Europa przechodzi na islam

Imigranci mieli pomóc Europie utrzymać szczodry system przywilejów społecznych. Ale oni też się starzeją. Gdy osiągną wiek emerytalny, nie podziękują za gościnę i nie wrócą do Algierii, Maroka czy Turcji.
islam-w-europie
Po masakrze w bazie wojskowej Ford Hood w Teksasie amerykańskie media pilnowały, aby nie koncentrować się na tym, że morderca to muzułmanin. Straszliwego aktu dokonał, z niejasnych pobudek, zagubiony, samotny człowiek. Ta słuszna powściągliwość zawierała jednak mocną dawkę dydaktyki i starań o polityczną poprawność, czasem wręcz obrażającą inteligencję i wrażliwość odbiorcy. Podobny ton przebija przez całą niemal, skądinąd skromną, publiczną dyskusję na temat obecności islamu w Europie, rozmijając się ze społecznymi odczuciami i obawami.

Kto na kogo pracuje

Przy okazji szwajcarskiego referendum, którego wynik to zakaz budowy minaretów, Ian Buruma napisał (Gazeta Świąteczna z 12-13 grudnia 2009 r.), że przeprowadzone na ten sam temat w innych krajach europejskich mogłoby dać zaskakująco podobny rezultat. Badania rzeczywiście pokazują rosnącą w Europie niechęć wobec imigracji w ogóle, a muzułmanów w szczególności. Ponad połowa Europejczyków uważa, że w ich krajach żyje zbyt wielu obcokrajowców, a mniej niż 20 proc. uważa, że imigracja dobrze służy ich krajom. Kiedy Europejczycy niepokoją się o długofalowe możliwości asymilacji imigrantów, ich obawy dotyczą nie Polaków, Węgrów czy Wietnamczyków, ale przede wszystkim muzułmanów. Gdyby w latach 50. i 60., kiedy zaczęła się na dobre imigracja z Turcji, Maroka Algierii i innych krajów muzułmańskich, Europejczykom przyszło do głowy, że pół wieku później na ich kontynencie pojawią się tysiące meczetów, mało prawdopodobne, aby na tę imigrację przystali.

Przed 11 września 2001 roku zastrzeżenia wobec imigrantów nie miały wiele wspólnego z islamem. Po tym dniu myśl o piątej kolumnie wdarła się do europejskiej świadomości. Drapieżna książka Oriany Fallaci Wściekłość i Duma została bestsellerem 2002 roku we Włoszech. Bernard Lewis, historyk z Princeton, zapytany w 2004 roku przez niemiecką gazetę, czy Europa będzie supermocarstwem pod koniec XXI wieku, odpowiedział: Europa będzie częścią arabskiego zachodu, Maghrebu. W 2006 roku burmistrz Madrytu powiedział, że jego miasto nie jest i nie chce być multikulturowe. Dziś w Europie jest około 20 milionów muzułmanów (jeśli liczyć muzułmanów na Bałkanach). Spora ich część to nie imigranci, ale ludzie, którzy już tutaj się urodzili – dzieci, a nawet wnuki tych, którzy przybyli do Europy przed wielu laty. Niepokój o szybko rosnącą ich liczbę, zważywszy częste i widoczne kłopoty z asymilacją, owocuje także szerszymi rozważaniami na temat korzyści z imigracji.

W książce Reflections on the Revolution in Europe [Rozważania o rewolucji w Europie] amerykański dziennikarz Christopher Caldwell pisze, że korzyści ekonomiczne spowodowane napływem imigrantów do Europy w minionym półwieczu były stosunkowo niewielkie i dość szybko się skończyły, zaś zmiany społeczne, jakie wywołały, są ogromne i trwałe. Podkreśla, że imigracja na wielką skalę, w połączeniu z rozbudowanym systemem zabezpieczeń socjalnych, jakie tradycyjnie oferują bogate kraje Europy Zachodniej, to mariaż niefortunny dla europejskiego podatnika – zmieniający kulturę Europy w stopniu i tempie, które mało kto mógł sobie wyobrazić czterdzieści lat temu. To, że blisko połowę imigrantów do Europy stanowią muzułmanie, zwolni tempo i zwiększy koszt europejskiej integracji.

Europa starzeje się i brakuje jej rąk do pracy. Pierwsze stwierdzenie nie podlega dyskusji. Z drugim można polemizować. Gdyby było prawdziwe, Europa nie miałaby bezrobotnych. Deficyt siły roboczej, który mieli załatać cudzoziemcy, był często dotkliwy, ale rzadko chroniczny. Algierczycy, przybyli do pracy w zakładach włókienniczych Francji, tylko odrobinę przedłużyli żywot tych fabryk. Ale zostali, gdy fabryki padły. I wielu pracy już nigdy nie znalazło. Podobnie rzecz się miała we włókiennictwie na północy Anglii czy w kopalniach zagłębia Ruhry. Imigracja zarobkowa do Europy Zachodniej wypełniła lukę w obumierających, a nie nowych, dynamicznych sektorach gospodarki. Dlatego czterdzieści lat temu z Turków mieszkających w Niemczech pracowała większość populacji (więcej niż spośród lokalnych Niemców), a dziś cierpią na masowe, sięgające w niektórych regionach 40-proc. bezrobocie. Są trzykrotnie bardziej niż Niemcy zależni od zasiłków dla bezrobotnych.

Więcej na: wyborcza.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign