Po 60 latach od dojścia do władzy decyduje się przyszłość Egiptu w pierwszych od tego czasu wolnych wyborach głowy państwa. Naprzeciwko siebie w weekend staną kandydat islamistów i premier z czasów reżimu Hosniego Mubaraka. Jak pisze agencja AP, podczas drugiej tury wyborów państwo policyjne będzie rywalizować z islamistami, którzy byli przez nie zwalczani.
O fotel prezydencki ubiegają się kandydat Bractwa Muzułmańskiego Mohamed Mursi, który w pierwszej turze uzyskał poparcie ponad 24 proc. głosujących, oraz ostatni premier mianowany przez ówczesnego prezydenta Hosniego Mubaraka, Ahmed Szafik.
23 i 24 maja zdobył on ponad 23 proc. głosów. W czwartek Trybunał Konstytucyjny ostatecznie potwierdził jego prawo do kandydowania. (Jednocześnie nieoczekiwanie uznał za nieważne niedawne wybory parlamentarne, kwestionując prawomocność jednej trzeciej mandatów).
Koniec rządów wojskowych
Sobotnio-niedzielne głosowanie może zakończyć 16-miesięczny okres burzliwych rządów Najwyższej Rady Wojskowej, która objęła władzę po obaleniu w wyniku rewolucji prezydenta Mubaraka. Jednak wobec czwartkowego orzeczenia Trybunału, kwestia dalszych rządów Rady pozostaje otwarta.
Ponadto w Egipcie nie ma obecnie konstytucji, która określałaby kompetencje przyszłego szefa państwa, co daje wojskowym ogromną przewagę. Prace nad nową ustawą zasadniczą jeszcze się nie zaczęły.
Do głosowania w weekend uprawnionych jest 50 mln obywateli.
Euforia, która w lutym zeszłego roku towarzyszyła ustąpieniu autorytarnego przywódcy, zamieniła się w niepewność, a okres przejściowy charakteryzował chaos i krwawe zamieszki – pisze Reuters.
Wybory w 83-milionowym Egipcie mają być ostatnim krokiem przed przekazaniem władzy cywilom. Jednak wiele osób, które w 2011 r. wyszły na ulice, by domagać się ustąpienia Mubaraka, obecnie krytykuje nadal silną pozycję armii i policji, twierdząc, że te filary dawnego reżimu nie zostały poddane reformom i przetrwały rewolucję w nietkniętym stanie.
Bezpardonowa walka
Obaj kandydaci prowadzili kampanię w bezpardonowy sposób. 70-letni Szafik, chcąc zdyskredytować Bractwo, oskarżał je o zabicie demonstrantów podczas zeszłorocznych protestów. Głosił, że zwycięstwo prezydenta-islamisty będzie równoznaczne z cofnięciem się Egiptu do czasów średniowiecza i wykluczeniem kobiet i chrześcijan z życia publicznego. Zdaniem byłego szefa rządu Bractwo przejmie zdobycze rewolucji, którą zapoczątkowali głównie młodzi, świeccy Egipcjanie i do której islamiści
Trzymanie Mubaraka w więzieniu to „zabójstwo z premedytacją” przyłączyli się dopiero po pewnym czasie.
Bractwo, najstarszy egipski ruch islamistyczny, który obecnie próbuje łączyć konserwatywne wartości społeczne i religijne z hasłami tolerancji i nowoczesności, ostrzegało, że Szafik pozbędzie się demokratycznych zdobyczy rewolucji. Przypominało też, że był on związany z reżimem Mubaraka.
W tej napiętej atmosferze grupy, które doprowadziły do obalenia Mubaraka, apelują o bojkot wyborów lub o oddanie pustych głosów. Ich zdaniem głosowanie ożywi stary reżim i nie przysłuży się poprawie sytuacji w kraju.
Obiecał porządek
Najmocniejszą kartą Szafika, dawnego dowódcy sił powietrznych, jest obietnica przywrócenia porządku w kraju.
Tego dawnego ministra lotnictwa cywilnego i byłego premiera(od stycznia do marca 2011 r.) popiera państwowy aparat bezpieczeństwa, wywiad i wojsko, biznesmeni, ludzie z nostalgią wspominający czasy Mubaraka, a także miliony innych Egipcjan, którzy obawiają się rządów islamistów.
Za Szafikiem najpewniej opowiedzą się też chrześcijanie-Koptowie, którzy stanowią ok. 10 proc. ludności Egiptu i nie chcą widzieć islamisty sprawującego najwyższą funkcję w państwie.
Dla wielu biznesmenów i inwestorów giełdowych decydującą zaletą Szafika jest jego doświadczenie rządowe. Ponadto przedsiębiorcy nie wykazują entuzjazmu wobec programu ożywienia egipskiej gospodarki, przedstawionego przez Bractwo, ponieważ zbyt mało wagi przykłada się w nim do stymulowania prywatnych inwestycji.
Więcej na: tvn24.pl