Wysiłki na rzecz deradykalizacji młodych islamskich ekstremistów w więzieniu podobno spełzają na niczym. Radio BBC 4 przyjrzało się, czy programy dla zwolnionych już z więzienia przestępców odnoszą większy sukces.
„Spotkajmy się przy głównej drodze, żeby moja matka mnie nie zobaczyła” – to nie są słowa, których można oczekiwać od skazanego terrorysty. Rizwan Ditta nie wygląda na kogoś, kto kiedykolwiek był ekstremistą.
Ale w 2007 r. przyznał się dwukrotnie do posiadania dokumentów, które mogą być przydatne do celów terrorystycznych, po tym jak policja odkryła propagandę dzihadystyczną na dysku jego komputera. Zwolniony pod surowymi warunkami, musi się meldować na policji raz w tygodniu, nie może korzystać z internetu i podróżować poza Halifax bez zezwolenia.
Ditta twierdzi, że zmienił swą ideologię po pracy z mentorem muzułmańskim, jednym z kilku imamów, którzy udzielają porad terrorystom po zwolnieniu, za pośrednictwem usługi zawieszenia. „Niektórzy ludzie mają taki dar, że potrafią dać człowiekowi aby móc dać szersze zrozumienie całościowego zrozumienia islamu”, powiedział BBC. „Mentor jest dobry, bo może ci pokazać rzeczywistość danej sytuacji.” Jego dawną ideologię kształtowały opinie na temat konfliktów, takich jak w Bośni, rozpowszechniane przez radykalne grupy muzułmańskie, takie jak al Muhajiroun czy Hizb ut-Tahrir.
Ojcowie i synowie
Według jednego z mentorów, niektórzy młodzi ludzie mogą zwracać się ku radykalnemu islamowi z powodów, które powstały lokalnie. Alyas Karmani – imam, mentor i psycholog pracujący z młodzieżą w Londynie, mówi: „Przestępcy zawsze powołują się na postrzegane niesprawiedliwości w polityce zagranicznej. Rozmawianie o tych sprawach jest ważne, ale to tylko jeden z wielu istotnych czynników. Na przykład pytam ludzi, z którymi pracuję, na temat ich relacji z ojcami. Dziewięciu na dziesięciu powie mi, że tak naprawdę nie mają związku, a na pewno nie taki, w którym czuliby się dobrze. Nie ma jednego powodu, dlaczego ktoś staje się podatny na ekstremizm; trzeba rozpatrzyć wszystkie czynniki.
Karmani mówi, że jego celem jest poszerzenie i podważenie poglądu jego podopiecznych na świat. „Muszą zrozumieć, że nie tylko muzułmanie są ofiarami niesprawiedliwości. Świat nie jest czarno-biały, a tym ludziom nigdy nie przyszło do głowy, że może też być szary.
Ale nie każdy, kto opuszcza więzienie, dokonuje zmiany swych poglądów. Shah-Jalal Hussain, związany z al Muhajiroun, skazany za gromadzenie funduszy na terroryzm, nie ma zamiaru wyrażać skruchy za swoje przestępstwo. Brał udział w demonstracji przy meczecie w Regents Park w Londynie, choć prowadzący meczet wielokrotnie wzywali go do jej opuszczenia. Powiedział gapiom, że powinni dawać pieniądze na „szejka Osamę Bin Ladena i iracką Al-Kaidę”, uzasadniając swoje działanie relacjami napływającymi z Iraku. Powiedział BBC: „Uważam, że prokuratura nie wykazała popełnienia przeze mnie przestępstwa. Każdy, kto nie rządzi zgodnie z prawem bożym, jest diabłem. Osoby stojące na straży tego prawa podtrzymują szatański system.”
Jak Shah-Jalal doszedł do takich wniosków? Mówi, że meczety, do których uczęszczał jako nastolatek odmawiały zajmowania się jego politycznymi zainteresowaniami. Większość brytyjskich meczetów została założona przez pierwsze pokolenie brytyjskich muzułmanów, dlatego kazania są w nich często wygłaszane w języku arabskim czy urdu, a nie po angielsku. „Poszedłem na kazanie Abu Hamzy i po raz pierwszy w życiu usłyszałem o islamie po angielsku. Przedtem myślałem, że islam to tylko post i modlitwa”.
Alyas Karmani uważa, że tego rodzaju radykalizacja ma niewiele wspólnego z przekonaniami duchowymi: „Tak samo jak młody człowiek może popełnić jakieś wykroczenie związane z użyciem noża albo narkotyków, niektórzy młodzi muzułmanie mogą stać się podatni na ideologię ekstremizmu. Ci ludzie często czegoś szukają, a grupa ekstremistyczna może być przez nich postrzegana jako możliwość wypełnienia pustki”.
Hanif Qadir prowadzi program deradykalizacyjny pod nazwą Active Change Foundation. On także wierzy, że „wypełnienie próżni” jest kluczem do deradykalizacji młodych mężczyzn. Qadir udał się kiedyś do Afganistanu, żeby wesprzeć talibów, ale nie podjął walki gdy stał się świadkiem, jak to określa, „strasznych rzeczy”. Wrócił do Anglii z postanowieniem, że będzie powstrzymywał innych przed zejściem na drogę ekstremizmu. Obecnie jego podpieczni to osoby z programów zwolnienia warunkowego. Uważa, że jego osobiste doświadczenia dają mu do ręki narzędzie do zmiany ich postaw. „Odwracamy taktykę radykalizacji”, mówi. „Ci ludzie twierdzą, że porusza ich niesprawiedliwość, więc pokazujemy im zło, które dzieje się w ich własnych społecznościach i przekonujemy, że mogą to naprawdę zmienić. Kiedy czują, że naprawdę w czymś uczestniczą, odzyskują równowagę i już nie muszą wypełniać pustki”.
Tłum. PJ, na podst. bbc.co.uk