Administracja amerykańska przygotowuje się do zakwalifikowania Bractwa Muzułmańskiego jako organizacji terrorystycznej. Liczne media potępiły ten zamiar, utrzymując, że Bractwo to organizacja pokojowa.
Clarion Project wielokrotnie dostarczał dowodów, że tak nie jest. Ostatnio analityk ds. arabskich CP, Ran Meir, spotkał się z działaczką na rzecz praw człowieka i włoską dziennikarką Antonellą Napoli, która sama doświadczyła niebezpiecznych i brutalnych działań Bractwa Muzułmańskiego. Dziennikarka dostarcza relacji z Sudanu od 15 lat.
W styczniu, podczas robienia zdjęć z obywatelskiego protestu przeciwko trudnościom ekonomicznym kraju, została aresztowana i brutalnie przesłuchiwana przez wiele godzin. Następnie zaczęła dostawać groźby. Pierwsza ostrzegała Napoli, żeby przestała rozpowszechniać „fałszywe informacje o Sudanie”. Druga brzmiała: „Nadal rozpowszechniasz kłamstwa na temat Sudanu i uważasz, że jesteś bezpieczna, ale Bractwo Muzułmańskie istnieje, nawet we Włoszech”.
* * *
Oto wywiad Rana Meira z Antonellą Napoli.
Clarion Project: Jak długo zajmujesz się wydarzeniami w Sudanie? Jak myślisz, co zwróciło uwagę Bractwa Muzułmańskiego na twoją pracę?
Antonella Napoli: Od 2005 roku piszę o Sudanie. Jako korespondentka „Vanity Fair” byłam zaszokowana sytuacją w terenie. Zakochałam się w ludziach z Darfuru i głęboko czułam, że muszę im pomóc w każdy możliwy sposób. Spotkałam wiele kobiet, które padły ofiarą gwałtu i zebrałam ich poruszające historie. Pozbierałam także opowieści wielu innych ludzi, którzy stali się ofiarami naruszeń praw człowieka. Jestem dziennikarką, ale zorganizowałam też wiele kampanii na rzecz tych praw.
– Jak myślisz, kto był odpowiedzialny za twoje aresztowanie w styczniu i co dokładnie się stało, kiedy zostałaś aresztowana?
– Zostałam aresztowana przez sudańskie służby bezpieczeństwa. Trzymali mnie przez cztery godziny, podczas których stosowali wobec mnie przemoc fizyczną i psychiczną. Byli agresywni, ponieważ jestem kobietą, to wiem na pewno. Jednak ambasada włoska wywarła na nich presję i zwolnili mnie.
– Czy istnieje związek między siłami bezpieczeństwa a Bractwem Muzułmańskim w Sudanie?
– Uważam, że istnieje związek, ponieważ islamiści są tam mocno obecni oraz mają wpływy w obecnej radzie wojskowej, która przejęła władzę po upadku sudańskiego przywódcy Omara Bashira w kwietniu tego roku. Z pewnością mają wpływ na przywódcę rady, generała Mohameda Hamdana Dagolo, który ma przydomek Hemeti i był szefem Janjaweed – arabskiej milicji odpowiedzialnej za ludobójstwo w Darfurze (region w zachodnim w Sudanie) w 2003 roku. Hemeti jest wspierany przez islamistów z Darfuru. Chociaż formalnie jest zastępcą przewodniczącego rady, jest traktowany jako jej faktyczny i prawdziwy przywódca.
– Jak radzisz sobie z groźbami, które dostałaś od Bractwa Muzułmańskiego?
– Obecnie jestem pod obserwacją policji, ale nie boję się, bo wiem, że jestem po właściwej stronie. To jedyna rzecz, która się dla mnie liczy.
– Jak silne jest dzisiaj Bractwo Muzułmańskie w Sudanie?
– Bractwo zapewnia wsparcie reżimowi wojskowemu i ma potencjał do zdominowania sudańskiej polityki. To jest bardzo niebezpieczne.
– Co Zachód może zrobić, żeby walczyć z ich ideologią i działalnością w Sudanie, a także w innych miejscach?
– Żeby walczyć z obecną sytuacją w Sudanie, społeczność międzynarodowa musi okazać swoją siłę i przyjąć wspólne stanowisko.
– Czy wrócisz do Sudanu, czy stało się to dla ciebie zbyt niebezpieczne?
– Oczywiście, że wrócę. Obecnie czekam na wizę. Planuję wyjazd w przyszłym miesiącu lub we wrześniu, ale nie później. Nie boję się. To nie tylko kwestia pracy, bardzo ważne jest dla mnie udzielenie wsparcia Sudańczykom.
Tłumaczenie Anna Żelazna, na podst. https://clarionproject.org
——————————-
Ran Meir jest analitykiem do spraw arabskich Clarion Project. Można się z nim skontaktować pod adresem ran@clarionproject.org