Auschwitz i platońska jaskinia

Andrzej Koraszewski

„Nasze doświadczenia przypominają mi platońską jaskinię. Wielki filozof  każe nam wyobrazić sobie, że przez całe życie byliśmy uwięzieni w ciemnej jaskini, z rękoma i nogami przykutymi łańcuchami i z unieruchomioną głową i jedyną możliwością patrzenia na ścianę przed nami. Za nami płonie ognisko, a między naszymi plecami i ogniskiem coś się porusza. Cienie na ścianie są jedyną rzeczą, którą widzisz. Te cienie są twoją rzeczywistością. Wyobraź  sobie, że zostałeś uwolniony z łańcuchów i  możesz poruszać się po jaskini. Najpierw oślepia cię blask ogniska, powoli zacząłbyś rozumieć skąd wzięły się cienie, które brałeś za rzeczywistość. Potem pozwalają ci wyjść z jaskini na zalany światłem słonecznym świat, gdzie zderzasz się z jego pełną rzeczywistością. Jeśli jednak powrócisz do jaskini i powiesz innym co widziałeś, czy myślisz, że ci uwierzą? Nie, przeklną cię. To właśnie  spotkało nas, grupę palestyńskich studentów, która odważyła się odwiedzić Auschwitz.”

Autorka tych słów, Zeina M. Barakat była w Polsce w marcu, w grupie 27 studentów profesora Mohammeda S. Dajani Daoudiego z uniwersytetu Al-Quds. Celem podróży było obejrzenie obozu zagłady Auschwitz-­Birkenau. Po powrocie z Polski do Autonomii Palestyńskiej, na profesora i uczestników tej wyprawy posypały się gromy. Gniewne głosy odezwały się w mediach, na Facebooku, na Twitterze. Jak pisze Zeina Barakat, przerażeni uczestnicy zamilkli i zaledwie  kilka osób odważyło się publicznie bronić profesora Dajaniego.

Autorka artykułu w The Atlantic opowiada o sobie, że zrobiła magisterium na uniwersytecie Al-Quds, pod kierunkiem profesora Dajaniego i została jego asystentką, wspólnie z Martinem Rau napisała książkę po arabsku o Holocauście, chcąc, aby wiedza o Zagładzie zaczęła docierać do Palestyńczyków, wygłaszała wykłady, zabierała studentów do  Jad Waszem, a wreszcie współorganizowała wyprawę do Auschwitz. Tygodniowa wyprawa do Polski sfinansowana została przez niemiecką fundację, ale oczywiście profesor Dajani został natychmiast oskarżony o to, że „sprzedał się Żydom”.

„Holocaust jest faktem i jest naszym świętym obowiązkiem zapewnienie, że nigdy się nie powtórzy, ani w stosunku do Żydów, ani żadnej innej społeczności. Jestem przekonana, że nasza wyprawa zrobiła wielki wyłom w palestyńskim murze ignorancji i obojętności wobec Holocaustu.  Niedawna wypowiedź  prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmouda Abbasa, który przyznał, że Holocaust był ‘najbardziej haniebną zbrodnią przeciw ludzkości’, to  kolejny wyłom. Być może któregoś dnia ten mur runie”.

Profesor Dajani

Profesor Dajani

Zeina Barakat  pisze o swoim dzieciństwie w Jerozolimie, w arabskiej kulturze starannie tłumiącej możliwości dotarcia do informacji, o szkole, w której nauczyciele i wszystkie podręczniki wzmacniające jedną, wykoślawioną narrację. W efekcie historyczna ignorancja prowadzi do zrównywania Zagłady Żydów w okupowanej przez nazistów Europie z dzisiejszą sytuacją Palestyńczyków, co jest nieporozumieniem. Krzywdy i niesprawiedliwości, które spotkają  Palestyńczyków  – pisze  Zeina Brakat – bledną, kiedy porównujemy je z koszmarem dehumanizacji i rozmiarów zła wyrządzonego przez nazistów i ich kolaborantów.

„Kiedy moi palestyńscy towarzysze podróży rozmawiają między sobą, kiedy dyskutują z przyjaciółmi i rodzinami o oskarżeniach, że jadąc do Auschwitzzaprzedali się Żydom, zazwyczaj zapewniają o swojej miłości do swojego kraju, podkreślają, że ta podróż nie czyni ich gorszymi patriotami niż ich krytycy. Mimo, że publiczne potępienie uciszyło potem większość z nich, zdecydowali się na zobaczenie Auschwitz wierząc, że pogłębienie wiedzy o Holocauście może być pomocne dla zbudowania drogi do pokoju. Postanowili nie tylko odrzucić ignorancję, ale okazali niezwykłą odwagę, wybierając szacunek dla cierpień Innego.”

Zeina Barakat ma poczucie sukcesu, kończy swój artykuł stwierdzeniem, że jej i jej kolegom udało się zmusić do publicznej dyskusji o sprawie, która dotąd była tabu.

Poczucie krzywdy i niesprawiedliwości Palestyńczyków jest głęboko usprawiedliwione. Abstrahując od wszelkich absurdalnych porównań, ten naród jest niewątpliwie główną ofiarą konfliktu arabsko-izraelskiego.  Ogromna złożoność tego konfliktu powoduje, że autorzy analiz historycznych lub socjologicznych są nieustannie oskarżani o upraszczanie. Zapewne jesteśmy tu skazani na uproszczenia i możemy zaledwie próbować uświadamiać sobie naturę własnych uproszczeń.

Wśród „krytyków Izraela” znajdujemy wielu kwestionujących twierdzenie, że Izraelczycy są narodem.  Co łączy ludzi, którzy przybyli tu z wszystkich możliwych zakątków świata, z różnych kultur, mówiących różnymi językami, mających różne odcienie skóry. Religia? Tylko w pewnym stopniu. Pierwsi syjoniści należeli raczej do małowiernych. Prześladowania, poczucie zagrożenia gdziekolwiek byli wcześniej? Tak, przede wszystkim. Syjonizm powstał jako ruch na rzecz schronienia przed dyskryminacją i pogromami, a Holocaust nadał temu pragnieniu jeszcze bardziej dramatyczny wymiar.

Naród amerykański powstał jako zlepek imigrantów uciekających od biedy, uciekających od prześladowań religijnych, szukających przygody. Ta ludzka zbieranina stawała się narodem najpierw jako osobno zarządzane kolonie brytyjskie, a potem, w niezwykle przyspieszonym tempie, w wyniku wojny o niepodległość.

Izraelska tożsamość jest dla socjologa fascynującym zjawiskiem. Do chwili powstania niepodległego państwa mieszkający na terenie dzisiejszego Izraela Żydzi (zarówno ci, którzy mieszkali tam od stuleci, jak i ci, którzy przyjeżdżali z Jemenu, Rosji, Polski, Niemiec, czy Ameryki), określali się jako Palestyńczycy. Mieszkający tam Arabowie nigdy nie używali tej nazwy, uważali  ją wręcz za obraźliwą.

Izraelska tożsamość zaczyna się od ogłoszenia niepodległości i wojny o przetrwanie. Izraelska tożsamość wykracza poza religię, wykracza również poza etniczną przynależność. Arabowie będący obywatelami Izraela dzielą się na tych, którzy mówią o sobie, że są izraelskimi Arabami i tych, którzy określają się dziś jako Palestyńczycy. Tożsamość ma tu wiele odcieni, od zdecydowanego określenia: jestem najpierw Izraelczykiem, a dopiero potem Arabem; poprzez bardziej ostrożne: jestem izraelskim Arabem; do jestem: Palestyńczykiem z izraelskim obywatelstwem. Z tej pierwszej kategorii wielu Arabów gotowych jest do  obrony swojego kraju z bronią w ręku i służy w armii izraelskiej, z tej ostatniej rekrutują się czasem terroryści, ale lwia większość zdecydowanie protestuje przeciw możliwości wymiany zamieszkałych przez nich terytoriów na zamieszkałe przez Żydów terytoria na Zachodnim Brzegu i zmienienia ich w obywateli przyszłego palestyńskiego państwa.

Z socjologicznego punktu widzenia mamy tu osobliwy paradoks: Żydzi są jedynym starożytnym narodem, który mimo utraty niepodległości, mimo wygnania i rozproszenia w diasporze, zdołał zachować język, religię i ciągłość historyczną, równocześnie naród izraelski należy do najmłodszych narodów na świecie, a poczucie silnej narodowej tożsamości oparte jest na ogromnym zagrożeniu życia w przeszłości i dziś. Siła tej tożsamości narodowej ma również inne źródło, którym jest dająca poczucie równych praw wspólnota państwowa.  Izraelczycy nieustannie krytykują swój kraj, równocześnie w kolejnych badaniach międzynarodowych na temat satysfakcji z życia lądują w czołówce światowego peletonu.

Czy Palestyńczycy są najnowszym narodem na  świecie? Trudne pytanie. W młodości spotykałem ludzi, którzy czuli się Jugosłowianami, byli to zazwyczaj Serbowie, dla których serbskość utraciła znaczenie na rzecz większej wspólnoty. Nowe państwa, które powstały po rozpadzie Jugosławii, wzmocniły starą tożsamość narodową, ale trudno tu mówić o powstaniu nowych narodów. Rozpad Związku Radzieckiego również nie prowadził do powstania nowych narodów, aczkolwiek dla milionów ludzi oznaczał (i nadal oznacza) nowe problemy z samookreśleniem. (Spotkałem kiedyś Rosjanina z Kijowa, który ze śmiechem mówił o sobie, że jest wynarodowionym okupantem; mój jeden pradziadek był wynarodowionym Austriakiem, który czuł się polskim patriotą, a drugi był spolonizowanym Litwinem, który po powstaniu styczniowym uciekł do zaboru niemieckiego.) Eleganckie rozwody, takie jak między Czechami i Słowakami, są czymś niebywałym, ale tu też oczywiście nie możemy mówić o powstaniu nowych narodów. W Afryce państwa powstawały z byłych kolonii, ale procesy wytwarzania się tożsamości narodowej dominującej nad tożsamością plemienną przebiegają tam bardzo opornie.

Naród palestyński wydaje się być na tym tle zjawiskiem szczególnym i trudno mi sobie uświadomić inny podobny przypadek. Idea narodu palestyńskiego pojawia się w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku.

Mandat Palestyński obejmował dzisiejszy Izrael, Judeę i Samarię , czyli tzw. Zachodni Brzeg oraz dzisiejszą Jordanię. Palestyńczycy od początku stanowili i nadal stanowią większość społeczeństwa Jordanii, są jednak w tym państwie obywatelami drugiej kategorii. Uchodźcy z terenów dzisiejszego Izraela, 700-800 tysięcy osób, trafili głównie do obozów na okupowanym przez armię jordańską Zachodnim Brzegu, do obozów w Jordanii i do obozów dla uchodźców w szeregu innych krajach arabskich (nigdzie nie przyznano im praw obywatelskich). Analogiczna lub nieco wyższa liczba uchodźców żydowskich uciekła z krajów muzułmańskich, głównie arabskich, większość z nich do Izraela). W tym miejscu należałoby zapewne przedstawić historię UNRWA, specjalnej agendy ONZ dającej osobny, nadzwyczajny, wielogeneracyjny statut uchodźcom z terenów Izraela, całkowicie sprzeczny z definicją wszystkich innych uchodźców na  świecie. Trudno sobie wyobrazić powstanie narodu palestyńskiego bez pomocy świata zachodniego i tej organizacji.

Pozbawieni praw uchodźcy palestyńscy byli źródłem niepokojów społecznych w wielu krajach arabskich, ale stosunkowo największy opór przeciw ustawicznej dyskryminacji stawiali w Jordanii i (później) w Libanie. Po przegranej wojnie 1967 roku i utracie Zachodniego Brzegu, Jordania odmówiła ponownego przyjęcia Zachodniego Brzegu (co Izrael proponował)  i nasiliła represje wobec Palestyńczyków.

Można się spierać o to, czy za początek narodu palestyńskiego uznać wojnę domową w Jordanii, czy wcześniejsze działania Ligi Arabskiej zmierzające do wykorzystania uchodźców palestyńskich jako „psów wojny”, jednak palestyńska narodowa odrębność wydaje się być związana z wrześniem 1970 roku, kiedy armia jordańska zaatakowała ugrupowania palestyńskie zabijając w ciągu 10 dni między 3 tysiące (dane rządu Jordanii) a 10 tysięcy osób (dane PLO). Walki trwały do połowy 1971 roku i do dziś toczą się spory na temat liczby zabitych Palestyńczyków. Ostatecznie porozumienie pokojowe zakończyło się wygnaniem do Libanu kierownictwa PLO oraz kilku tysięcy uzbrojonych członków tej organizacji. (Co stało się początkiem destabilizacji politycznej w Libanie.)

PLO (polska nazwa Organizacja Wyzwolenia Palestyny) powstała w 1964 roku i od pierwszego dnia zmierzała do utworzenia jednego państwa palestyńskiego na obszarze całego byłego Mandatu Palestyńskiego. Rola ZSRR nie została tu do końca wyjaśniona, powiązania z Kairem były otwarte. Uzbrojenie było radzickie, pieniądze płynęły z różnych stron. Na tym etapie Arafat pobożnością nie grzeszył, bliższy był mu narodowy socjalizm.

Przegrana wojna 1967 roku, śmierć popierającego PLO Nassera, a wreszcie przegrana wojna domowa w Jordanii zakończyła marzenia o zdobyciu władzy w Jordanii. Na kolejnym etapie potrzebna była nowa strategia, w postaci zjednoczenia rozrzuconej w różnych krajach arabskich i wszędzie brutalnie dyskryminowanej diaspory palestyńskich uchodźców.

Jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku w artykułach i dokumentach niegdzie nie spotykamy określenia  „naród palestyński”.  Po wojnie sześciodniowej Jordania utraciła Zachodni Brzeg i podobnie jak Egipt, który nie chciał przyjąć Gazy, nie miała ochoty na ponowne przejęcie kontroli nad dużą populacja palestyńską. Wyłoniła się koncepcja przebudowy konfliktu arabsko-izraelskiego, gdzie z jednej strony są 22 państwa, a z drugiej maleńki Izrael. Naród palestyński miał teraz reprezentować małego i słabszego, „jedynego” przeciwnika i ofiarę wielkiego Izraela. Nowym celem miała być walka o utworzenie państwa palestyńskiego.

Tę strategię najlepiej opisał w wywiadzie udzielonym w 1977 roku dla holenderskiego dziennika „Trouw” członek Komitetu Wykonawczego PLO, Zahir Muhsein:

„Naród palestyński nie istnieje. Utworzenie palestyńskiego państwa stanowi tylko cel służący arabskiej wspólnocie w kontynuacji naszej walki  przeciwko Izraelowi. W praktyce nie ma dziś różnicy między Jordańczykami, Palestyńczykami, Syryjczykami i Libańczykami. Wyłącznie z powodów politycznych i taktycznych mówimy dziś o istnieniu palestyńskiego narodu, ponieważ wymaga tego arabski interes narodowy, byśmy głosili istnienie osobnego „palestyńskiego narodu” dla przeciwstawienia się syjonizmowi.

Z taktycznych powodów Jordania, która jest suwerennym państwem z określonymi granicami, nie może zgłaszać roszczeń do Hajfy i Jaffy, natomiast jako Palestyńczyk, mogę oczywiście żądać Hajfy, Jaffy, Berszeby i Jerozolimy. Jednakże z chwilą, gdy odzyskamy nasze prawa do całej Palestyny, nie będziemy zwlekać ani jednej chwili z połączeniem Palestyny i Jordanii.”

Ta wypowiedź wydaje się nieprawdopodobna, a przynajmniej nierozważna. Ale podobnych wypowiedzi jest więcej. Również współcześnie obserwujemy w świecie arabskim osobliwe pomieszanie tożsamości, religijnych, narodowych i plemiennych. Ich rezultatem są nieustanne wojny pochłaniające stokrotnie więcej ofiar niż konflikt arabsko-izraelski. Prawdą jest jednak, że główną (co nie znaczy niewinną) ofiarą tego konfliktu są Palestyńczycy i że narodowa tożsamość Palestyńczyków jest dziś faktem niemal w równym stopniu jak narodowa tożsamość Izraelczyków.

Trwająca przez dziesięciolecia brutalna dyskryminacja Palestyńczyków przez kraje arabskie, połączona przez wspieranie przez te kraje palestyńskich „elit”, których celem jest walka z Żydami, a nie dobro swojego społeczeństwa, traktowanie tych „elit” jako autentycznej reprezentacji Palestyńczyków przez Zachód i podtrzymywanie wielogeneracyjnego statusu uchodźców, przyniosło efekt w postaci autentycznej tożsamości palestyńskiej.

Kiedy dzisiaj człowiek mówi o sobie, że jest Palestyńczykiem, prawdopodobnie ma to dla niego znacznie większy ciężar gatunkowy niż fakt, że jest również Arabem. Tożsamość palestyńska nie jest jednak jednolita i nie jest to spór czy lepiej reprezentuje ją Hamas i jego przywódcy, czy Abbas i jego koledzy. Nie ma jednak wątpliwości, że jedni i drudzy nie szczędzą starań, aby proponowany przez nich model tożsamości dominował i żeby nazbyt głośni krytycy tych modeli żyli krótko.

Ostatnio głośna jest w Autonomii Palestyńskiej sprawa Christy Anastas, studentki prawa, z Zachodniego Brzegu, która otrzymała azyl w Wielkiej Brytanii z powodu tego, że jej życiu zagrażało niebezpieczeństwo. Czym sprowadziła na siebie gromy?  Christy mówi o sobie, że jest Palestynką, pochodzi z chrześcijańskiej rodziny. Urodziła się w Betlejem, w mieście, które miało ponad 90 procent chrześcijan, a dziś ma ponad 90 procent muzułmanów. Jej matka jest antysyjonistyczną działaczką. Czy dlatego, że w to wierzy, czy dlatego, że zapewnianie prześladowców, że nie czuje się przez nich prześladowana i że też nienawidzi ich wroga, wydaje się być najlepszą gwarancją bezpieczeństwa, przynajmniej na krótką metę?

W domu rodzinnym okno sypialni Christy wychodzi na mur zbudowany przez Izraelczyków. Ich dom jest otoczony tym murem z trzech stron, wielu palestyńskich chrześcijan straciło ziemię z powodu tego muru, jej przyjaciółka zginęła od izraelskiej kuli, bo znalazła się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie. Christy zaczęła jednak mówić, że ten mur był konieczny i że zbrodnie Palestyńczyków przeciw Palestyńczykom są większe. Grożono jej śmiercią, musiała uciekać. Jej niedawne wystąpienie na spotykaniu ze studentami w Uppsali, w Szwecji, trafiło na YouTube i zaczęły się groźby pod adresem jej rodziny.

Co łączy Christy Anastas z  Zeiną Barakat? Obydwie mają silną tożsamość palestyńską, obydwie wyrwały się z platońskiej jaskini i obydwie odmawiają zgody na milczenie. Są wyjątkowe, ale nie tak wyjątkowe, jakby można przypuszczać czytając doniesienia o losie Palestyńczyków w prasie brytyjskiej, francuskiej, polskiej czy amerykańskiej.

Artykuł ukazał się na stronie Listy z Naszego Sadu

http://www.listyznaszegosadu.pl/dysydenci/auschwitz-i-platonska-jaskinia

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign