Dobry Mahomet i niedobre muzułmanki

Piotr Ślusarczyk

Ze zdumieniem przeczytałem tekst działaczki społecznej, publicystki i psychologa Zuzanny Sroczyńskiej na stronie Racjonalista.pl.

Oto krótki cytat z tego artykułu: „Islam często odbierany jest przez pryzmat skrajnych przypadków niesprawiedliwego czy wręcz brutalnego traktowania kobiet. Ten, kto potrafi jednak spojrzeć na tę religię całościowo, od momentu jej narodzin, zauważy, że wciąż rozwija się ona w kierunku emancypacji kobiet. Wielowymiarowość i zmienność islamu powodują tworzenie różnych interpretacji, co nierzadko wprowadza zamęt w jego odbiorze w kulturze Zachodu”.

Argumentacja przyjęta przez autorkę w istocie w wielu punktach jest zbieżna zarówno z poprawnie polityczną ideologią, relatywizującą i maskującą antykobiecy charakter islamu, jak i z pismami fundamentalistów islamskich, którzy uparcie głoszą sprzeczne wewnętrznie tezy na temat statusu kobiet w islamie.

Sięgnijmy do źródeł muzułmańskich. Aby wykluczyć także dyskusję nad trafnością przekładu, oprzyjmy się w tej polemice na tekście polskojęzycznym. W książce dra Haithema Abu-Ruba oraz Beaty Zabży wydanej w 2002 roku przez Muzułmańskie Stowarzyszenie Kształtowania Kulturalnego w RP możemy przeczytać o równym statusie kobiety i mężczyzny w islamie.(1) Równość ta nie ma wymiaru ani społecznego, ani politycznego, ani także ekonomicznego, lecz jedynie teologiczny. Znaczy tylko tyle, że kobieta, tak jak mężczyzna, może zostać zbawiona. Kobieta może dostąpić życia wiecznego w raju, jeśli tu na ziemi zaakceptuje swoją niższą pozycję. Zajrzyjmy do części poświęconej powinnościom kobiety:

„Do obowiązków żony względem męża należy posłuszeństwo. Sytuacja wyjątkowa, w której kobieta nie może być posłuszna mężowi ma miejsce, gdy wymaga on od żony czegoś, co jest sprzeczne z prawami Allaha. (…) Żona powinna okazać posłuszeństwo mężowi zaspakajając jego potrzeby seksualne; ma to na celu rozładowanie popędu płciowego, co zapewnia wykorzystanie przez niego energii w pracy i uwalnia umysł od fantazji seksualnych, a w rezultacie zdrady małżeńskiej i jej konsekwencji. (…) Islam zobowiązał kobietę do zaspokajania potrzeb seksualnych męża”. (2)

Jako psycholog, autorka musi dostrzec w cytowanym tekście postulat uprzedmiotowienia kobiety, deprecjację jej roli i sprowadzenie do służebnej roli seksualnego obiektu.

Zuzanna Sroczyńska zupełnie nie zwraca uwagi także na religijną sankcję przemocy wobec kobiet. Próbuje umniejszyć jej rolę, zrelatywizować cierpienie, sama ciesząc się pełnią praw i swobód obywatelskich oraz społecznych.

Autorzy cytowanej pracy nie tylko wypowiadają się na temat obowiązków kobiety, ale także radzą jak postąpić, kiedy żona nie pozostaje posłuszna mężowi: „Kiedy wszystkie metody nie skutkują, wówczas można kobietę lekko uderzyć, tak aby jej nie zranić, czy pozostawić śladów na ciele. Prorok powiedział w pożegnalnej pielgrzymce: ‘Bądźcie dobrzy dla kobiet, gdyż one są u was brankami. (…) Jeśli one czynią nieposłuszeństwo widoczne, to pozostawiajcie je w łożach i bijcie je w sposób nieszkodliwy, a jeśli są wam posłuszne, to nie stosujcie względem nich przemocy’. Islam zakłada, że muzułmanka jest kobietą wrażliwą i delikatną, i lekkie uderzenie odczuje jako karę za nieposłuszeństwo oraz zrozumienie niewłaściwego swego postępowania”.(3)

Z tej perspektywy trudno przemilczeć skalę przemocy wobec kobiet zarówno w krajach muzułmańskich z prawem koranicznym (Arabia Saudyjska), w krajach muzułmańskich z prawem świeckim (Turcja), jak i w środowiskach imigrantów muzułmańskich w Europie. Autorka stara się informację na temat zabójstw „honorowych”, obrzezania kobiet oraz zmuszania do zawierania małżeństw sprowadzić do roli „faktów medialnych”.

Koronnym argumentem przemawiającym na rzecz islamu mają być reformy Mahometa, które rzekomo poprawiły los kobiet. Tymczasem teza ta budzi wątpliwości wielu badaczy. Orientalista i historyk Joseph Schlacht twierdzi, że islam przyczynił się do pogorszenia statusu kobiet zamężnych w porównaniu z czasami przedmahometańskimi.(4)

Mało tego, przywoływanie tego rodzaju argumentów nieuchronnie prowadzi do zdumiewających wręcz wniosków: islam, który w praktyce wyznacza kobiecie rolę podrzędną, ma być dla kobiet dobrodziejstwem! Trudno o większą intelektualną nieuczciwość. Autorka uległa bałamutnej retoryce islamistów, stosujących strategię „ogrywania liberałów”. Fundamentaliści „cynicznie powołują się na prawo do tolerancji (…), choć sami w wartość tolerancji nie wierzą”.(5)  Słusznie pyta Agata Bielik-Robson, czy za moment Zachód nie zacznie się zastanawiać, czy w wolności islamskiej kobiety leży wolność do bycia ukamienowaną.(6)

Uwadze Zuzanny Sroczyńskiej polecam historię Ali Mahdi, która protestując przeciwko szariatyzacji Egiptu zamieściła swoje nagie zdjęcia w Internecie, wskutek czego musiała uciekać z własnej ojczyzny. W rozmowie z niemieckim „Spieglem” dziewczyna przyznaje, że wiąż boi się dnia, w którym w drzwiach staną mężczyźni z jej kraju.(7)

Ja zaś boję się, że obok nich pojawi się jakaś życzliwa pani psycholog, tłumacząc jej, że nie ma się czego obawiać, gdyż Mahomet wieleset lat temu wprowadził korzystne dla płci pięknej reformy, więc muzułmankom nie pozostaje nic innego, jak z wdzięcznością przyjąć status istoty upośledzonej oraz zgodzić się na religijnie inspirowaną przemoc.

——————————

Przypisy
1. Haithem Abu-Rub, Status kobiety w islamie, Wrocław 2002, s. 20-21.
2. Ibdiem, s. 78-79.
3. Ibidem, s. 89.
4. Ibn Warraq, Dlaczego nie jestem muzułmaninem, Warszawa 2013, s. 386.
5.Agata Bielik-Robson, Pusty tron miłosierdzia, [w:] G. Kepel, Zemsta Boga, Warszawa 2010, s. 294.
6. Ibidem.
7. T. Wuerger, „Der Spiegel”, [przedruk w:] Pokazała? Skazali!, „Nowe Forum” 2014, nr 3, s. 26-29.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign