Szwecję spotkała bezprecedensowa fala zamieszek ze strony muzułmańskiej mniejszości, oburzonej prowokacją skrajnie prawicowej duńskiej partii, która spaliła kopie Koranu.
Zamieszki wybuchły po tym, jak ponad tydzień temu pochodzący ze Szwecji duński lider antyimigranckiej partii Stram Kurs (Twarda Linia), Rasmus Paludan, próbował dokonać spalenia Koranu w zamieszkałej przez muzułmanów dzielnicy Linköping, siódmego co do wielkości szwedzkiego miasta. Protesty muzułmańskie rozszerzyły się na inne szwedzkie miasta – Landskronę, Norköpping, Örebro, Malmö (Rosengård) i dzielnicę Sztokholmu Rinkeby.
W rezultacie trwających kilka dni protestów raniono 26 funkcjonariuszy policji, 14 członków innych służb i jedną osobę cywilną niezaangażowaną w protesty. Biorący udział w zamieszkach zniszczyli 20 samochodów policyjnych i podpalili szkołę.
Istotną informacją podawaną przez przedstawicieli szwedzkich organów bezpieczeństwa było zaangażowanie w rozruchy imigranckich gangów kryminalnych, które wykorzystały palenie Koranu jako pretekst, a za cel obrały policjantów. Niektórzy z nich ledwo uszli z życiem.
Wywołało to też dyskusję w szwedzkich mediach na temat tego, jak policja powinna odpowiadać na tego rodzaju protesty. Wskazywano na konieczność dysponowania przez siły porządkowe armatkami wodnymi, barwiącymi kulami i innymi środkami pozwalającymi nagrać, zidentyfikować i wyłapać potem uczestników
Drugą wiadomością, która pojawiła się w przestrzeni publicznej, było to, że do gwałtownych protestów zachęcały konta mediów społecznościowych z Bliskiego Wschodu, znane także z popierania organizacji terrorystycznych. Szwedzkie służby badają wątek wpływu zagranicznych aktorów.