W ubiegłym tygodniu dyrekcje szkół ogłaszały na afiszach, że jedynym dopuszczalnym ubiorem ma być ciemnoniebieski dżilbab, biała chustka i czarne albo białe buty.
Nowy strój zastąpił obowiązujący do tej pory szkolny mundurek: niebieską bluzkę koszulową i długą spódnicę w tym samym kolorze. Chustka na głowie, noszona do tej pory przez większość licealistek w konserwatywnej Strefie Gazy, stała się obowiązkowa.
Jednocześnie dyrekcja do spraw szkolnictwa w hamasowskim rządzie zdecydowała całkowicie sfeminizować personel w publicznych szkołach dla dziewcząt. Nasze społeczeństwo jest muzułmańskie i islam wymaga od nas segregacji płci po osiągnięciu wieku siedmiu lat. Tym się kierujemy, gdy zastępujemy nauczycieli nauczycielkami – wyjaśnił Mahmud Abu Hassira z ministerstwa edukacji w Strefie Gazy.
Rzecznik rządu Hamasu Taher al-Nunu wyjaśnił, że zmiana szkolnego mundurku ma złagodzić ciężar finansowy ponoszony przez rodziców z powodu izraelskiej blokady.
Nowe zarządzenia wzbudziły kontrowersje wśród uczennic i rodziców.
– Można zaakceptować wszystko poza dżilbabem, który kradnie nam dzieciństwo i sprawia, że wyglądamy jak staruszki – powiedziała w złości Nur Ilwan, jedna z nielicznych licealistek, która nie zakrywa nawet włosów.
Z kolei 17-letnia Samar, należąca do bardzo nielicznej mniejszości chrześcijańskiej, oświadczyła, że o ile jest gotowa dostosować się do decyzji o stroju islamskim, to nie zgadza się na zniknięcie ze szkół nauczycieli-mężczyzn.
Więcej na: onet.pl