Uniemożliwienie radykalnemu islamowi zdobycia przyczółka w północnej Afryce jest dla Europy kwestią przetrwania.
W świecie geopolityki, mapa jest proroczym instrumentem.
Weźmy pod uwagę ostatnie wstrząsy polityczne w Egipcie oraz nieuniknione pojawienie się Bractwa Muzułmańskiego w nowym rządzie w Kairze. Rozważmy stale rosnącą obecność i wpływy radykalnego islamu, w takich krajach jak Algieria, Tunezja, Libia, Etiopia, Erytrea, Somalia, Jemen, Irak, Liban i Pakistan. Jeśli ekstremiści islamscy zdobędą tam przyczółki, czy doprowadzi to do zmian na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce? A jeśli tak, to gdzie?
Aby uzyskać odpowiedź, wystarczy przestudiować mapę.
Łatwo zauważyć, że radykalny islam staje się potężną kontrolującą siłą w południowych i wschodnich rejonach Morza Śródziemnego. Komu to najbardziej zagraża? W zasadzie w każdy sposób – polityczny, ekonomiczny, strategiczny, demograficzny i kulturowy – grozi Europie.
W artykule trafnie zatytułowanym: “Jeżeli dla Młodych Arabów to jest ich rok 1989, Europa musi być przygotowana na odważną odpowiedz”, Timothy Garton Ash ostrzegł na łamach „Guardiana”, że jeśli potężne antyzachodnie islamistyczne siły zdobędą przewagę w Egipcie i w Afryce Północnej, „powstanie wiele nowych Iranów”, a wtedy „niech bóg ma nas w swojej opiece”.
Stawka o jaką gra Europa na obszarze Morza Śródziemnego jest bardzo wysoka. Ash stwierdza wprost: „Nie wiem, co innego jest ważniejsze dla podstawowych interesów Europy” .
Niestety, w tym kontekście niewielu komentatorów poza Ashem analizowało wzrost znaczenia radykalnego islamu w Egipcie, Tunezji i w całym świecie arabskim. Z drugiej strony, niektórzy europejscy przywódcy dokładnie wiedzą o co grają. Na przykład w zeszły piątek były minister spraw zagranicznych Joschka Fischer w artykule, który wzbudził ogromne zainteresowanie, ostrzegał, że „Europa powinna myśleć o rejonie Morza Śródziemnego w kategoriach geopolitycznych, a nie tylko finansowych”. Przyglądając się, jak europejskie elity traktują wydarzenia w Egipcie, Fischer podkreśla, że ”Unia Europejska na obszarze Morza Śródziemnego nie ma problemu finansowego, lecz strategiczny – wymagający bardzo szybkiego rozwiązania.”
Mapa zasięgu radykalnego islamu i jego strategicznych punktów.
Inaczej mówiąc, możliwość utraty południowych i wschodnich krajów śródziemnomorskich na rzecz radykalnego islamu jest większym problemem, niż kryzys w strefie euro.
Aby zrozumieć niepokój Fischera, trzeba przyjrzeć się mapie Morza Śródziemnego, biorąc jednocześnie pod uwagę rosnące wpływy radykalnego islamu w Egipcie, Tunezji, Libii oraz w krajach położonych w północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie.
Jednym z najważniejszych strategicznie miejsc jest Cieśnina Gibraltarska, która przylegając do południowych wybrzeży Hiszpanii oddziela Europę od Afryki. Jest przesmykiem morskim, będącym bramą do Morza Śródziemnego. Co roku ponad 80 000 statków, wiozących towary do i z europejskich głównych portów, szczególnie Hiszpanii, Włoch i Grecji, przeprawiają się przez tę bramę. Port na Gibraltarze to jeden z najruchliwszych i najważniejszych portów w Europie.
