Jeffrey Goldberg
Król Jordanii Abdullah II należy do kurczącej się grupy arabskich liderów, którzy pozostali przy władzy mimo, jak sam to nazywa, pojawienia się „półksiężyca Bractwa Muzułmańskiego“ na Bliskim Wschodzie.
Niedawno król przekazał mi przenikliwą obserwację dotyczącą taktycznej niedojrzałości przywódców BM. Mówiliśmy o wzroście politycznego islamu w regionie, kiedy król porównał promującego islamizm premiera Turcji Erdogana z prezydentem Egiptu, członkiem Bractwa Muzułmańskiego Mohamedem Mursim. BM jest organizacją międzynarodową, jednak zostało założone w Egipcie i do dziś jego przywódca i zwierzchnik rezyduje właśnie w tym kraju.
Abdullah dał jasno do zrozumienia, że nie lubi ani Erdogana, ani Mursiego, jednak mniej ufa Turkowi, ponieważ wykazuje się on większym sprytem. Obaj dążą do władzy absolutnej, jednak Erdogan przyjął powolniejszą, bardziej przemyślaną taktykę niż Mursi. Mursi chce osiągnąć natychmiast to, do czego Erdogan będzie zmierzać przez sześć do siedmiu lat.
Abdullah martwi się, że administracja Obamy ma przesadnie naiwny obraz Bractwa i innych liderów islamu. Miał to być jeden z głównych tematów, poruszonych podczas kolacji z Barackiem Obamą podczas jego wizyty w Ammanie. Król oczywiście otwarcie nie krytykuje Obamy, ale narzeka, że Stany Zjednoczone ignorują ostrzeżenia przed Bractwem, uważając je za bezpodstawne skargi arabskich liberałów i osób, które interesuje jedynie zachowanie status quo. Jego zdaniem, część Zachodu uważa, że „BM jest jedyną drogą do demokracji“.
Te komentarze padły z jego ust kilka miesięcy temu. Jednak prawdziwy argument dowodzący ekstremizmu i niecierpliwości BM pojawił się na nowo dość niedawno, kiedy Bractwo w Egipcie wydało niecodzienną i wyjątkowo niepokojącą opinię na temat projektu ustawy przeciw przemocy wobec kobiet. Została ona przegłosowana na corocznej sesji Komisji ONZ ds. Statusu Kobiet. W oficjalnym oświadczeniu na temat projektu ustawy BM oświadcza, że „ustawa w obecnym kształcie kompletnie zniszczy społeczeństwo i będzie pierwszym krokiem ku intelektualnej i kulturowej inwazji na kraje muzułmańskie, eliminując moralną specyfikę, która chroni spójność islamskich społeczności“.
Obiekcje BM wobec tego dokumentu, który miał rozwiązać problem przemocy wobec kobiet, są liczne. Niektóre z nich wymagają naszkicowania szerszego obrazu egipskiej kultury. Projekt ustawy ONZ wzywa do równości płci przy dziedziczeniu, a żadna z egipskich partii nigdy nie wysunęła postulatu, żeby córki dziedziczyły w równej części z synami.
Kolejne argumenty są jeszcze bardziej wsteczne lub po prostu brutalne. BM sprzeciwia się idei zagwarantowania kobietom wolności seksualnej oraz podniesienia minimalnego wieku zawarcia małżeństwa, ponieważ w niektórych krajach jest to 15 lat. BM uważa też, że zapewnienie nastolatkom dostępu do środków antykoncepcyjnych jest niebezpieczne oraz, że zapewnienie „równych praw niewiernym żonom i synom z nieprawego łoża jest godne potępienia“.
Zagwarantowanie równych praw homoseksualistom i zapewnienie ochrony prostytutkom to dla Braci okropne pomysły. Szokuje ich sam pomysł, by kobiety miały prawo złożenia w sądzie oskarżenia o gwałt przeciw swoim mężom. Sprzeciwiają się też idei, że mężczyźni powinni pomagać w domu i w opiece nad dziećmi, oraz że powinni stracić możliwość decydowania za swoje żony czy będą one podróżować, pracować bądź stosować antykoncepcję.
Podsumowując, sprzeciw BM to świetny dowód, że ten ruch nie może się już doczekać, by wypowiedzieć kobietom wojnę. Aktywiści praw człowieka w Egipcie na razie zastopowali dekryminalizajcę obrzezania kobiet, jednak i tak kobiety przegrywają na wielu frontach. Mursi nie dotrzymał swojej obietnicy mianowania kobiety jednym ze swoich wiceprezydentów. Podczas jednego z naszych ostatnich wywiadów, zanim jeszcze objął urząd, zapytałem, czy BM popierałoby kandydaturę kobiety bądź chrześcijanina na stanowisko prezydenta. „Jakiego chrześcijanina?“ Wyjaśniłem, że było to pytanie teoretyczne, czy jakikolwiek chrześcijanim mógłby zostać prezydentem. Odpowiedział, że „nie ma przecież żadnego chrześcijanina ubiegającego się o urząd. To pytanie jest bez sensu“. Kiedy zapytałem, czy poparłby kandydaturę kobiety, zapytał „jakiej kobiety?“. Zanim odpuściłem temat, jeszcze chwilę kontynuowaliśmy tę tragikomiczną rozmowę.
Liderzy tacy, jak król Jordanii Abdullah, od dłuższego czasu ostrzegali administrację Obamy, żeby nie ufać zbytnio BM i innym podobnym ruchom. Porównał Bractwo do „wilka w owczej skórze“. Jedyną jego zaletą jest to, że nawet nie próbuje się maskować.
Tłumaczenie GB
Źródło: www.bloomberg.com
———————————-
Jeffrey Goldberg jest felietonistą Bloomberg View i międzynarodowym korespondentem “The Atlantic”.