19 procent sprawców islamistycznych zamachów terrorystycznych, przeprowadzonych w latach 2012-20 w Unii Europejskiej, dotarło do Europy jako osoby poszukujące azylu.
Ta liczba pochodzi z wyliczeń przeprowadzonych przez brytyjskiego eksperta ds. terroryzmu Sama Mullinsa. W swojej analizie naliczył 91 ataków w w tym okresie, popełnionych przez 123 terrorystów. Z tej grupy 25 szukało ochrony międzynarodowej w krajach europejskich, twierdzi profesor Asia-Pacific Center for Security Studies w USA. Wcześniej Mullins pracował w Niemczech jako profesor antyterroryzmu z Centrum Studiów nad Bezpieczeństwem w Garmisch-Partenkirchen.
Co więcej, prawie co czwarty atak odbył się z ich udziałem. W Niemczech te dane wypadają dla uchodźców jeszcze niekorzystniej, bo na 13 zamachów terrorystycznych, w których brało udział 14 atakujących, połowa z nich szukała przedtem azylu.
Jednocześnie profesor Mullins chciałby, żeby związki pomiędzy nielegalną imigracją a terroryzmem nie były ani wyolbrzymiane, ani podważane. Z jednej strony nawet jedna tysięczna spośród ogółu poszukujących azylu nie brała udziału w zamachach terrorystycznych, z drugiej – są oni nadreprezentowani w dżihadystycznych atakach w UE.
Niemieckie służby podają niższą liczbę ataków w Niemczech, ale to bierze się z faktu, że Mullins zalicza tu serię nieskutecznych ataków na pociągi szybkiej kolei w Bawarii i Berlinie, których sprawcy zostali uznani za szukających azylu w Austrii i tam skazani. Sprawcy zostawili listy, w których przyznają się do przynależności do Państwa Islamskiego.
Po ukazaniu się tych informacji niemieccy przeciwnicy imigracji wytykają ministrowi spraw zagranicznych Heiko Maasowi, że nie podawał prawdziwych informacji społeczeństwu. „Nie ma powiązania, ani jednego dającego się pokazać powiązania pomiędzy terroryzmem a uchodźcami”, mówił po zamachach w Paryżu w 2015 roku Maas, wówczas minister sprawiedliwości.