Co dla naczelnego „Newsweeka” jest demokratyczne?

Jan Wójcik

*****

Naczelny „Newsweeka” Fareed Zakaria nie przestaje zaskakiwać. W najnowszym komentarzu, powtarzając opinię profesora ekonomii z Harwardu, do funkcjonujących demokracji zalicza Turcję, Indonezję, i Malezję.

W ubiegłym roku Zakaria manipulował danymi Europolu, próbując separatystyczne organizacje terroryzmu etnicznego (ETA, IRA) zaliczyć jako organizacje terroru politycznego skrajnej prawicy, tylko po to, by uzasadnić swoje tezy o zagrożeniu ze strony prawicy.  Wcześniej bronił ostatecznie skompromitowanego imama Feisala Abdula Raufa, który chciał budować mega meczet w pobliżu Strefy Zero w Nowym Jorku, a  nawet oddał nagrodę przyznaną przez Anti-Defamation League, która krytykowała Raufa i przeciwstawiała się jego planom.

Turcja, kandydat (chociaż chyba już tylko formalnie) na członka Unii Europejskiej, traktuje swoich dziennikarzy podobnie jak Chiny i trudno mówić tam o wolności słowa, co akurat dziennikarz powinien wiedzieć.  Mniejszości religijne nie mają tam równych praw z muzułmanami . Obecnie rządzący islamiści wykorzystują stworzone przez armię struktury „tajnego państwa” do demontażu świeckości.

Malezja, kraj w którym istnieje oficjalna agencja krzewienia islamu, dysponująca czymś na kształt policji religijnej, ma też chyba problemy z funkcjonowaniem demokracji. Zwłaszcza, że inne niż sunnici odłamy islamu są monitorowane przez państwo. Chłosta dla cudzołożników też jakoś mało kojarzy nam się z prawami człowieka.

Również Indonezja nie zajmuje wysokiego miejsca w indeksie wolności prasy opublikowanym przez Reporterów bez Granic: 146 na 179 krajów.  Indonezja przetrzymuje też nielegalnie około 1000 dzieci chrześcijańskich, które zmuszone zostały do przejścia na islam i nie zamierza oddać ich rodzicom w Timorze Wschodnim, skąd je ewakuowano w trakcie konfliktu.  W tym kraju spora część dziewczynek poddawana jest FGM, co jest drastycznym naruszeniem praw człowieka.  Ataki na kościoły czy sektę Ahmadijja nie należą tam do rzadkości, w autonomicznej prowincji Aceh stosuje się zasady prawa religijnego, a nie świeckiego.

O Indonezji podobnie wypowiada się David Cameron, premier Wielkiej Brytanii, ale on z racji urzędu bardziej skrępowany jest przez dyplomatyczne względy, niż „pies łańcuchowy” demokracji, którym powinien być Zakaria.

Zgodnie z poglądami Zakarii, funkcjonująca demokracja to tylko maszynka wyborcza. Kultura polityczna, z której ma wyłonić się równość obywateli, świeckość państwa, wolność słowa, zdaje się być dla czołowego amerykańskiego dziennikarza nieistotna.

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign