Chemnitz, uchodźcy i fałszerstwa „Spiegla”

Alexander Wendt

Traute Lafrenz, kombatantka Białej Róży*, słynnej grupy oporu przeciwko Hitlerowi, skomentowała dla „Der Spiegel” wydarzenia w Chemnitz i ostrzegła przed skrajną prawicą i AfD. Wypowiedź okazała się zmyślona przez Claasa Relotiusa, asa niemieckiego dziennikarstwa.

Wielokrotnie nagradzany dziennikarz „Spiegla” zmyślił co najmniej kilkanaście historii opublikowanych przez tygodnik. Oszukiwał podobno w sposób bardzo wyrafinowany, ale to też nie jest prawdą: manipulacje były szyte grubymi nićmi, ponieważ mógł czuć się bezkarny.
W okresie po 2015 roku Claas Relotius był prawdziwym bohaterem. Dostarczał idealnych historii. Jak ta o syryjskim uchodźcy, Mahmoudzie Abdullahu, który znajduje na ulicy książeczkę oszczędnościową z włożonymi dwoma banknotami o nominale 500 euro i odmawia przyjęcia znaleźnego: „Tam, skąd pochodzi, jak mówi, nie jesteś uczciwy po to, żeby otrzymać nagrodę, ale żeby być dobrym i sprawiedliwym człowiekiem”. Mahmoud Abdullah stracił dom,  przyjaciół i pracę, ale twierdzi, że nigdy nie czuł się bogatszy niż w tej chwili.” („Verlust“)

 Lub o dwojgu syryjskich dzieciach – uchodźcach:

„Ahmed i Alin mieli dziesięć i jedenaście lat, gdy ich rodzice zginęli w Aleppo. Uciekają do Turcji i pracują tam, oddzieleni od siebie, jako zbieracz złomu i szwaczka. Czasami we śnie pojawia się im Angela Merkel.”(„Königskinder“).

Albo tekst, po publikacji którego jego praktyki po prostu musiały się wydać: dziennikarz odwiedza w Południowej Karolinie, w sierpniu 2018 roku, 99-letnią Traute Lafrenz, ostatniego żyjącego członka Białej Róży* i wraca z wywiadem, w którym starsza pani komentuje aktualnie – jak się okazuje, nieco zbyt aktualnie – niemiecką politykę wewnętrzną. Kobieta, należąca do najsłynniejszej grupy oporu przeciwko Hitlerowi, przyjaciółka Hansa Scholla (straconego za przynależność do Białej Róży – red.), krytykuje prawicowy radykalizm w Niemczech i ostrzega przed AfD.

Spiegel: Chodzi o rozdział niemieckiej historii, o którym tylko Pani może coś opowiedzieć.

Lafrenz: Może to nie jest zbieg okoliczności: umieramy, a jednocześnie wszystko znowu wraca. W amerykańskiej gazecie widziałam ostatnie zdjęcia z Niemiec i przebiegł mnie dreszcz.

Spiegel: Co zobaczyła Pani na zdjęciach?

Lafrenz: Niemców, którzy wyciągali na ulicach ręce w typowym pozdrowieniu faszystowskim, jak wtedy. Jestem stara, ale wiem wszystko. O tym, w jaki sposób się teraz rozmawia o uchodźcach, jak o przestępcach lub bydle. Wiem też, co mówią znowu politycy w Bundestagu. Łżemedia, zdrajcy ojczyzny, duma z Wehrmachtu. Ci ludzie nie wiedzą o czym mówią, ale używają tych samych sztuczek. Tak to się zaczyna.

Traute Lafrenz "wypowiedziała się na temat Chemnitz i AfD"

Traute Lafrenz „wypowiedziała się na temat Chemnitz i AfD”

Z wprowadzenia do tekstu wynika, że wywiad miał miejsce tego samego dnia, kiedy w Chemnitz niedoszły azylant dźgnął nożem Daniela Hilliga, a następnie w konsekwencji  kilka grup demonstrantów wyszło na ulice miasta. Czyli 26 sierpnia 2018 roku.  Przed wydarzeniami w Chemnitz z 26 sierpnia nie było zdjęć ludzi z całych Niemiec prezentujących  salut faszystowski na ulicach miast. Zgodnie z opisami Relotiusa rozmowa rozpoczęła się po południu i twała aż do wieczora.

Ponieważ między Niemcami a wybrzeżem Południowej Karoliny jest więcej niż sześć godzin różnicy czasu, w Chemnitz był już wieczór, kiedy Relotius rozpoczynał wywiad. Demonstracje w Chemnitz rozpoczęły się po południu; film „Zając” publikowany przez „Antifa Zeckenbiss” był nakręcony o godzinie 16:52 i rozpowszechniony dopiero kilka godzin później”; w niemieckich gazetach informacja z ilustrującymi ją zdjęciami pojawiła się dopiero następnego dnia.

Intensyfikacja informacji w mediach nastąpiła, gdy rzecznik rządu niemieckiego, Steffen Seibert wypowiedział się 27 sierpnia o „nagonce” w Chemnitz. W żadnej amerykańskiej gazecie Traute Lafrenz nie mogła więc po południu 26 sierpnia zobaczyć aktualnych zdjęć z Niemiec. Co najwyżej w Internecie – ale tylko w czasie, gdy Relotius już przeprowadzał z nią wywiad.

Starsza pani wydaje się niezwykle dobrze zorientowana w  niemieckiej polityce wewnętrznej. Cytuje na przykład, nie wymieniając go jednak z nazwiska, uwagę szefa AfD, Alexandra Gaulanda, że Niemcy powinni znów być dumni z osiągnięć Wehrmachtu. Reporter powinien [w tym momencie] zadać pytanie: Z jakich źródeł czerpie pani wiedzę o wydarzeniach w Niemczech? Czy czyta pani informacje w Internecie?

Tego pytania jednak nie zadaje. Nie bez powodu.

Tuż przed wizytą reportera „Spiegla” Traute Lafrenz przyjęła berlińskiego dziennikarza Tomasa Kittana, który pracuje dla gazet „BILD” i „Berliner Zeitung”. Ten dziennikarz długo był w kontakcie z córką Lafrenz i samą bohaterką. Kittan opublikował swoją rozmowę z ostatnią żyjącą członkinią Białej Róży w „Berliner Zeitung”, nakręcił także kilka filmów. Jego obszerny artykuł pojawił się 12 sierpnia 2018 r.

Zadzwoniliśmy do Kittana, który do dzisiaj pozostaje w kontakcie z Trautą Lafrenz i jej córką. Jak mówi, 99-letnia Traute Lafrenz nie korzysta z Internetu. „Wciąż czyta, a nawet pisze listy. Ale nie jest na bieżąco z aktualną polityką w Niemczech.”  W rozmowach, które odbył z nią, wspomniała kiedyś, że słyszała coś o istnieniu AfD. Ale nie więcej.

Kiedy Kittan przeczytał tekst Relotiusa w „Spieglu”, zdziwił się – jak mówi – że Lafrenz wypowiadała się o wiele częściej o aktualnej polityce [niemieckiej] niż w jego wywiadzie, mimo że spotkał się z nią trzy razy podczas swojej wizyty w Południowej Karolinie.

Claas Relotius faktycznie odwiedził Traute Lafrenz. Według słów córki wizyta trwała jednak maksymalnie dwie godziny – nie pięć, jak napisał dziennikarz. Według oświadczenia „Spiegla” z dnia 20 grudnia, Relotius włożył w usta byłej działaczki ruchu oporu całe fragmenty tekstu, nie tylko dotyczące obecnej polityki w Niemczech, ale także jej pozycji w Białej Róży. Oto fragment tego oświadczenia:

” 'Spiegel’ skontaktował się z Lafrenz dwa razy. Podczas pierwszej rozmowy potwierdziła, że ​​rozmawiała z Relotiusem w swoim domu w Południowej Karolinie. Następnie ponownie przeczytała starannie wywiad i zdystansowała się od niego. Jak mówi, w tekście jest kilka fragmentów, które nie są jej  słowami”. Odnosząc się do stwierdzeń o neonazistach w Chemnitz stwierdziła, że 'nigdy nie widziała żadnych nowych zdjęć w amerykańskich gazetach z takich parad w Niemczech’ „.

W długim oświadczeniu Spiegla zastanawia jednak jeden punkt: dlaczego nikt w Hamburgu nie zauważył, że po południu 26 sierpnia w USA bohaterka wywiadu nie mogła zobaczyć prasowych zdjęć z wydarzeń w Chemnitz? Nie wydawało się też nikomu dziwne, że emerytowana 99-letnia Amerykanka jest w stanie wypowiadać się na temat niemieckiej polityki tak doskonale, jak gdyby była profesjonalnym politykiem, który ciągle przegląda portale informacyjne na swoim iPhonie?

Odpowiedź jest prosta. Claas Relotius był inwestycją. Wysoko płatną, udekorowaną znaczącymi nagrodami dziennikarskimi. Przy okazji wręczania mu jednej z nich stwierdzono, że jego teksty brzmią „jak literatura”.

Relotius był dealerem, który mógł zapewnić moralnie uzależnionym redaktorom „Der Spiegel” towar o wysokim stopniu czystości. Wiedział, że od 2015 roku potrzebują swojej dawki. I oczywiście znał zasadę wszystkich zręcznych kupców: „Mam właśnie to, czego potrzebujesz”.

Tłum. Natalia Osten-Sacken, na podst. https://www.tichyseinblick.de

Tytuł – red. Euroislamu

Autor jest znanym niemieckim dziennikarzem i autorem książek; pracował m.in. dla „Sterna”, „Tagesspiegel” i „Focusa”. Publicysta popularnego portalu Achse des Guten.

————————————–

* Weiße Rose, działająca, głównie w Monachium, od czerwca 1942 do lutego 1943 niemiecka grupa antynazistowska.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign