, takich jak Arabia Saudyjska czy Egipt zabija się ludzi lub więzi za podobne rzeczy, jednak nie wzbudza to dużego zainteresowania.
Na pytanie o wolność osobistą Rushdie odpowiada, że od 10 lat może swobodnie poruszać się bez ochroniarzy, choć w 2000 roku, gdy przeprowadził się z Londynu do Nowego Jorku, w restauracji na Manhattanie kilkoro celebrytów opuściło lokal obawiając się jego towarzystwa. Na pytanie o strach przed atakami ze strony gorliwych muzułmanów autor odpowiada, że się nie boi, choć dalej dodaje, że żyjemy w czasach strachu, a ludzie, którzy ciągle się czegoś obawiają, sami się cenzurują – boją się pewnych tematów z uwagi na agresywne reakcje.
Zapytany, czy nie boi się pisać własnych wspomnień, odpowiada, że musimy przestać wywoływać w ludziach strach, bo żyjemy w społeczeństwach, w których wolno opisywać swoje historie. O sobie mówi, że jest pisarzem i pisząc wspomnienia po prostu wykonuje swoją pracę. W swojej powieści „Furia”, opublikowanej na kilka miesięcy przed wydarzeniami z 11 września 2001 roku „przewidział”, że Ameryka będzie ofiarą ataku terrorystycznego. W 2004 roku, na krótko przed atakami na pociągi w Madrycie, powiedział, że również Europa będzie ofiarą ataków. Obecnie jednak uważa, że epoka terroryzmu może dobiegać końca.
Zapytany o Arabską Wiosnę Rushdie odpowiada, że chodziło w niej nie tyle o religię, co o wolność i poprawę sytuacji gospodarczej. Cieszy się, że te rebelie zdają się podważać terrorystyczną ideologię, bo są lepsze sposoby zmieniania świata, niż wysadzanie się w powietrze i tym podobne „gówniane rzeczy” (ang. bullshit things). Rushdie był zadowolony z tego, że podczas tych wydarzeń ludzie działali w myśl prostego schematu: mówili co chcieli i działali, każdy mógł wstać i realnie zmienić swój kraj. Zaznacza jednak, że jeszcze długa droga przed nimi i w niektórych przypadkach ciężka walka. Wyraża opinię, że po rewolucji widać, iż ideologia terrorystów to przebrzmiała, wczorajsza piosenka.
Na pytanie o postulowaną kiedyś przez niego potrzebę reformy islamu, żeby dostosować go do zachodnich standardów, pisarz odpowiada, że chodzi nie tyle o sam islam, co o islamskie społeczeństwa. Nie można budować nowoczesnych społeczeństw na ideach sprzed tysiąca lat. Ludzie walczący o nowe państwa, o większą wolność osobistą i gospodarczą, o miejsca pracy, muszą mieć gdzie je realizować, jednak nie w oparciu o zasady z VII wieku. Jeśli kraje islamskie nie zaczną się przystosowywać do nowego świata, nadal będą biedne i niewydolne, bez szans na sukces gospodarczy, nawet jeżeli posiadają ropę.
W kwestii potencjalnej rewolucji wolnościowej w Iranie Rushdie uważa, że panuje tam większy ucisk niż gdziekolwiek, a władzę stanowią nie mułłowie, lecz Strażnicy Rewolucji. Przywołuje Hilary Clinton, która powiedziała, że Iran przekształca się z państwa religijnego w militarne. Represje osiągnęły tam taki poziom brutalności, że nikt nie odważy się protestować. Jednak wszystko może się stać, podobnie jak w Berlinie, gdzie na dwa tygodnie przed upadkiem muru nikt nie wierzył, że się to uda, i nagle rozsypał się on w pył.
* * *
W rocznicę fatwy Salaman Rushdie wciąż otrzymuje „kartki walentynkowe” z Iranu przypominające mu o jego wyroku. Zdaniem islamistów fatwa wciąż obowiązuje – potwierdził to ajatollah Ali Chamenei w 2005 roku w przemówieniu do wiernych pielgrzymujących do Mekki. 14 lutego 2006 roku irańska państwowa agencja informacyjna także podała wiadomość, że fatwa jest nadal aktualna i nie będzie cofnięta.(p)
Na podstawie: „Już się nie boję. Fatwa trwa. Pisarz wyszedł z ukrycia”, [w:] Forum, nr 51/52, 2011, wywiad, rozm. Gidi Weitz, przedruk z: Haarec, 14.10.2011.
Opracował Michał Zieliński.
Pełna wersja wywiadu po angielsku: http://www.haaretz.com/weekend/magazine/interview-salman-rushdie-is-not-afraid-1.389961