Wiadomość

Nowe szaty cesarza nienawiści

„Krytykuję tylko politykę Izraela, ale proszę nie oskarżać mnie o antysemityzm”, słychać często w dyskusjach internetowych. Prawie równie często możemy spodziewać się informacji, że Żydzi w Gazie zachowują się jak naziści, że Strefa Gazy to współczesne Getto Warszawskie itd. Jak będziemy wytrwali w dyskusji, to dowiemy się, że nasze poglądy są spaczone, bo media kontrolują Żydzi.

Przyprawianej gęby antysemityzmu nie chcą mieć też osoby publicznie krytykujące Izrael. To dla nich i o nich Anna J. Dudek napisała w NaTemat artykuł: „Jak krytykować Izrael i nie zostać antysemitą”.

Temat różnicy pomiędzy antysemityzmem, dzisiaj zwanego antysyjonizmem, a uprawnioną krytyką Izraela podnoszony jest nie po raz pierwszy, wszak konflikt trwa już dziesięciolecia. W eseju „W imię innego. Antysemicka twarz lewicy” Alain Finkielkraut, niegdyś aktywista lewicowego nurtu 68 roku, stawia tezę, że lewica przekracza często granice krytyki uprawnionej i przechodzi w strefę antysemityzmu.

Będąc daleki od oceny postaw konkretnych osób, nie znając ich motywacji i całokształtu wypowiedzi, masę krytyki jaka spada na Izrael mogę jednak śmiało nazwać antysemityzmem. Dlaczego?

Ponieważ w dużej mierze jest ona nieproporcjonalna, opiera się na fałszywych informacjach oraz bezmyślnie i powierzchownie przedstawia rzekome dowody izraelskich zbrodni.

Nieproporcjonalność

W Iraku i w Syrii trwają rzezie ludności cywilnej, planowe wyniszczanie przeciwnika. W wyniku starć między Bractwem Muzułmańskim a egipską armią i zwolennikami generała Sisiego wiele osób straciło życie; zapadają niesprawiedliwie ciężkie wyroki. Czy słyszymy, żeby światowe media, działacze organizacji humanitarnych czy ONZ zajmowali się aż tak często tą sprawą, jak Strefą Gazy?

Tragiczna śmierć wielu mieszkańców Gazy zasmuca, ale realna ocena konfliktu nie plasuje go wśród najkrwawszych – a to właśnie Izrael jest krajem najczęściej potępianym przez Radę Praw Człowieka ONZ. Skoro to nie jest najkrwawszy konflikt, to co przykuwa tak bardzo uwagę świata? Tożsamość „oprawcy”? Spora część tej krytyki operuje porównaniami Żydów do nazistów, Gazy do warszawskiego getta, Hamasu do Armii Krajowej, a polityki izraelskiej wobec Palestyńczyków do apartheidu. Każdy, kto zna jako tako historię czuje, że jest to propaganda, której celem nie jest ocena obecnego konfliktu, a zrównanie przeszłych ofiar z ich oprawcami, a zatem i usprawiedliwienie Holokaustu. Psycholog mógłby prawdopodobnie zająć się kwestią poczucia winy, które dalej tkwi w następnych pokoleniach Europejczyków.

Fałszywe informacje

Mediom czasami zdarzają się wpadki i publikują nieprawdziwe informacje. Jednak nigdy nie ma ich tyle, co przy konflikcie izraelsko-palestyńskim. Ofiary konfliktu syryjskiego przypisywane są Izraelowi. Hucpą, że użyję żydowskiego słowa, jest zatrudnienie przez PAP jako korespondentki z Izraela Ali Qandil, byłej działaczki Kampanii Solidarności z Palestyną.  Przyzwyczailiśmy się, że media już dawno nie są obiektywne, co ładnie nazywają „misją”. Dołączają do nich teraz agencje prasowe.

Fałszywe informacje to także informacje pozbawione kontekstu. Ranne czy zabite dziecko na zdjęciach czy materiale filmowym zawsze będzie budzić silne emocje. Kiedy jednak informuje się o uderzeniu rakiety w szkołę UNRWA, bez informacji, że przechowywano tam broń lub odpalano stamtąd rakiety, to pozbawia się czytelnika istotnego kontekstu. Histerię podgrzewają same stacje. Al-Jazeera w „The Guardian” donosi o dwóch zbłąkanych kulach, które trafiły w budynek telewizji w Gazie i oznajmia, że jest to zamach na wolność słowa. Wszyscy transmitują te informacje bezrefleksyjnie, zapominając już o skandalu związanym z Muhammadem Al-Durrahem, ikonie intifady,  rzekomo zabitym przez IDF chłopcu, co w końcu, po badaniach ekspertów, okazało się sceną wyreżyserowaną, a zarzuty wobec IDF nieprawdziwe.

Powierzchowność

To zarzut podobny, bo od powierzchowności do fałszu jest już blisko. Docierają ciągle do nas informacje o cywilach zabijanych przez Izrael, o tym, że Strefa Gazy jest masakrowana. Na listach ofiar cywilnych publikowanych przez Al-Jazeerę pojawia się niepokojąca rozbieżność. Cywile, którzy giną w tym konflikcie, to głównie mężczyźni w tzw. wieku poborowym. A statystyka dotycząca zabitych nie odzwierciedla struktury populacji w Gazie.

Jak to możliwe, przy „ślepej masakrze”?

Próbowałem zainteresować kilku dziennikarzy tą sprawą; wszyscy odpowiedzieli mniej więcej: „A co to, mężczyzna nie może być cywilem?” Nikogo nie zainteresowało czy może Izrael wynalazł inteligentne bomby zabijające tylko mężczyzn pomiędzy 16 a 40 rokiem życia? To mniej prawdopodobna hipoteza, niż to, że Izrael nie masakruje Gazy, tylko strzela precyzyjnie, starając zminimalizować straty, a rzekomi cywile są włączani w działania Hamasu. Chociaż mógłbym się założyć, że wśród tzw. krytyków Izraela ta pierwsza opcja cieszyłaby się większą popularnością niż przyznanie, że Izrael robi wiele, by w tej trudnej sytuacji ograniczyć straty cywilne.

Antysyjonizm czy antysemityzm?

Obecny konflikt został wywołany przez Hamas, organizację uznawaną za terrorystyczną, w której statucie ciągle widnieje zamiar zniszczenia Izraela. Nie jest tajemnicą, że Hamas prowokuje Izrael, wystrzeliwuje rakiety z terenów osiedli czy – jak miało to miejsce tuż przed ostatnim zawieszeniem broni – z okolic hotelu, gdzie mieszkają zagraniczni korespondenci.

Krytycy Izraela zaznaczają przeważnie, że nie popierają Hamasu. Jednak popełniając, rozmyślnie lub nie, trzy wcześniej wymienione błędy, działają na jego korzyść, a nie na korzyść Palestyńczyków ze Strefy Gazy, z których wielu ma już serdecznie dosyć tej organizacji, o czym informują sondaże opinii – nawet jeżeli pokazane w TVN24 trzy zagadnięte przypadkowo osoby są za „bojownikami oporu”.

Krytycy Izraela bowiem nie są antysemitami, oni są „antysyjonistami”. A co to tak naprawdę ten syjonizm? Powstał jako ruch Żydów na rzecz własnego państwa, które według jego zwolenników ma im zagwarantować bezpieczeństwo.

A zatem czy antysyjonizm to wyłącznie krytyka działań Izraela, czy też poparcie dla tych, którzy chcą jego zniszczenia? Jeżeli odmawiamy temu krajowi prawa do obrony przed terroryzmem, do zniszczenia tuneli budowanych przez terrorystów, zniszczenia składów amunicji, to za czym się opowiadamy?

Roman Kurkiewicz, autor wielu wypowiedzi krytycznych pod adresem Izraela, brzmiałby może wiarygodniej jako osoba przejęta prawami człowieka, gdyby nie jeździł do Palestyny na spotkanie w siedzibie Hamasu, pod portretami terrorystów.

Antysemityzm w XX wieku posługiwał się dokładnie tymi samymi metodami: kłamstwem, nieproporcjonalnością i powierzchownością. Czym były „Protokoły Mędrców Syjonu”, skądinąd nadal popularne na Bliskim Wschodzie? Dlaczego zamiast wychwalać skuteczność żydowskich przedsiębiorców, przekonywano, że Żydzi to krwawi kapitaliści? Twierdzono, że żydowskie macki obejmują świat?

Dzisiaj cesarz antysemickiej nienawiści dostał nowe szaty, ale jeżeli spojrzymy na to bez poprawności politycznej, to zobaczymy, że jest on nagi.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Jan Wójcik

Założyciel portalu euroislam.pl, członek zarządu Fundacji Instytut Spraw Europejskich, koordynator międzynarodowej inicjatywy przeciwko członkostwu Turcji w UE. Autor artykułów i publikacji naukowych na temat islamizmu, terroryzmu i stosunków międzynarodowych, komentator wydarzeń w mediach.

Inne artykuły autora:

Jak Donald Tusk debatę o imigracji zakończył

Kolejny meczet w Warszawie. Kto go buduje?

Torysi boją się oskarżeń o islamofobię