Brytyjski rząd współpracuje z terrorystami

Po pięciu latach od londyńskich zamachów z 7 lipca wciąż trwa, przez wiele lat utajniana, współpraca między Wielką Brytanią a radykalnym islamem i terrorystami.

Londonistan

Kiedy pięć lat temu zamachowcy zaatakowali Londyn, dopatrywano się źródeł tych działań w inwazji na Irak. Znacznie głębszy jest jednak związek między wydarzeniami z 7 lipca i brytyjską polityką zagraniczną. Zagrożenie terroryzmem w Wielkiej Brytanii spowodowane jest między innymi tajną współpracą Wielkiej Brytanii z grupami bojowników islamskich.

Pomimo że terroryzm uważany jest za największe wyzwanie w kwestii bezpieczeństwa narodowego, wciąż trwa współpraca angielskiego rządu z radykalnym islamem.

Dwóch z czterech londyńskich zamachowców zostało przeszkolonych w pakistańskich obozach prowadzonych przez  terrorystyczną grupę Harkat ul-Mujahideen (HUM). Była ona przez długi czas sponsorowana przez Pakistan, aby walczyć z indyjskimi wojskami w Kaszmirze. Wielka Brytania nie tylko zbroiła i szkoliła Pakistan, ale również  w przeszłości dostarczała potajemnie wsparcie m.in. dla grupy HUM. Wiarygodne dowody wskazują na to, że Wielka Brytania na początku lat 90’ ułatwiła ochotnikom HUM przedostanie się na tereny walk w Jugosławii i Kosowie. Tajna wojna MI6 w Afganistanie opierała się  między innymi na militarnych szkoleniach różnych grup islamskich, aby za ich pomocą przeciwdziałać sowieckiej okupacji kraju. Wielu z bojowników HUM zostało przeszkolonych przez powstańczą frakcję, którą Wielka Brytania potajemnie trenowała i uzbrajała w pociski przeciwrakietowe.

Jednym z dygnitarzy wojskowych tej grupy był Jalalludin Haqqani, który jest teraz dowódcą militarnym walczących z Brytyjczykami talibów. Natomiast afgański dowódca Gulbuddin Hekmatyar, znany jako bezwzględny zabójca, otrzymał potajemną brytyjską pomoc i trening w latach 80’ i został nawet przyjęty przez urzędników w Whitehall. To właśnie Hekmatyar był tym, którego Wielka Brytania wspierała w prowadzeniu tajnych operacji  w muzułmańskich republikach Związku Sowieckiego.

W konsekwencji Wielka Brytania jest teraz zależna od współpracy z tymi siłami, nie tylko po to, żeby umiejętnie wycofać się z Afganistanu. Generał Sir David Richards, szef brytyjskiej armii twierdzi, że „autorytet i reputacja Wielkiej Brytanii na świecie” zależą od sytuacji w Afganistanie. W ostatnim tygodniu wspomniał również, że rozmowy z talibami powinny rozpocząć się „już wkrótce”.

W rzeczywistości Whitehall desperacko próbuje współpracować z talibami co najmniej od 2004 roku, kiedy to prawdopodobnie Maulana Fazlur Rahman, radykalny protalibański kleryk, został zaproszony w Pakistanie na wizytę do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Rahman powiedział pakistańskim mediom, że „Wielka Brytania prowadzi pośrednie rozmowy z talibańskimi bojownikami, aby znaleźć honorowy sposób na odwrót Amerykanów z Afganistanu”.

Zależność od islamskich bojowników w kwestii polityki zagranicznej ma swoje źródło już w próbie kontroli zapasów ropy i obalaniu nacjonalistycznych rządów. W anglo-amerykańską operację w Iranie w1953 roku mającą na celu usunięcia popularnych rządów Mossadeqa, który znacjonalizował brytyjski przemysł naftowy, włączony był spisek z Ajatollahem Seyyed Kashanim, założycielem fundamentalistycznej grupy bojowników Devotees of Islam (Czciciele Islamu). MI6 oraz CIA finansowały demonstracje, a po zamachu stanu dyskutowano nawet o wprowadzeniu Kashaniego, poprzednika Ajatollaha Chomeiniego, jako irańskiego lidera. Biuro Zagraniczne zauważyło, że Kashani u władzy „mógłby akceptować zachodnie pieniądze”, ale widziano go jako „politycznego reakcjonistę”, zatem niekorzystnego na dłuższą metę.

