Marek Miśkiewicz
Miejska Biblioteka Publiczna w Opolu zorganizowała spotkanie i prelekcję na temat „Czy musimy bać się islamu”. Publikujemy relację, nadesłaną przez naszego Czytelnika.
* * *
Prelegentami byli: dr Borys Cendrowski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Opolskiego, prof. Krzysztof Skowroński z Instytutu Filozofii UO oraz Sadik Bekdas, kurdyjski student z Turcji.
W spotkaniu wzięło udział około 40 osób, z czego mniej więcej połowa byli to studenci z wymiany zagranicznej. Na początku spotkania odbyło się anonimowe badanie, odpowiadaliśmy „tak” lub „nie” na pytanie: „Czy obawiamy się islamu?”. Głosy były podzielone mniej więcej po równo.
Dalsza część spotkania miała przekonać publiczność, że obawy nie są do końca uzasadnione i być może wynikają ze stereotypów lub braku wiedzy.
***
Profesor Skowroński rozpoczął od stwierdzenia, że my, Polacy, generalnie po prostu „boimy się wszystkiego” i że co prawda, powinniśmy obawiać się islamu radykalnego, ale jest on czymś innym niż islam jako taki, który jest zjawiskiem znacznie szerszym.
Według tezy pana profesora nasz lęk wynika w dużej mierze wynika z zamachów na World Trade Center w 2001 roku oraz wielu innych późniejszych zamachów. Nasz lęk jest potęgowany przez mass media oraz przez ponoć fałszywą narrację, łączącą terroryzm z islamem.
Trudno jednak oprzeć się refleksji, że narracja mediów głównego nurtu idzie całkowicie w przeciwną stronę. Po każdym zamachu islamskich terrorystów przywódcy wolnego świata obwieszczają przed kamerami, że islam jest religią pokoju, a terroryści mordujący ludzi w imię Allaha nie są prawdziwymi muzułmanami. Tego rodzaju przekaz nieuchronnie prowadzi do niepokoju, bo to, co mówią nam autorytety medialne jest sprzeczne z tym, co dzieje się wokół nas.
***
Pan dr Cendrowski, reprezentujący Instytut Socjologii, zasugerował, że nie powinniśmy obawiać się żadnej religii. Wskazał, że problemem nie jest wojujący islam, tylko radykalizm sam w sobie. Z punktu widzenia socjologa fundamentalizm to zbyt pojemne zjawisko, żeby sprowadzać je tylko do jednej religii, a w Polsce ponoć mamy tendencję do koncentrowania się na negatywach islamu i kierowania się stereotypowymi opiniami o tej religii. Dr Cendrowski wskazał również na terroryzm niezwiązany z islamem, który miał miejsce w Europie 30-40 lat temu – terroryzm narodowy i separatystyczny.
Można się zgodzić z tezą, że radykalizm i fundamentalizm są istotnym zagrożeniem. Ale z jakimi innymi fundamentalizmami i radykalnymi religiami, poza islamem, mamy obecnie do czynienia?
Co do terroryzmu separatystycznego, jaki prowadziły w Europie np. ETA czy IRA – powoływanie się na nie wydaje się odwracaniem uwagi od sedna problemu. ETA i IRA były organizacjami stawiającymi sobie konkretne cele. Rządy poszczególnych państw zwalczały je, ale też prowadziły negocjacje, a finalnie organizacje te zawiesiły swoją działalność, częściowo lub całkowicie się zdemilitaryzowały, weszły do polityki.
Z kim mamy prowadzić negocjacje w przypadku terrorystów islamskich?
Celem Al-Kaidy i Państwa Islamskiego jest całkowita dominacja islamu i przejęcie kontroli nad światem, w którym żyjemy. Jak można porozumieć się z przeciwnikiem tego rodzaju? Tego rodzaju refleksji ze strony prelegentów zabrakło.
* * *
W polemice do wypowiedzi prelegentów pojawiły się też liczne głosy z widowni.
Jedna z słuchaczek zaznaczyła, że to, co mówią prelegenci, jest mocno intelektualne
i nie daje odpowiedzi na pytania, jakie stawiają sobie zwykli ludzie.
Kolejny słuchacz powiedział, że aby rozmawiać o islamie wystarczy obserwować sytuację i że pewne fakty są oczywiste. Wskazał, że różnice pomiędzy rdzennymi Europejczykami, a muzułmanami są tak duże, że starcia i konflikty są niestety nieuniknione. Powiedział też coś, z czym trudno się nie zgodzić – że tak wiele zamachów i ataków jest obecnie możliwe dzięki wielkim społecznościom muzułmańskim, które udzielają dżihadystom schronienia i wszelkiej innej pomocy.
Zakończył dość ponurą, ale chyba trafną konkluzją, że Europa coraz słabiej szanuje swoje wartości, a muzułmanie są młodzi i bardzo zmotywowani, chcą walczyć i mają za co umierać.
* * *
Sadik Bekdas, student kurdyjski z Turcji stwierdził, że teza, że islam chce przejąć świat Zachodu jest bzdurą medialną i wynika z nieznajomości islamu. Według niego w Europie i USA społeczności muzułmańskie to jeden, maksymalnie dwa procent populacji, więc już same liczby udowadniają, że jest to niedorzeczność.
Widownia bardzo szybko wskazała, że nie wytrzymuje to konfrontacji z faktami.
Jeden z słuchaczy stwierdził, że społeczności muzułmańskie w Europie to kilka, do prawie 10% i nie da się nie zauważyć, jak szybko i zdecydowanie zmieniają one obraz państw, w których funkcjonują. Wszędzie na Zachodzie pojawiają się słynne strefy „no go”, nad którymi władza państwowa utraciła kontrolę. We Francji ilość tych stref szacuje się nawet na kilkaset.
Słuchacz podał też przykład Szwecji, gdzie w policji ma miejsce zjawisko masowego opuszczania służby… ze strachu. W Danii, przy 4% w ogólnej populacji aż 70% więźniów skazanych za brutalne przestępstwa to muzułmanie.
Inna słuchaczka zapytała o zjawisko obrzezania dziewczynek w społecznościach muzułmańskich, szczególnie często praktykowane w takich właśnie „zakazanych” strefach, na co profesor Skowroński żachnął się, że nie dobrych danych dotyczących stref „no go”, ani sprawdzonych informacji o tym, co się w nich wydarza.
Inny słuchacz ripostował, że jednak są obszerne badania na ten temat i nawet chciał je przytoczyć, ale nie udzielono mu głosu. Pan profesor skwitował to jedynie stwierdzeniem, „że ma wątpliwości co do rzetelności takich badań” i że „w Opolu też są dzielnice, w których można dostać w mordę”.
Trudno było uniknąć wrażenia, że widownia była lepiej przygotowana do dyskusji niż prelegenci.
***
W dalszej części wypowiedzi Pan Bekdas zapytał również, kto tak naprawdę jest terrorystą. Czy są nimi ludzie, poszczególne osoby czy może państwa, takie jak Rosja, USA albo Turcja? Z racji tego, że jest on Kurdem, w jakiś sposób można zrozumieć emocje związane z działaniami państwa tureckiego, bezlitośnie uciskającego i mordującego przedstawicieli tej mniejszości. Z drugiej strony jednak, jest to retoryka zwyczajnie usprawiedliwiająca terroryzm; to argument, jakiego używają Hamas czy Al Kaida.
* * *
W trakcie dalszej dyskusji usłyszeliśmy również kilka stwierdzeń wyglądających na celowe dezinformowanie publiczności, bo nie podejrzewam, żeby sunnicki muzułmanin nie znał swojej religii.
Na pytanie z widowni o karę śmierci za apostazję w islamie Sadik Bekdas żywiołowo zaprzeczał i twierdził, że jest to nieprawda. Kiedy wskazałem konkretny hadis (Al-Buchari 9.83.17) kurdyjski student, mocno poruszony, argumentował, że to co jest w hadisach nie jest istotne.
Zdecydowana większość muzułmańskich uczonych twierdzi jednak coś dokładnie odwrotnego. Czołowy dziś ideolog muzułmański Jusuf Al-Karadawi mówi na przykład: „Muzułmańscy sędziowie są zgodni co do tego, że apostaci muszą być karani; różni ich jedynie kwestia wymiaru kary. Większość z nich, włączając w to cztery największe szkoły prawodawstwa (Hanafi, Maliki, Shafi’i i Hanbali), jak również cztery inne szkoły (szyickie Az-Zaidiyyah, Al-Ithna-`ashriyyah, Al-Ja`fariyyah i Az-Zaheriyyah) zgadza się co do tego, że apostatów powinna czekać kara śmierci”.
Śmierć za apostazję od islamu zapisana jest na poziomie prawa krajowego w Arabii Saudyjskiej, Jemenie, Afganistanie, Pakistanie, Komorach i Mauretanii, a w Sudanie uwzględniona jest w szariackim rozszerzeniu prawa państwowego.
* * *
Jak wspomniałem, tezy prelegentów były na bieżąco konfrontowane z głosami z widowni – wielu uczestników spotkania zaprezentowało zdania zgoła odmienne od „ekspertów”, często popierając je danymi. Bez odpowiedzi pozostały pytania odnośnie gwałtownego wzrostu przestępczości i statystyki gwałtów w krajach Zachodu o dużych społecznościach muzułmańskich. Zabrakło odpowiedzi na kwestie islamskich korzeni terroryzmu i dżihadu, czy rzetelnego odniesienia się do historii islamu lub nauk Mahometa nakazujących wprost walkę zbrojną i nietolerancję względem wyznawców innych religii.
W końcowej części spotkania pojawił się głos z widowni twierdzący, że prelegenci wskazują na brak odpowiednich danych lub wystarczająco obszernych badań (mimo, że osoby z widowni chciały takie badania przedstawić), a sami niewystarczająco znają temat islamu. Postawione zostały trzy pytania „na wiedzę”:
– Z jakich pism składa się kanon islamu i które z nich są najważniejsze?
– Czym różni się okres mekkański od medyńskiego?
– Co to jest zasada abrogacji?
Pytania te nie spodobały się panu profesorowi, który stwierdził, że wątpi, żeby np. katolicy dobrze znali swoje „pisma objawione” i że sugerują one tezę, że relacje muzułmanów z innymi religiami wynikają z treści Biblii czy Koranu, a tak nie jest.
W tym momencie inny słuchacz stwierdził, że jednak zawartość Koranu ma ogromny wpływ na to, jak funkcjonują muzułmanie, bo w islamie nie ma rozdzielności religii od państwa, polityki i życia społecznego. Dodał też, że wszędzie tam gdzie, jest styk społeczności muzułmańskich z innymi, pojawiają się konflikty i wzrasta napięcie. A tam gdzie islam jest religią dominującą nie ma mowy o tolerancji i poszanowaniu innych poglądów.
Sadik Bekdas próbował ripostować mówiąc, że większość strasznych rzeczy, które kojarzone są z islamem, to tematy kulturowe. Np. obrzezanie dziewczynek lub kamienowanie kobiet miało miejsce na Bliskim Wschodzie już wcześniej.
Z drugiej strony – odpowiedział kolejny słuchacz – w Europie tego się nie robiło, a nawet jeśli te barbarzyńskie praktyki wydarzały się wcześniej, to muzułmanie masowo je przejęli i praktykują je do dzisiaj, również tutaj.
***
Tego typu debaty toczone były na Zachodzie przez ostatnich kilkadziesiąt lat. Europejscy intelektualiści starannie rozważali kwestie możliwej pokojowej koegzystencji z islamem i wnikliwie dzielili włos na czworo tłumacząc nam, że lęk przed islamem to nasze uprzedzenia lub brak odpowiedniej wiedzy i analizy. Wtórują temu głosy europejskich imamów, którzy podnoszą nieustannie, że islam jest religią pokoju i tolerancji.
Z drugiej strony widzimy, że społeczności samych krajów muzułmańskich nie są pokojowe ani tolerancyjne, nie ma tam poszanowania dla równości religii, praw kobiet, wolności słowa, prasy i myśli.
Wyniki badań naukowych pokazują, że muzułmanie europejscy zaliczają się do najbardziej radykalnych na świecie. Dwie trzecie z nich uważa, że szariat jest ważniejszy niż prawo państwa, w którym żyją, a tylko co trzeci brytyjski muzułmanin deklaruje, że zawiadomiłby władze, gdyby ktoś z ich bliskich angażował się w dżihad.
* * *
Na koniec chciałbym napisać coś optymistycznego, ale końcówka spotkania optymistyczna nie była. Padło wówczas pytanie o gwałt w islamie, o to, co prelegenci sądzą na temat faktu, że Mahomet poślubił Aiszę kiedy miała 6 lat, a gdy miała 9 podjął z nią współżycie.
Nie było czasu na publiczne odniesienie się do tej kwestii, ale w kuluarach dowiedzieliśmy się od muzułmańskiego studenta Uniwersytetu Opolskiego Sadika Bekdasa, że „9 lat to mało, ale to było w porządku, bo kobiety w tamtych czasach były bardziej dojrzałe i miały już okres”.
Takie podejście nie budzi już obaw tylko wręcz przerażenie. I to nie tylko dzisiaj – budziło je również w czasach Mahometa: kiedy prorok poprosił o rękę Aiszy, jej ojciec Abu Bakr był przerażony i argumentował „Ale przecież jestem twoim bratem”. Mahomet odpowiedział na to: „Jesteś moim bratem jedynie w obliczu religii Allaha i jego Księgi, więc mam prawo ją poślubić”. (hadis Al-Buchari 7.62.18).
* * *
Końcowy wniosek z tego spotkania jest taki: zamiast powielać wzorce proislamskiej, apologetycznej propagandy – kierunek, który na Zachodzie poniósł bolesne fiasko – powinniśmy postarać się, żeby w Polsce rozmowa o islamie miała bardziej rzeczowy charakter.
Mimo ogromnego oporu ze strony skłaniających się ku fundamentalizmowi europejskich muzułmanów – aż 75% z nich chce powrotu do korzeni swojej religii – należałoby się zastanowić, czy w islamie możliwa jest w ogóle reformacja i odwrócenie dominującej w nim tendencji do radykalizmu i postaw skrajnie roszczeniowych.