Wywiad z Bassamem Tibi, przeprowadzony dla „Kleine Zeitung”, największego dziennika regionalnego w Austrii.
Cheradenine Zakalwe, Kleine Zeitung: Kiedy patrzy pan na rewolucje przetaczające się właśnie przez Afrykę Północną, co u pana przeważa, troska czy radość?
Bassam Tibi: Powiedziałbym, że mam mieszane uczucia, odczuwam zarówno nadzieję, jak i troskę. Nadzieję budzi fakt, że duża część arabskiej populacji wychodzi na ulice i bez obaw wyraża swe niezadowolenie. Boję się jednak, że islamiści, na przykład w Egipcie, przygotowują się już do przejęcia władzy w imię demokratyzacji. Ruchy islamistyczne są jedynymi aktorami na tamtejszej scenie politycznej, którzy naprawdę wiedzą, czego chcą. W czasach represji stanowili jedyną opozycję, działającą w ukryciu i posiadającą ośrodki dowodzenia w Europie: w Niemczech, Wielkiej Brytanii i w krajach skandynawskich.
Również w Austrii?
Tak, również w Austrii. Bractwo Muzułmańskie jest tu obecne na wielką skalę i ma znaczne wpływy. Byli chronieni przez tutejszą konstytucję.
Czy utworzenie demokratycznego państwa wspólnie z Bractwem Muzułmańskim jest niemożliwe?
Oni prowadzą podwójną grę: na zewnątrz, w publicznych wypowiedziach opowiadają się za wolnością i demokracją; w swych własnych kręgach nie ukrywają, że ich nadrzędnym celem jest utworzenie państwa opartego na zasadach szariatu. Ale szariat i demokracja dadzą się połączyć tak, jak ogień i woda. Chociaż w demokratycznym społeczeństwie jest też miejsce dla ruchów o poglądach niedemokratycznych, nie powinno się im przekazywać władzy. A coś takiego obserwujemy właśnie w Turcji.
W Turcji?
Turcja jest formalnie krajem demokratycznym, w którym rząd wybierany jest w demokratycznych wyborach. Jednak rządząca teraz partia AKP nie jest partią demokratyczną, tylko islamistyczną i rządzi krajem jak państwem jednopartyjnym. Obecnie 163 tureckich dziennikarzy przebywa w więzienu bez należytego procesu. Ktokolwiek krytykuje dziś premiera Erdogana, jutro zostanie aresztowany. AKP stopniowo wciela w życie plan islamizacji kraju z pomocą formalnie demokratycznych procedur.
Jednocześnie Turcja tworzy nową oś przymierza z Iranem.
Politycznie rzecz biorąc Turcja staje się regionalną potęgą i dobre relacje z Iranem są dla niej bardzo ważne.Turcja nadal jest członkiem NATO i ubiega się o członkostwo w Unii Europejskiej. Równocześnie powoli oddala się od zachodniego przymierza i wyrasta na regionalne mocarstwo na Bliskim Wschodzie, przyjmując częściowo antyzachodni charakter.
Czy Unia Europejska zrobiłaby mądrze oferując Turcji członkostwo by zapobiec temu przymierzu [z Iranem]?
Wiara w skuteczność takiego posunięcia świadczy o wielkiej naiwności Europejczyków. Wielu twierdzi, że Turcja po wejściu do Unii Europejskiej na pewno by się zdemokratyzowała. Ale UE nie jest klubem na rzecz demokratyzacji. Albo spełnia się kryteria akcesyjne, albo nie. Grecja także stała sie członkiem strefy euro na podstawie sfałszowanych danych. Jednak obecność Grecji w strukturach unijnych nie sprawia, że gospodarka tego kraju ma się lepiej. To samo dotyczy Turcji i demokracji. Po opublikowaniu przecieków z Wikileaks wiemy jedno: turecki minister spraw zagranicznych powiedział w prywatnej rozmowie, że Turcja chce zostać członkiem UE, by móc łatwiej szerzyć islam w Europie.
Czy jest pan całkowicie przeciwny akcesji Turcji do Unii Europejskiej?
W 1998 roku opowiadałem się za przystąpieniem Turcji do UE. W tym czasie kraj ten jeszcze nie był pod rządami islamistów. Wciąż nie mówię nie, ale musimy bardzo uważnie obserwować co się tam dzieje. Jeśli Turcja będzie kontynuować swój marsz w stronę islamizmu, Europejczycy powinni zamknąć przed nią drzwi. Nie chcę, by kraj kontrolowany przez islamistów stał się koniem trojańskim, który doprowadzi Unię Europejską do upadku.
Prezydent Abdullah Gül był w Austrii z wizytą państwową i co ciekawe, spotkał się z przedstawicielami islamskiego zrzeszenia studentów. Czy myśli Pan, że coś się za tym kryje?
Tak. Kiedy Gül był jeszcze ministrem spraw zagranicznych poprosił niemiecki rząd federalny, żeby ten usunął islamistyczny ruch “Milli Görüs” z listy ruchów niezgodnych z konstytucją i niedemokratycznych. Niemieckie władze wytknęły mu, że w demokratycznym kraju administracja publiczna jest niezależna. Gül nie mógł tego zrozumieć. Kiedy były prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton miał problemy w związku ze sprawą Moniki Lewinsky, syryjski prezydent zapytał amerykańskiego ambasadora, dlaczego Clinton po prostu nie aresztował prokuratora zajmującego sie sprawą. Dokładnie w taki sposób myśli Gül.
Dwadzieścia lat temu wysunął pan koncepcję euroislamu, czyli islamu świeckiego, który odcina się od prawa szariatu. Czy od tego czasu europejscy muzułmanie zbliżyli się do tego ideału?
Mam swoich zwolenników. W zeszłym roku w Niemczech założyli ruch pod nazwą: Stowarzyszenie Demokratycznych Muzułmanów w Europie. Nie jestem jednoosobowym ruchem, ale muszę szczerze przyznać, że islamiści w Europie, także tutaj w Austrii, są silniejsi od nas. Mają więcej pieniedzy, więcej środków. Nieżyjąca już minister spraw wewnętrznych Liese Prokop zaprosiła mnie kiedyś do dialogu z byłym przywódcą muzułmańskiej wspólnoty religijnej. Ten tłumaczył mi, że jego stowarzyszenie doszło do wniosku, iż mój model stanowczo musi zostać odrzucony. Powiedziałem wtedy: „Skoro nie chcecie europejskiego islamu, to znaczy, że nie jesteście za integracją”. Na znak protestu wstałem i wyszedłem. Z tymi ludźmi nie da się poważnie dyskutować. (rol)
Rozmawiała Cheradenine Zakalwe, Kleine Zeitung
Bassam Tibi, urodzony w Syrii muzułmanin, przeprowadził się do Niemiec, uzyskał niemieckie obywatelstwo i został profesorem nauk politycznych i stosunków międzynarodowych. Stworzył koncepcję euroislamu, argumentując, że muzułmanie w Europie muszą zreformować swoje zrozumienie religii i porzucić koncepcje szariatu oraz dżihadu, żeby stać się prawdziwymi Europejczykami.
Tłum. BL
Źródło: http://www.aysor.am/en/news/2011/05/30/sasunyan/