Gamal Abdel Nasser z Egiptu w 1952 roku obalił probrytyjskiego króla Farouka, pomagając Arabom we wprowadzeniu nacjonalistycznej władzy, alternatywnej do prozachodnich monarchii na Bliskim Wschodzie. Początkowo w 1942 roku Wielka Brytania potajemnie finansowała Bractwo Muzułmańskie, nową radykalną organizację z terrorystycznym odłamem, a  po rewolucji Nassera z nim współpracowała. Natomiast w 1956 roku, kiedy Wielka Brytania najechała Egipt, kontakty zostały utrzymane jako pomocne w obaleniu  Nassera. Inwazja została przeprowadzona ze świadomością, że Bractwo Muzułmańskie może utworzyć kolejny reżim. Gdy  Nasser zmarł w 1970 roku, a prozachodni prezydent Anwar Sadat potajemnie sponsorował komórki bojowników islamskich, brytyjscy urzędnicy cały czas opisywali Bractwo jako „potencjalnie użyteczną broń” dla reżimu, mogącą powstrzymać nacjonalistów i komunistów.

Odtajnione akta ujawniają, że chociaż planiści rozpoznawali „zaprzyjaźnionych” islamskich kolaborantów jako antyzachodnich, to jednak dla osiągnięcia krótkowzrocznych celów wchodzili z nimi we współpracę. Gdy brytyjskie wpływy na Bliskim Wschodzie osłabły, Whitehall poszukiwał jakichkolwiek sojuszników, nie zważając na długofalowe działania. Rola Wielkiej Brytanii w powstaniu globalnego terroryzmu nie powinna zostać przerysowana, ale też kraj ten znacząco przyczynił się do jego rozwoju. Między innymi poprzez opór przeciwko arabskiej nacjonalizacji, który utorował drogę rozkwitowi radykalnego islamu w latach 70’, wspieranie w latach 80’afgańskich mudżahedinów, z których wyrosła al-Kaida, oraz fenomen „Londonistanu” w latach 90’, kiedy brytyjska stolica stała się tolerowanym przez władze centrum organizacyjnym globalnego dżihadu.

Ciągle aktualny jest pogląd rządu brytyjskiego traktujący islamskich bojowników jako użyteczną broń lub oddziały szturmowe. W 1999 roku, podczas bombardowań NATO w Jugosławii, rząd Blaira potajemnie szkolił bojowników  Kosowskiej Armii Wyzwolenia (Kosovo Liberation Army), aby działali oni jako żołnierze NATO. KLA była otwarcie opisywana przez ministrów jako terrorystyczna organizacja, blisko współpracująca z bojownikami al-Kaidy, którzy przyłączyli się do muzułmańskiej walki. Ich centrum wojskowe było w tej samej sieci obozów w Kosowie i Albanii, gdzie SAS zapewniał trening. Jedna z jednostek KLA była prowadzona przez brata Aymana al-Zawahiriego, prawej ręki Bin Ladena. Ta mroczna cecha „humanitarnej interwencji” Blaira wciąż jest dogodnie pomijana w większości rozliczeń tej wojny.

Ataki 9/11 i 7/7 zmusiły Wielką Brytanię do zmian, ale nie do zakończenia utajnianej współpracy z radykalnym islamem. W okupowanym południowym Iraku słaba pozycja Wielkiej Brytanii doprowadziła do współdziałania z szyickimi bojownikami. Po inwazji, liberalne świeckie siły zostały zignorowane, a Wielka Brytania wycofała swoje wojska przekazując odpowiedzialność za „bezpieczeństwo” bojownikom. Ironiczne wydaje się, że Islamistyczna Najwyższa Rada Iraku, kolaborant najbardziej popierany przez Wielką Brytanię, przez długi czas była także ulubionym narzędziem Iranu do prowadzenia własnej polityki w Iraku. Zjednoczone Królestwo kontynuuje również swoje przymierze z Pakistanem, głównym obrońcą talibów, niewiele robiąc dla wywarcia presjii na Islamabad, by ten  zakończył wspieranie dżihadu w Kaszmirze. W wojnach w Iraku i Afganistanie, Whitehall znalazł się w przedziwnej sytuacji bycia sprzymierzeńcem swojego wroga.

Bojownicy mogą pełnić także inne przydatne funkcje. Minister Spraw Zagranicznych Kim Howells powiedział w parlamencie w marcu 2007 roku: „Na obiadach w ambasadach na całym świecie nagle odkryłem, że siedzi obok mnie ktoś kto jest z szwadronu śmierci skądś tam. Ambasador zaprosił tę osobę w dobrej wierze, ponieważ myślał, że w ramach nowej demokracji będzie ona reprezentować nową władzę.”

Rząd twierdzi, że zapobiegł dwunastu zamachom bombowym w ciągu ostatniej dekady oraz, że mamy do czynienia z zagrożeniem ze strony 200 organizacji. Obawiam się, że chociaż rząd zobowiązany jest do ochrony społeczeństwa, nie wyjaśnił swojej kontrowersyjnej polityki, ani nie zaprzestał jej kontynuacji. Prawdopodobnie rządy motywowane etyką i moralnością miałyby inne priorytety i zaprzestałyby polityki opartej na interesach, które na dłuższą metę zagrażają nam i wielu narodom na świecie.

Mark Curtis

Tłumaczenie: JK

Źródło: guardian.co.uk

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign