Grzegorz Lindenberg
Pozytywne wiadomości dotyczące islamu zdarzają się nieczęsto, więc jeśli już się pojawią, to wzbudzają zainteresowanie i nadzieję.
Dlatego pojawiły się w różnych mediach na Zachodzie informacje o odbywającej się pod koniec stycznie w Rabacie (Maroko) konferencji „Prawa mniejszości religijnych w krajach o muzułmańskiej większości”. Konferencja, którą współorganizował król Maroka i Forum for Promoting Peace in Muslim Societies ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, zgromadziła kilkuset muzułmańskich uczonych, teologów i sędziów a także przedstawicieli innych wyznań, którzy mówili o położeniu mniejszości religijnych w krajach islamskich.
Konferencja była już trzecią organizowaną przez Forum for Promoting Peace. Otworzyło ją przemówienie króla Maroka Mohammeda VI, który przypomniał marokańską tradycję współycia różnych grup religijnych i powiedział: „Im dłużej zastanawiam się nad zagrażającymi ludzkości kryzysami, tym mocniej wierzę, że współpraca pomiędzy religiami jest konieczna, nieunikniona i pilna. Współpraca w stworzeniu wspólnej platformy nie może ograniczać się tylko do szacunku i tolerancji. Musi też obejmować prawa i wolności, które powinny być konstytucyjnie zagwarantowane i a ich praktykowanie – zagwarantowane przez prawo. Lecz nie wystarczą prawa i zasady postępowania. Musimy też przyjąć cywilizowane sposoby postępowania, które wykluczają jakiekolwiek przejawy fanatyzmu, przemocy i ignorancji”.
Rozpoczęta tak śmiałym przemówieniem, konferencja zakończyła się równie śmiałym dokumentem, deklaracją z Marakesz. Deklaracja odwołuje się do wzoru, który muzułmanie powinni naśladować, do tzw. Konstytucji z Medyny, zasad współżycia politycznego i religijnego, które przypuszczalnie sformułował Mahomet po opanowaniu Medyny prawie 1400 lat temu, w roku 622. Konstytucja z Medyny zapewniała plemionom żydowskim, (bo tylko one były wówczas mniejszościami religijnymi w Medynie) wolność wyznania oraz możliwość uczestniczenia na równych z muzułmanami prawa w życiu publicznym, w tym udziału w wojnach.
Deklaracja z Marakeszu nic o wojnach nie mówi, bo jest wezwaniem do pokojowego współistnienia religii a nawet więcej – do ponadreligijnego traktowania obywateli, jako obywateli właśnie, a nie jako członków społeczności religijnej (czyli tradycyjnego muzułmańskiego sposobu traktowania jednostek w życiu publicznym). Deklaracja wzywa do pokoju pomiędzy grupami religijnymi i zapewnienia mniejszościom swobody wyznania ale oprócz apelu ogólnego zawiera też postulaty pod adresem konkretnych grup lub sfer życia publicznego:
- wzywa uczonych do wypracowania współczesnej koncepcji „obywatelskości”;
- wzywa polityków do wprowadzenia konstytucyjnych przepisów, gwarantujących równość obywateli wobec prawa;
- wzywa do wprowadzenia zmian w programach szkolnych, aby wyeliminować treści ekstremistyczne i agresywne;
- wzywa artystów, intelktualistów i organizacje społeczne do stworzenia masowych ruchów społecznych dla odpowiedniego traktowania mniejszości religijnych i upowszechniania świadomości praw tych mniejszości.
Wszystko to są rzeczy bardzo potrzebne, bardzo sensowne i bardzo pozytywne.
Historyczne wydarzenie?
Problem jest tylko jeden: nikt w krajach muzułmańskich o nich nie wie, niczego się o nich nie dowie i niczego z nimi nie zrobi. Konferencja nie będzie miała żadnego praktycznego znaczenia.
Pierwszy raz w życiu widziałem, żeby organizatorzy konferencji tak mało starali się o niej pisać. Jeden z nich, Forum for Promoting Peace in Muslim Societies, nie umieścił na swojej stronie ani jednej wzmianki na temat spotkania – nie ma tam słowa w żadnym języku, choć są informacje o dwóch poprzednich konferencjach. http://peacems.com/ Jest stworzona spcjalna strona konferencji, na której znajduje się wprawdzie tekst deklaracji po angielsku, ale po arabsku niczego nie ma. http://www.marrakeshdeclaration.org/ Na Facebooku strona jest tylko po angielsku i ma 735 fanów, więc raczej nie była intensywnie promowana… Nie ma nigdzie informacji o wystąpieniach, przemówieniach i dyskusjach na konferencji; nie ma nawet nigdzie listy uczestników, więc nie wiadomo, czy rzeczywiście byli to wybitni uczeni obdarzeni autorytetem – a nawet nie wiadomo, ilu ich było, bo zachodnie źródła podają 250-300 osób, a na zdjęciu http://goo.gl/ widać, że pewnie było o połowę mniej.
Konferencja odbywała się, jeśli chodzi o kraje muzułmańskie, w całkowitym sekrecie. Organizatorzy postarali się tylko o dotarcie do mediów zachodnich, które spragnione są każdej pozytywnej informacji płynącej z krajów islamu. Artykuły opublikowały m.in. „New York Times” http://goo.gl/ i National Public Radio w USA http://goo.gl/ , a u nas m.in. katolicki portal Deon.pl, http://goo.gl/ który użył nawet sformułowań o „historycznym apelu” i powoływał się na anonimowych komentatorów, którzy twierdzili, że ta konferencja „to przełom”.
Nawet informacje po angielsku organizatorzy starali się ograniczyć do minimum. Sprawdziłem, czy jakieś teksty na temat konferencji pojawiły się w angielskojęzycznych serwisach różnych krajów Bliskiego Wschodu. Niczego nie znalazłem w: Al Arabiya English, Al Jazeera, Al Bawaba, Al Monitor, Middle East Eye, Mideast Posts, Arab News, Emirates 24/7 (1), Muftah.org,, Daily Star, The National, Dawn, Al Ahram, Times of Oman, Today’s Zaman, Hurriyet Daily News, Emirates News Agency, Saudi Gazette, Iraqi News. Informacje pojawiły się tylko w Bahrain News Agency – było tam przemówienie ministra sprawiedliwości i islamu z Bahrajnu, który chwalił tolerancję religijną w Bahrajnie (co jest niezłym dowcipiem, biorąc pod uwagę wojskową interwencję Arabii Saudyjskiej w czasie zamieszek szyitów w 2011, których władze Bahrajnu nie były w stanie stłumić), oraz w Morocco World News – zamieszczono tam wyłącznie przemówienie powitalne króla http://goo.gl/, ale dokumentu końcowego już nie.
W arabskojęzycznych serwisach Egiptu niczego nie było, co do innych krajów muzułmańskich – jeśli czytelnicy coś znajdą, proszę o umieszczenie w komentarzach pod tekstem.
Dlaczego organizatorzy tak bardzo starali się utrzymać konferencję w tajemnicy? Czy było to wyłącznie cyniczne przedsięwzięcie PR skierowane do Zachodu, które nastawiać miało pozytywnie do władcy Maroka i spowodować większą finansową pomoc dla tego kraju? Obawiam się, że niestety rację ma Piotr Ibrahim Kalwas, mieszkający w Egipcie polski muzułmanin, którego spytałem, dlaczego cała sprawa utrzymywana jest w tajemnicy, zamiast być maksymalnie nagłośniona przez organizatorów konferencji i podchwycone przez media na Bliskim Wschodzie. Oto jego odpowiedź:
„To nie jest odbierane szeroko i głośno, niestety, podobnie jak jest z wystąpieniami gen. Sisiego w sprawach islamu, też dziwna cisza panuje w arabskich mediach. Ja myślę, że to strach przed fundamentalistami. W tym świecie dziennikarze ciągle dostają pogróżki, wielu tragicznie ginie. A rozgłaszanie innowacji religijnych to już najgorsza rzecz. Wolą pomijać milczeniem takie kontrowersyjne sprawy”.