Jeżeli w Egipcie był zamach stanu, to społeczny, a nie militarny. Armia jedynie poparła wolę ludu – pisze egipski jezuita.
Cały Zachód jest wstrząśnięty, oburzony i zgorszony tym, że egipska armia ośmieliła się wyrzucić Braci Muzułmanów z ich twierdz na placach Rabia i Nahda, w których siedzieli zabarykadowani od kilku tygodni. Efekt: przeszło 600 ofiar śmiertelnych po obu stronach. Media podnoszą natychmiast larum i żądają od Rady Bezpieczeństwa i międzynarodowych organizacji broniących praw człowieka surowego potępienia tej dzikiej agresji.
Biedni Bracia Muzułmanie – ofiary przemocy! Te potulne baranki, znane ze swej łagodności i niewinności, stają się obiektem niedopuszczalnych czynów. Trzeba ich zatem bronić przed krwiożerczymi wilkami armii i policji egipskiej.
Więcej na: www.rp.pl