Już 15 mil morskich od Gibraltaru można dojrzeć wybrzeże Maroka – ruchliwego, 31-milionowego kraju, w 98 procentach muzułmańskiego. Sytuacja w Maroku jest względnie stabilna, ale eksperci mówią, że w ostatnich latach islamskie organizacje terrorystyczne rozprzestrzeniły się w tym kraju. Niektóre zjednoczyły siły z narkotykowymi kartelami, szmuglującymi swoje towary do Europy. Inne aktywnie pracują nad przejęciem władzy w Maroku.
Co więcej, sąsiadująca z Marokiem Algieria stała się wylęgarnią terrorystów. Według byłego oficera CIA i eksperta od terroryzmu, Charlesa Allena, Al-Kaida używa Algierii jako miejsca szkoleniowego oraz „jest organizacją patronacką dla przeróżnych sunnickich organizacji terrorystycznych, zdecydowanych zaatakować, gdy tylko reżimy w Algierii, Tunezji, Libii i Maroku zaczną ustępować”, powiedział Allen. Inny ekspert określił ten rejon jako miejsce koncentracji działań Al-Kaidy, kolejne po Afganistanie.
Dla Europy, rosnące wpływy radykalnego islamu na terytoriach przylegających do kluczowych miast położonych wzdłuż linii brzegowej Afryki, stanowią poważne zagrożenie!
Około 1600 km na wschód od Maroka leży Tunezja, która po odsunięciu od władzy ostatniego despotycznego prezydenta szykuje się do demokratycznych wyborów nowego rządu. Nikt jednak nie wie, jak będzie wyglądał ów nowy rząd, choć eksperci przewidują, że islamskie ugrupowania polityczne będą miały w nim swój spory udział. Główna islamska partia, Ennahdha – znana z antyzachodnich, ekstremistycznych korzeni – przewiduje zdobyć znaczącą władzę.
Dla Europy Tunezja jest niezmiernie ważna. Wybrzeża Sycylii leżą tylko 240 km dalej. Rejon ten historycznie był miejscem wypadowym dla armii, które – przez półwysep Apeniński – najeżdżały Europę. Powstanie w Tunezji rządu identyfikującego się z radykalnym islamem i prawdopodobnie przychylnego powstaniu islamskiego kalifatu, oznacza strategiczne zagrożenie dla Europy.
Popatrzmy jeszcze na kanał Sueski, który przecina Egipt, łączy Morze Śródziemne z Morzem Czerwonym oraz Oceanem Indyjskim. Codziennie 2 lub 3 miliony baryłek ropy naftowej przepływa przez kanał i dalej, rurociągiem, przez pustynię Suez, kontrolowaną przez Egipt. Około dwie trzecie tej energii dostarczana jest do Europy, gdzie stanowi 5 do 7 % zużycia ropy naftowej na kontynencie. Jak powiedział Joel Hilliker w zeszłym tygodniu – gdy Bractwo Muzułmańskie zdobędzie władzę w Kairze, będzie mogło zamknąć Kanał Sueski, zatrzymując przepływ ropy i towarów. Dla Europy przejęcie Kanału Sueskiego przez radykalnych islamistów byłoby strategiczną i finansową katastrofą.
Poza Egiptem, radykalny islam pojawił się także w Erytrei, Etiopii, Somalii i Jemenie. Oprócz Etiopii, każdy z tych krajów przylega do Morza Czerwonego lub do Zatoki Adeńskiej, ruchliwych wybrzeży łączących Morze Arabskie ze Śródziemnym oraz Azję z Europą. Oprócz szlaku morskiego, na wybrzeżach Morza Czerwonego i Zatoki Adeńskiej usytuowane są największe porty, zaopatrujące świat w ropę naftową. Myśl o tym, że Morze Czerwone dostałoby się pod wpływ radykalnego islamu jest dla Europy strategicznym i ekonomicznym koszmarem!
Innym bardzo ważnym przesmykiem jest Cieśnina Dardanelska oraz Morze Marmara, które łączą Morze Czarne z Morzem Śródziemnym. Historycznie, miejsca te wyznaczały granicę pomiędzy Europą a Bliskim Wschodem. Dzisiaj, obydwa te istotne szlaki morskie są kontrolowane przez Turcję. Od czasów II wojny światowej Turcja ocieplała relacje Bliskiego Wschodu z Zachodem, szczególnie z Europą. Z punktu widzenia Europy, jak długo Turcja pozostawała świecka i zorientowana proeuropejsko, nie było powodu do obaw o te szlaki handlowe.
Jednak w ciągu ostatnich lat, Turcja dała Europie wiele do myślenia. Niepokojący jest wzrost politycznych i religijnych wpływów islamskich radykałów w Turcji, jak również fakt, że Istambuł stracił zainteresowanie utrzymywaniem poprawnych stosunków z Zachodem, z Europą. Widać złowieszczą tendencję do faworyzowania muzułmańskich sąsiadów, w szczególności Iranu. W tym tygodniu Turcja i Iran zacieśniły dyplomatyczny i polityczny sojusz podpisując porozumienie, które potroi dwustronną wymianę handlową pomiędzy tymi dwoma krajami.
Dla Europy sama myśl o tym, że mułłowie irańscy mogliby wykorzystać relacje z Turcją do zdobycia kontroli nad cieśniną Dardanelską i Morzem Czarnym jest powodem do alarmu.
Prawdę mówiąc, kiedy popatrzymy na mapę i prześledzimy wzrost radykalnego islamu, trudno jest przecenić ważność Morza Śródziemnego dla Europy. Historycznie należy ono do Europy. Strategicznie, Cieśnina Gibraltarska, wybrzeże Tunezji, kanał Sueski wraz z Morzem Czerwonym, Cieśnina Dardanelska i wyspa Cypr są absolutnie niezbędne do utrzymania europejskiego bezpieczeństwa narodowego.
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy, stało się jasne że radykalny islam – gwałtowna antyzachodnia, pełna przemocy, agresywna i bezwzględna siła – jest zaangażowany w kampanię przejęcia kontroli nad południową flanką Europy. Iran przewodzi temu powstaniu. Widać, że Europa zaczyna zdawać sobie z tego sprawę. Bezczynność nie jest rozwiązaniem.
To wyjaśnia dlaczego Joschka Fischer błaga Europę, aby poważnie zaangażowała się w Północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza w krajach, które dostały się pod wpływ sił radykalnego islamu. „Urzędnicy w Brukseli i główne rządy europejskich krajów nie powinny stosować politycznych i ekonomicznych półśrodków, kiedy chodzi o państwa na Bliskim Wschodzie”, napisał. W przyszłości Unia Europejska weźmie prawdopodobnie pod uwagę radę Fischera i zaangażuje się bardziej bezpośrednio w sprawy północnej Afryki i Bliskiego Wschodu. Stawka jest za wysoka, aby nic nie robić. Co ważniejsze, wzrost radykalnego islamu w rejonie Morza Śródziemnego – który Winston Churchill nazwał miękkim podbrzuszem Europy – będzie motywował Europę do utrzymania supremacji politycznej, ekonomicznej i militarnej na tym obszarze.
To pewne, że wydarzenia w Egipcie przekonują Europę, iż jeśli chce przetrwać jako jednolita siła, chce mieć nieprzerwany dostęp do energii i bogactw Afryki oraz Bliskiego Wschodu, jeśli chce zatrzymać atak radykalnego islamu na chrześcijaństwo oraz jeśli chce pozbyć się islamskich ekstremistów z kontynentu, to musi rozwinąć polityczną i militarną siłę, aby stawić czoła Iranowi i jego islamskim poplecznikom.
Przyjrzyjcie się Europie. Ona wie, że nie da się uniknąć walki z radykalnym islamem. Nadszedł czas, aby odzyskać region Morza Śródziemnego.(ziu)
Brad Macdonald
Tłum.: EL