ZMARAK YOUSEFZAI
Po 2001 roku pojawiło się wiele mitów na temat talibów. Czasami ich zwolennicy celowo fabrykowali kłamstwa by zyskać im poparcie polityczne, wesprzeć antyamerykańskie resentymenty bądź tłumaczyć i usprawiedliwiać własną brutalność. Poniższa analiza oddziela niektóre legendy od faktów.
7 października 2001 roku, w odpowiedzi na zamachy terrorystyczne w Nowym Jorku, Amerykanie wkroczyli do Afganistanu i obalili reżim talibów. Od tamtej pory zdołali oni jednak stanąć na nogi, wyłaniając się jako spoiwo ideologiczne różnych ugrupowań.
Przymierze podzielone jest na dwie frakcje: starych, afgańskich talibów z lat 90. oraz nowych pakistańskich talibów, zwanych również Tahreek-e-Taliban Pakistan (TTP). Obie organizacje kontrolują dziś części pasztuńskiego pasa na granicy afgańsko-pakistańskiej.
Mit pierwszy: Zachód (czy też USA) stworzył i utrzymywał talibów w czasach radzieckiej inwazji na Afganistan.
NIEPRAWDA. Prawdopodobnie to najważniejszy i najczęściej powtarzany mit. Ani Zachód ani same USA nie stworzyły, ani nawet nie wspierały afgańskich talibów. Talibowie doszli do władzy w 1996 roku – długo po tym, jak USA przestały interesować się tym regionem po wycofaniu się sowietów w 1989 roku. Ugrupowanie to powstało dzięki pomocy z Pakistanu i Arabii Saudyjskiej jako drakońska milicja obywatelska w prowincji Kandahar, która miała stawić czoło chaosowi wywoływanemu przez mudżahedinów – afgańskich bojowników, których to Zachód rzeczywiście wspierał w ich walce z sowietami.
„W latach 80. przeciwko Armii Czerwonej walczyła jedynie garstka talibów (…) większość z nich nigdy nie walczyła z komunistami, byli młodymi studentami rekrutowanymi w licznych madrasach (islamskich szkołach teologicznych) w Pakistanie” pisze pakistański dziennikarz Ahmad Rashid w książce Talibowie: Zbrojny Islam, Ropa i Fundamentalizm w Azji Centralnej. Rashid zauważa, że gdy w 1995 roku przywódca talibów, mułła Mohammed Omar podjął walkę w Kandaharze, do jego islamistycznej milicji dołączyło ok. 20 tysięcy pakistańskich studentów w wieku od 14 do 24 lat, którzy nigdy wcześniej nie trzymali karabinu w ręku. Dlatego można stwierdzić, że afgańscy talibowie są zgoła innym ugrupowaniem niż mudżahedini.
W rzeczywistości Amerykanie nie tylko nie stworzyli ani nie wspierali talibów, ale wręcz ich zwalczali. Na przykład gdy w 1995 roku talibowie dążyli do władzy, USA wielokrotnie odrzucały wezwania Pakistanu do interwencji po stronie talibów przeciwko mudżahedinom. Gdy talibowie zdobyli Kabul w 1997 roku, ówczesna amerykańska sekretarz stanu Madeleine Albright wystąpiła z ostrą krytyką talibów „Jesteśmy przeciwko talibom, ponieważ łamią prawa człowieka, okrutnie traktują kobiety i dzieci i za grosz nie mają szacunku dla ludzkiej godności”. Ameryka poparła wówczas liczne rezolucje ONZ przeciwko talibom.
TTP jest zjawiskiem jeszcze nowszym, przez co jeszcze dalej im od ich afgańskich odpowiedników do mudżahedinów z lat 80. W grudniu 2007 roku kilkanaście luźno powiązanych organizacji w Pakistanie połączyło się pod wodzą Baitullaha Mehsuda by stworzyć pakistańskich talibów. Mehsud, podobnie jak jego dwóch następców, był jeszcze dzieckiem gdy radziecka armia najechała Afganistan. Dlatego nie mógł być w latach 80. wspierany przez USA czy którykolwiek kraj zachodni.
Mit drugi: Amerykańskie drony przyczyniły się do działań terrorystycznych, ponieważ talibowie mszczą się za poległych towarzyszy broni.
NIEPRAWDA. Wielu talibów często wykorzystuje ten mit, żeby usprawiedliwić własną brutalność wobec niewinnych cywilów, nie ma jednak przesłanek by twierdzić, że amerykańskie drony przyczyniły się do wzrostu ilości rekrutów w Afganistanie czy Pakistanie. Dane sugerują co najwyżej negatywną korelację między atakami dronów a zakresem działań zbrojnych. Dzieje się tak ponieważ brutalność talibów wyrosła na zgoła innym gruncie, na całą dekadę przed atakiem pierwszego drona.
W 2013 roku opublikowano badania Patricka Johnsona z RAND Corporation oraz Anoopa K. Sarbahi z Uniwersytetu Stanforda, które analizują wpływ ataków dronów na aktywność terrorystyczną w Afganistanie i Pakistanie. W oparciu o dane z lat 2004-2011 badali czy ataki dronów wywołują oburzenie społeczne, które prowadzi do zwiększenia aktywności terrorystycznej. Nie dość, że nie stwierdzono takiego zjawiska, to zauważono negatywną korelację z różnymi formami przemocy ze strony islamistów. W szczególności dowiedziono, że (a) ataki dronów wiążą się ze zmniejszeniem ilości zamachów terrorystycznych (b) ataki dronów wiążą się ze zmniejszeniem ilości osób ginących w zamachach terrorystycznych (c) ataki dronów wiążą się ze zmniejszeniem ilości wyjątkowo śmiertelnych i zastraszających działań, w tym zamachów samobójczych i drogowych bomb domowej roboty oraz (d) zmniejszenie aktywności terrorystycznej nie wynikało z faktu, że terroryści bali się opuszczać swoje kryjówki lub przenosili swą aktywność na inne rejony.
Odkrycia te nie dziwią w świetle celów, jakie obrali sobie talibowie: ustanowienie „czystego, islamskiego państwa”, w którym nie ma miejsca dla technologii, nowoczesności czy demokracji. W ich czystym państwie kobiety nie odgrywają żadnej roli poza domostwem. Talibańska motywacja do walki jest zwyrodniałym poglądem religijnym, a nie wynikiem ataków dronów.
Co więcej teoria talibów mszczących się za atak dronów nie wygląda przekonująco, jeśli przyjrzeć się ich celom i ofiarom. Są nimi głównie niewinni cywile udający się na modły do meczetów czy kościołów, nie-muzułmanie lub „nieprawdziwi muzułmanie”. Atakują niewinne dziewczęta w drodze do szkoły, ponieważ ich zdaniem edukacja kobiet grozi rozwiązłością seksualną. Wysiedlili miliony niewinnych ludzi, ponieważ nie chcieli oni żyć pod talibańską tyranią. Atakowali miejsca związane z legendarnymi, pasztuńskimi poetami czy lokalnych grajków, ponieważ ich zdaniem muzyka i poezja są oznaka moralnego upadku.
Mit trzeci: Pakistańscy talibowie żywią szczerą chęć pojednania na drodze pokojowych negocjacji.
NIEPRAWDA: Mit ten mogliśmy ostatnio usłyszeć w listopadzie 2013 roku gdy w ataku drona zginął ówczesny przywódca talibów Hakimullah Mehsud. Pakistański rząd jak i wielu czołowych polityków skrytykowało atak jako amerykańską próbę zniweczenia negocjacji pokojowych z talibami.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat Pakistan wszedł w najróżniejsze układy pokojowe z talibami, lecz za każdym razem owe kilkumiesięczne zawieszenia broni prowadziły wyłącznie do umocnienia pozycji talibów. Każde z tych porozumień pokojowych zaowocowało zwiększeniem brutalnych represji na cywilach – w ostatecznym rozrachunku, idąc na ugodę, armia pakistańska zostawiała lokalną społeczność pasztuńską na łasce talibów.
W kwietniu 2004 roku pakistańska armia podpisała pierwszą z wielu umów z islamistami z południowego Waziristanu. W jej ramach Pakistańczycy uwolnili ich przywódcę Neka Muhammada oraz wielu innych talibańskich więźniów, wypłacili im odszkodowania, pozwolili obcym bojownikom zarejestrować się u władz i oddali im pełną kontrolę nad okupowanymi przez nich terenami. Ośmielony tym Muhammad odmówił rejestracji zagranicznych sprzymierzeńców, zamordował ponad 300 lokalnych przywódców pasztuńskich oraz niezliczonych cywilów. Armia pakistańska zorganizowała w końcu kolejną operację na Administrowanych Federalnie Terenach Plemiennych (FATA), która nie skończyła się jednak zabiciem czy pojmaniem Muhammada, lecz kolejnymi stratami cywilnymi i wysiedleniami. Muhammada powstrzymał dopiero atak amerykańskiego drona, który zabił go w czerwcu zeszłego roku.
W 2005 roku armia podpisała drugą ugodę pokojową, tym razem z Baitullahem Mesudem. W jej ramach Pakistańczycy obiecali nie nękać Mehsuda i jego zwolenników. Natomiast bojownicy nie musieli składać broni, nie musieli też zgłaszać obecności obcych bojowników władzom. Jak uprzednio, porozumienie zostawiło cały okupowany teren FATA w gestii islamskiej milicji. Jedynym warunkiem było zaprzestanie ataków na pakistańskie cele militarne. Podobnie jak to było w przypadku poprzednika, ugoda jedynie rozzuchwaliła Mehsuda, który stał się wyłącznym zwierzchnikiem w wielu częściach FATA. Przez kolejne miesiące represje na ludności cywilnej wzrosły. Talibowie utworzyli własne sądy i administrację. Zakazali telewizji, muzyki i internetu. Zniszczyli kilkadziesiąt szkół dla dziewcząt, pomnożyli natomiast liczbę madras. Znowu doprowadziło to do operacji militarnej, której nie zwieńczyło zabicie czy pojmanie Mehsuda, lecz straty cywilne i wysiedlenia; podobnie jak w przypadku Muhammada, kres jego rządom położył dopiero atak drona w 2009 roku.
Kolejne nieudane porozumienia pokojowe, tym razem dotyczące doliny Swat w 2008 i 2009 roku również jedynie ośmieliły talibów i zwiększyły terror wśród cywilów. Od 2001 roku (czyli długo przed wdrożeniem programu dronów) Fazlullah, wówczas jeszcze jedynie duchowny bojówkarzy, zaczął wdrażać swą perwersyjną wizję szariatu w dolinie Swat. Po operacji wojskowej w 2008 roku pakistański rząd zawarł 18-punktowe porozumienie z frakcją Fazullaha ze Swat, które miało zakończyć talibański terror. W kilka dni później islamistyczni milicjanci wzmogli agresję wobec cywilów niszcząc ich domy, szkoły i sklepy.
Mimo to w lutym 2009 roku pakistańska armia podpisała kolejne porozumienie pokojowe pozwalające talibom na ustanowienie własnego państwa w regionie Swat. W rezultacie rozochoceni bojownicy przejęli kontrolę nad lokalną administracją, policją i edukacją i zaczęli rozszerzać swe wpływy na sąsiednie regiony Buner, Shangla i Dir. Zniszczyli ponad sto szkół oraz mnóstwo domów i sklepów. Zaczęły się chłosty, obcinanie głów i mordy na lokalnych Pasztunach, którzy nie chcieli podporządkować się ich średniowiecznemu porządkowi. Zakazali edukacji kobiet, którym wolno było opuszczać dom jedynie w pełnym okryciu i pod nadzorem mężczyzny.
W wyniku represji ponad 2,5 miliona uchodźców opuściło Swat i sąsiednie regiony, co według ONZ spowodowało największy kryzys humanitarny od czasów Rwandy w 1994 roku. Z powodu silnych nacisków USA pakistańska armia po raz kolejny wkroczyła do doliny Swat i zrealizowała kolejną operację, w której zmierzyć musiała się z jeszcze silniejszym oporem talibów. Znowu też w jej wyniku ucierpieli głównie cywile i ich dobytek. Natomiast cała wierchuszka talibów, w tym Fazullah i jego 20 dowódców bezpiecznie uciekła. W 2013 roku Fazullah powrócił jako przywódca wszystkich pakistańskich talibów.
***
Zmarak Yousefazi jest afgańsko-amerykańskim prawnikiem w Waszyngtonie, często wypowiada się w kwestiach bezpieczeństwa narodowego.
Tłum: Gekon