Doktryna Obamy: wspieranie radykałów na Bliskim Wschodzie

Barry Rubin

Długa jest historia mocarstw zachodnich, które wierzyły, że potrafią manipulować lub pracować z radykalnymi arabskojęzycznymi państwami albo ruchami, by przerobić porządek lokalny. Wszystkie źle skończyły.

W latach 1880. i 1890. Niemcy były przekonane, że mogą zwrócić siły dżihadu przeciwko rywalom brytyjskim, francuskim i rosyjskim. Kaiser prezentował siebie jako przyjaciel świata muzułmańskiego, a propaganda niemiecka czyniła nawet aluzje, że ich władca przeszedł na islam.

Podczas pierwszej wojny światowej Niemcy rozpoczęły dżihad, poparty proklamacją osmańskiego kalifa. Mądrzejsze głowy ostrzegały, że władca osmański nie jest władny proklamować dżihadu oraz że wzbudzenie ducha dżihadu może spowodować masakrę chrześcijan w imperium. Zignorowano ich.

Umizgi Obamy nie działają na islamistów

Umizgi Obamy nie działają na islamistów

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W rezultacie niewielu odpowiedziało na wezwanie do tego dżihadu; Ormian masakrowano przy co najmniej biernym współudziale rządu niemieckiego.

Niemniej Adolf Hitler, wśród którego towarzyszy było wielu weteranów wcześniejszej strategii dżihadu, próbował tego samego podczas drugiej wojny światowej. Tym razem masakrowanymi kozłami ofiarnymi mieli być Żydzi na Bliskim Wschodzie. Mimo jednak bliskiej współpracy (między innymi) przywódcy Arabów palestyńskich, Hadż Amina al-Husseiniego i Bractwa Muzułmańskiego, porażka armii niemieckich wraz z innymi czynnikami (niekompetencja, niedotrzymywanie obietnic przez Arabów i priorytety Niemców) przeszkodziły temu sojuszowi w odniesieniu sukcesu.

Nawiasem mówiąc, kolaborantami nazistów było to samo Bractwo Muzułmańskie, z którym Stany Zjednoczone są sprzymierzone dzisiaj. Istnieje olbrzymia ilość dowodów w archiwach, włącznie z dokumentami pokazującymi, że naziści płacili Bractwu i dostarczali mu broni do zabijania chrześcijan i Żydów podczas rebelii.

Nie ma żadnych dowodów, że Bractwo Muzułmańskie zmieniło swoje stanowisko. [ 1 ]

Czy nie można by oczekiwać, że zachodnie środki masowego przekazu wspomną, iż główny sojusznik USA w świecie arabskim — którego oddziały otrzymują obecnie broń amerykańską — był kolaborantem nazistów i nigdy nie wyrzekł się swoich antyzachodnich, antychrześcijańskich i antyżydowskich poglądów?

Na ile Braterstwo zmieniło zdanie od czasu, kiedy człowiek, który nadal jest jego przywódcą, Muhammad al-Badi, wyjaśniał w październiku 2010 r., że reżim egipski zostanie obalony, a wtedy Bractwo rozpocznie dżihad przeciwko słabej i wycofującej się Ameryce?

W 1939 Brytyjczycy oferowali rezygnację z Deklaracji Balfoura i wycofanie się z obietnicy ojczyzny żydowskiej w zamian za zdobycie poparcia Arabów w zbliżającej się wojnie. Frakcja radykalnych islamistów-nacjonalistów odrzuciła tę ofertę, chociaż umiarkowani Arabowie chcieli ją zaakceptować. Po drugiej wojnie światowej Brytyjczycy postanowili zabezpieczyć swoje interesy w tym regionie. Większość studentów dzisiejszych uczy się, że zrobili to przez stworzenie Izraela. W rzeczywistości Brytyjczycy byli oczywiście przeciwni temu. Wierzyli, co jest zrozumiałe, że odniosą większe korzyści z umizgów do Arabów. Rezultatem było utworzenie Ligi Arabskiej, organu, który Brytyjczycy sądzili, że będą mogli kontrolować. Oczywiście Liga Arabska stała się wehikułem antyzachodniego radykalizmu.

Na początku lat 1950. Stany Zjednoczone sądziły, że mogą zrobić coś dobrego, co będzie także leżało w ich interesie. Poprą przejęcie władzy przez umiarkowane elementy, które zmodernizują swoje kraje. Ameryka nie będzie dłużej odpowiedzialna za skorumpowanych dyktatorów, ale zdobędzie wdzięczność wyzwolonych, żyjących w dobrobycie ludzi.

Pierwszym posunięciem było zachęcanie do zamachu stanu w Egipcie w 1952 r., co ostatecznie doprowadziło do władzy Gamala Abdela Nassera. [ 2 ]

Następny próbował Związek Radziecki i wpakował w świat arabski mnóstwo pieniędzy i broni, sądząc, że być może radykalizacja sojuszników będzie oznaczała długotrwałe, korzystne partnerstwo. Także ta próba nie udała się. Proszę pamiętać, że nie tak dawno temu Egipt, Syria i Irak były sojusznikami ZSRR. Teraz także ta inwestycja przepadła.

Jedną z sił wspieranych przez Związek Radziecki było OWP (Organizacja Wyzwolenia Palestyny). Choć ludzie o dobrych intencjach zapoczątkowali „proces pokojowy” w latach 1990., twierdząc, że władza doprowadzi do umiarkowania radykałów i ustabilizowania regionu, to także nie wyszło zbyt dobrze.

Francuska polityka pomagania ajatollahowi Ruhollahowi Chomeiniemu (tak jak Francja dziesięciolecia wcześniej pomagała palestyńskiemu kolaborantowi z nazistami, Aminowi al-Husainiemu) w Paryżu, sądząc, że jest to sposób rozszerzenia wpływów francuskich na Bliskim Wschodzie, skończyła się fiaskiem.

Choć w owym czasie była to zrozumiała polityka, Stany Zjednoczone popierały dżihad w Afganistanie przeciwko inwazji radzieckiej. Nie jest prawdą, że Stany Zjednoczone w którymkolwiek momencie popierały Osamę bin Ladena. Ostatecznie jednak, pośrednio i niezamierzenie, wsparły talibów i Al-Kaidę, a więc atak 11 Września na Amerykę wyrósł z tych wydarzeń.

Proszę pamiętać, że chodziło o wybranie mniejszego zła — dżihadystów afgańskich — przeciwko ówczesnemu odpowiednikowi Wielkiego Szatana Ameryki, ZSRR. Czy mogą tu być jakieś paralele do dzisiejszej sytuacji w Syrii? Czyli: Iran jest tak zły, że trzeba pomóc dojść do władzy sunnickim dżihadystom.

A nie zapominajmy o chyba słusznej wówczas polityce popierania Iraku Saddama Husajna w wojnie iracko-irańskiej w latach 1980. Popierałem wówczas tę politykę, ale pamiętajmy, że porażka Iraku pośrednio przyniosła USA dwie wojny w Iraku.

Czy nikt juz nie pamięta tej niedawnej historii?

Wreszcie mamy dzisiaj nową, genialną ideę Doktryny Obamy. Jak historia oceni ten amerykański dżihad? W odróżnieniu od poprzednich sytuacji jest całkowicie jasne, że Stany Zjednoczone wspierają ludzi, którzy ich nienawidzą. Poprzednicy mogli przynajmniej łudzić się, że ich działania odniosą pożądany skutek.

Zgadzam się ze znakomitym holenderskim ekspertem tego regionu, C. Snouckiem Hurgronje. W 1914 r., niemal dokładnie 100 lat temu, kiedy rozpoczynała się pierwsza wojna światowa, był on przerażony tym, co nazywał „dżihadem made in Germany„. Wyzwolenie plagi nienawiści religijnej, ostrzegał, „przyniesie przemoc i masakry, których nikt nie potrafi opanować. Kiedy raz dżinn nie tylko zostanie wypuszczony z butelki, ale otrzyma pomoc finansową i broń, a może także pociski przeciwlotnicze, stanie się bardzo niebezpieczny”.

Hurgronje dawał jednak nadzieję, wyjaśniając w książce z 1915 r.:

Program dżihadu zakłada, że mahometanie, tak samo jak podczas ich pierwszego pojawienia się na świecie, ciągle tworzą zwartą jedność… Ta sytuacja jednak przetrwała w rzeczywistości przez bardzo krótki czas [w kilka lat po założeniu] królestwo islamu tak szybko rozpadło się na coraz większą liczbę księstw, że najwyższa władza tak zwanego kalifa, po krótkim okresie rozkwitu, stała się jedynie słowem. . . .”

Jak już widzimy konflikt sunnicko-szyicki, a właściwie coraz bardziej wojna, podzieliła świat z muzułmańską większością. Są tam różnice ideologiczne, etniczne, ambicje różnych państw narodowych do rządzenia całym imperium i ekstremiści, którzy alienują potencjalnych sojuszników muzułmańskich i zachodnich.

To jest obecnie główna nadzieja świata, ponieważ przywódcy zachodni najwyraźniej nie nauczyli się niczego z historii Bliskiego Wschodu w poprzednim stuleciu.

Faktem jest, że wspieranie radykałów nigdy nie działało, a jedynie wspieranie umiarkowanych lub tych, którzy wierzą, że ich interesy wymagają stabilności i naprawdę zmienili zdanie. Historia pokazuje raz za razem, że wspieranie radykałów prowadzi tylko do potężniejszych radykałów.

Czy nie było żadnych sukcesów? Oczywiści, że były, na innych polach. Powstrzymanie, cierpliwość i walka przeciwko siłom radykalnym. W wypadku Rosji zabrało to 70 lat; Chin tylko około 50, a w Egipcie (od radykalnych wolnych oficerów do ich umiarkowania za czasów Anwara al-Sadata) zaledwie 25, chociaż teraz Egipt zmienił się ponownie, ponieważ nie zostało fundamentalnie zmienione jego społeczeństwo.

Trzydzieści cztery lata temu — czas leci szybko, kiedy masz rewolucje, wojny i terroryzm — kilka miesięcy po rewolucji islamskiej w Iranie pisałem, że minie całe pokolenie, zanim Stany Zjednoczone i Iran pojednają się. Jak dotąd moje przewidywania sprawdziły się. To samo może dotyczyć nowszych państw islamskich.

Przypisy:

[ 1 ] O powyższej historii piszę wraz ze współautorem, znakomitym uczonym Wolfgangiem G. Schwanitzem w książce, Nazis, Islamists, and the Making of the Modern Middle East, która ukaże się nakładem Yale University Press w styczniu 2014.

[ 2 ] O efektach wysiłków brytyjskich i amerykańskich, zmierzających do ugłaskania arabskiego nacjonalizmu, a które doprowadziły do całych dekad przemocy, piszę w książce: The Arab States and the Palestine Conflict, którą można za darmo ściągnąć z internetu, jak również analizę amerykańskich doświadczeń z Iranem, którą prezentuje w książce: Paved with Good Intentions: The American Experience and Iran.

Artykuł ukazał się na portalu racjonalista.pl

Tłumaczenie Małgorzata Koraszewska

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign