My wygramy, oni przegrają

Przedstawiamy przemówienie Allena B. Westa, emerytowanego oficera armii amerykańskiej, który jest kandydatem republiikanów do Kongresu USA na Florydzie. Mowa została wygłoszona podczas konwencji Freedom Defense Initiative, zorganizowanej przez Roberta Spencera i Pamelę Geller.

Allen West
Allen West

Podpułkownik Allen West był dowódcą batalionu artylerii w Iraku. W roku 2003 został oskarżony o zastraszanie jeńca – strzelił z pistoletu nad głową przesłuchiwanego Irakijczyka, chcąc wydobyć od niego informacje o atakach na żołnierzy amerykańskich. Jenic, nie wiedząc, że pistolet Westa wycelowany był w beczkę, ujawnił informacje o planowanej zasadzce na oddział pułkownika.

Po procesie, w którym skazano go na 5000 dolarów grzywny, West przeszedł w stan spoczynku. Pytany później przez swego adwokata czy zrobiłby jeszcze raz to samo, odpowiedział: „Gdy chodzi o życie moich ludzi i ich bezpieczeństwo, przeszedłbym przez piekło z puszką benzyny w ręce”.

***

Chcę wam powiedzieć jedną rzecz: jeżeli prawda właśnie stała się mową nienawiści, możecie mnie zamknąć za kratki, bo ja nie będę siedział cicho. Biorąc pod uwagę konserwatywny punkt widzenia, jedną z najważniejszych kwestii jest bezpieczeństwo narodowe. I skoro jesteśmy tutaj i poruszamy ten temat, to jedną z rzeczy, których społeczeństwo amerykańskie wymaga od przywódców o konserwatywnych zasadach jest to, żeby je chronili. I jeżeli na tym fantastycznym zjeździe, który tu odbywamy nie oznajmimy, kim jesteśmy, i że rozumiemy tę sytuację, te kwestie, to naród amerykański się od nas odwróci. Musicie obarczać konserwatywnych przywódców odpowiedzialnymi za zrobienie tego, co jest niezbędne, żeby was chronili.

Pozwólcie teraz, że wytłumaczę niektóre kwestie. Niedobrze mi się robi, kiedy ludzie mówią “wojna z terrorem”. Nie ma takiej rzeczy jak wojna z terrorem. W czasie Drugiej Wojny Światowej, jakby to brzmiało, gdyby Stany Zjednoczone ogłosiły, że prowadzą wojnę przeciwko Blitzkriegowi? Albo że są w wojnie przeciwko kamikadze? Naród nie prowadzi wojny z taktyką. Tak samo, gdy widzimy naszych przywódców strategicznych w Waszyngtonie jak występują w tych niedzielnych programach i mówią o tym, jak to dobrze, że koordynujemy ‘ataki samolotów bezzałogowych’, to przypominamy sobie, co się stało w Wietnamie, kiedy Prezydent Lyndon Johnson zatwierdzał ataki bombowe z Białego Domu. To nie jest to, czym ktoś myślący na poziomie strategicznym powinien się zajmować. To nie jest perspektywa strategiczna.

Wojnę prowadzi się z ideologią i o tym w dniu dzisiejszym mówimy. Mówiliśmy o tym, że jesteśmy przeciwko czemuś, co jest totalitarną teokratyczną ideologią polityczną, która nazywa się islam. Nie mówimy tutaj o muzułmanach. To jest dokładnie tak jak w Niemczech w czasach nazizmu: nie każdy Niemiec był nazistą. Tak samo, gdy byłem w Iraku w 2003, nie każdy Irakijczyk należał do Partii Ba’ath. To, o czym teraz mówię jest ideologią, która istnieje od 622 roku, od siódmego wieku. Zaczęła się od czegoś, co się nazywało najazdem Naklah, co nastąpiło po tym, gdy Mahomet dokonał swojej hidżry z Mekki do Medyny. Od tamtej pory opiera się to na przemocy. Ideologia ta konfrontowała się z cywilizacją Zachodu i teraz mamy kolejny rozdział w tej długiej książce, którą oni piszą, żeby podbić każdego z nas. I nadszedł czas żebyśmy, tak jak nasi przodkowie musieli stanąć i odeprzeć tych przeciwników, żebyśmy teraz my stanęli i odparli tych wrogów, i to dzisiaj.

Słuchaliście jak [były oficer wywiadu wojskowego] Stephen [Coughlin] mówił tutaj o ‘anulowaniu’ [wcześniejszych wersów w Koranie]. Musicie rozumieć rzeczy takie, jak traktat Hudaibiyah, gdzie muzułmanie w roku 628 oszukali przeciwników poprzez zaprzestanie walk, żeby się wzmocnić i tym sposobem Mahomet mógł opanować Mekkę. Jest to dokładnie to samo zjawisko, które się powtarza teraz. Musicie rozumieć tradycje Mahometa. Pisał on listy do cesarza Persji, pisał listy do Herakliusza, do cesarza Imperium Bizantyjskiego, które mówiły, “Macie trzy możliwości. Przejdziecie [na islam], podporządkujecie się nam albo przyjdziemy po was”. I wiecie co? Około roku 1992 Osama Bin Laden zrobił dokładnie tak samo. Wysłał list do Stanów Zjednoczonych. Później w 2005 czy 2006 Mahmud Ahmadinedżad zrobił dokładnie tak samo. Wysłał list do narodu amerykańskiego i do Prezydenta Busha. Jesteśmy już w trakcie wypowiedzianej wojny i jeżeli nie mamy takiego dowództwa, które to rozumie, które może analizować tego przeciwnika, to jesteśmy w tym wielkim kraju na drodze do zatracenia. Musimy to zrozumieć.

Wszyscy mówili tutaj o tym, że prawo szariatu nie zgadza się z tym, kim jesteśmy w cywilizacji zachodniej i napewno nie jest za tym, za czym się opowiadamy w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Nie jest ono oparte na wolności. Nie dotyczy swobód. Nie dotyczy ochrony praw człowieka lub praw kobiet. Dotyczy tego, co mówi słowo „islam”. Znaczy ono „poddanie się”. I nie wiem jak wy, ale ja nie będę żył jako „dhimmi”. Nie będę żył będąc poddanym jakiejkolwiek ideologii oprócz tej, która jest zapisana w konstytucji naszych wielkich Stanów Zjednoczonych Ameryki (oklaski). Dziękuję. Trzeba zrozumieć, że w tej walce musimy odzyskać inicjatywę. Tak samo jak nasi młodzi żołnierze, którzy działają teraz według restrykcyjnych zasad walki, uniemożliwiających im przejęcie inicjatywy wobec wroga.  Widzieliście teraz w Marjan, w prowincji Helmand [w Afganistanie], gdzie wojownicy talibanu wychodzą poddają się o oddają broń by później ponownie podjąć walkę w innym miejscu. To by się nie zdarzyło pod moim dowództwem, jeżeli ja byłbym naczelnym dowódcą sił zbrojnych.

I w tym samym stylu, musimy stworzyć prawidłowe zasady walki na poziomie strategicznym. (…) Nie możemy dalej pozwalać wrogowi, żeby przyjeżdżał tu i używał tej nowej taktyki „wojny prawnej”, która jak większość z nas tutaj wie jest sposobem, w jaki usiłuje się nas uciszyć. Powinniśmy ich ścigać, zamiast pozwalać żeby wykorzystywali nasz system sądowy, i niech mnie kule biją – jeżeli jakiś prawnik oskarży obywatela Stanów Zjednoczonych w celu odebrania mu wolności wypowiedzi, nie będzie on moim bratem, nie będzie ona moją siostrą.

Powinni się spakować i opuścić ten kraj.

Jeżeli będziemy dalej żyć w tej politycznie poprawnej, wielokulturowej atmosferze, to będziemy się paraliżować i uniemożliwiać właściwe, celowe działanie. Widzieliśmy, co się stało w Sudanie. Widzimy, co się dzieje w Austrii. Wiemy o Geercie Wildersie w Holandii. Wiemy, co się dzieje w Danii. Nazywamy to „analizą trendów” i nie ma w tym niczego złego. Chodzi o rozpoznawanie przeciwnika, tego co robi, i ściganie go. Kiedy byłem dowódcą w Iraku, wiedziałem, że młodzi mężczyźni na motorowerach wyłaniają sie z zarośli i podkładają miny, żeby nas zaatakować. Nie miałem zamiaru ścigać po nocy kobiet w burkach, w ich domach. Jest to analiza trendów. Musimy przestać być politycznie poprawni, przestać ich wpuszczać do naszego kraju.

Kiedy czytałem o ataku na Fort Hood, o tym co zrobił Major Hasan, byłem absolutnie zszokowany. I gdy oglądałem potem niedzielny program, w którym generał Casey, szef sztabu armii USA był bardziej przejęty tym, że ofiarą stała się różnorodność [kulturowa], niż stratą trzynastu żołnierzy, to powiem, że mamy w Stanach Zjednoczonych Ameryki problem z przywództwem. Musimy zaakceptować tę prawdę. A droga naprzód jest bardzo prosta. Potrzebujemy w tym kraju odpowiedniego przywództwa. Bo o to tutaj chodzi. Potrzebujemy odpowiednich przywódców z całej Europie. Przywódców, którzy nie będą się bali.

Przedstawiciele mediów: przestańcie atakować żydów i chrześcijan. Przestańcie się bać wroga. Potraktujcie go z taką samą zaciekłością, jaką okazujecie wobec swoich rodaków, Amerykanów. Powiem wam dlaczego: za trzydzieści lub czterdzieści lat, jeżeli im się uda i jeżeli uzyskaliby kontrolę nad tym krajem, to nie będzie wolnych mediów. Nie będzie wolności słowa. Nie będzie wolności wyrażania poglądów. I wiecie co? Bylibyście za to współodpowiedzialni, bo byliście za bardzo tchórzami żeby się temu przeciwstawić.

W Stanach Zjednoczonych nadszedł teraz czas na przywództwo z zasadami. Kiedy bowiem tolerancja staje się jednokierunkową ulicą, prowadzi to do samobójstwa kulturowego. Gdy będę mógł polecieć do Arabii Saudyjskiej z Biblią w ręce, z krzyżykiem na szyi, albo pojechać do Mekki i pójść tam do kościoła – wtedy możemy rozmawiać o tolerancji. Ale zanim do tego dojdzie, musimy zrozumieć cele i intencje islamu. Musimy być dumni z tego, kim jesteśmy. Nie możemy mieć przywódców, którzy występują w tureckim parlamencie i mówią, że Ameryka nie jest narodem judeochrześcijańskim. Nie możemy mieć przywódców, którzy na uniwersytecie w Kairze, w Egipcie, przepraszają za Stany Zjednoczone. Nie na tym polega amerykańska duma. Nie możemy mieć przywódców, którzy pytani: „Jak definiujesz zwycięstwo?”, nie potrafią odpowiedzieć. Więc pozwólcie, że ja odpowiem. Oto jest moja definicja zwycięstwa, dokładnie taka sama, jaką dał Ronald Reagan, pytany o komunizm: „My wygramy, oni przegrają”. Niech Was wszystkich Bóg błogosławi. Dziękuję.

[youtube ZWrhThqorB4]

Tłum. Green Infidel, oprac. PJ (Euroislam).

Oryginał: http://vladtepesblog.com/?p=21676

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign