„A gdzież jest ta zgraja, co przechwalając się poprzysięgała,
Że wojenne spustoszenie i zamęt bitewnych pól
Tej ziemi, tego kraju, nigdy już nie nas opuszczą?”
Francis Scott Key, „Gwiaździsty sztandar”
Dziesięć lat po 11 września 2001 roku, gdy prezydent zabronił rządowi USA stosowania zwrotu „wojna z terroryzmem”, mówi się nam, że Stany Zjednoczone wygrywają lub już zwyciężyły. Przecież od dziesięciu lat nie miały miejsca żadne większe ataki na terytorium Stanów Zjednoczonych, Al-Kaida jest słabsza, a wielu jej przywódców, w tym Osama bin Laden, nie żyje.
„Gdzież jest ta zgraja”? Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem, praktycznie rozgromiona. Wygraliśmy, być może za wyjątkiem kilku „samotnych wilków”. Zanim jednak zorganizujemy parady zwycięstwa, musimy coś zrozumieć: Wojna z terroryzmem nie została wygrana, a jedynie nie mówi się już o niej, podobnie jak nie używa się tego zwrotu.
Niechaj to będzie jasne. Al-Kaida zaatakowała World Trade Center oraz Pentagon, aby osiągnąć kilka celów jednocześnie:
– Stać się liderem światowego dżihadu.
– Przekonać muzułmanów, że Ameryka jest słaba i można ją pokonać.
– Sprawić, żeby znacznie więcej muzułmanów przyłączyło się do dżihadu, czyli świętej wojny, którą dziś można określić mianem rewolucji islamskiej.
– Zmobilizować siły, by rzucić wyzwanie i ostatecznie obalić wszystkie reżimy istniejące na obszarach sunnickich, zastępując nacjonalizm arabski w wielu z tych państw islamizmem, jako główną siłą ideologiczną.
Twierdzę, że dzięki zamachom z 11 września Al-Kaida w znacznym stopniu osiągnęła trzy z tych czterech celów. Nie zdołała osiągnąć jedynie pierwszego z nich i to z bardzo ważnej przyczyny. Właśnie z powodu swoich ataków, Al-Kaida stała się głównym celem przeprowadzanych przez USA akcji oraz represji ze strony przywódców państw zamieszkałych w większości przez muzułmanów. W konsekwencji poniosła ogromne straty.
Jednak z tego samego powodu Zachód zostawił w spokoju inne siły islamskie lub wywierano na nie znacznie mniejszy nacisk. Wśród tych ugrupowań znalazły się Bractwo Muzułmańskie, Hamas, Hezbollah oraz proislamskie władze Syrii i Iranu. W istocie rzeczy grupy islamistów i islamizm jako ideologia, zrobiły ogromne postępy, szczególnie w ciągu kilku ostatnich lat.
Innym powodem względnego upadku Al-Kaidy jest jej własna sztywna postawa. Al-Kaida jest ugrupowaniem czysto terrorystycznym. Nie realizuje programów opieki społecznej ani nie startuje w wyborach. Na skutek tego, będąc tak bezkompromisową pod względem taktycznym, Al-Kaida znajduje się w wielce niekorzystnej sytuacji w porównaniu z jej bardziej elastyczną konkurencją. Ostatecznie grupy islamistów wygrały wybory w Iranie, Strefie Gazy, Libanie i Turcji. A Bractwo podejmuje działania, by stać się największą partią w Egipcie.
Nawet jednak w obliczu tych wszystkich konstatacji, Al-Kaida jeszcze nie poległa. Jej sojusznicy, talibowie, wracają do Afganistanu, obejmując swoim zasięgiem również Pakistan. Powiązane z Al-Kaidą grupy nadal dokonują ataków w Iraku, Maroku i Algierii. Posiada ona niewielkie, ale zabójcze oddziały w Strefie Gazy. Odgrywa również główną rolę w Jemenie oraz Somalii, nie wspominając o powiązanych z nią ugrupowaniach terrorystycznych w Azji – z islamskimi terrorystami działającymi szczególnie intensywnie w południowej Tajlandii, na południu Filipin oraz w Indonezji.
Co najważniejsze, musimy pamiętać, że terroryzm to taktyka pozwalająca osiągnąć określony cel. Celem tym jest rewolucja islamska. Być może nie istnieje ani jeden kraj arabskojęzyczny, w którym pozycja islamistów nie byłaby silniejsza, niż w dniu 11 września 2001 roku. To samo dotyczy Turcji (chociaż terroryzm nie stanowi tam problemu) oraz, w mniejszym stopniu, Pakistanu. Oto kilka przykładów:
Dzisiaj Strefa Gazy znajduje się pod rządami islamistów z Hamasu, który jest również ugrupowaniem terrorystycznym. Rząd USA domagał się, aby Hamas wziął udział w wyborach, a następnie, całkiem niedawno wywierał nacisk na Izrael, aby ten złagodził sankcje. Świat pomógł uratować Hamas przed obaleniem go przez Izrael w 2009 roku, a ONZ sporządziła antyizraelski raport („Raport Goldstonea”, z którego jego twórca później się wycofał – red.), w którym właściwie usprawiedliwiła działania Hamasu. Wiele grup w Europie wzięło udział w działaniach mających na celu zniesienie sankcji, co obiektywnie rzecz biorąc podziałało na korzyść Hamasu. Hamas, islamska organizacja terrorystyczna, ma się lepiej, niż dziesięć lat temu.
Liban znajduje się pod panowaniem reżimu, którego najsilniejszym indywidualnym elementem jest Hezbollah, terrorystyczna organizacja rewolucjonistów islamskich. Gdy Hezbollah dokonał kilku ataków przygranicznych na Izrael w 2006 roku, co doprowadziło do wybuchu wojny, wiele społeczności międzynarodowych działało w sposób sprzyjający Hezbollahowi. Hezbollah, islamska organizacja terrorystyczna, ma się lepiej, niż dziesięć lat temu.
Bractwo Muzułmańskie, organizacja proterrorystyczna, oraz ugrupowania salafitów często skłonne do stosowania terroryzmu (z których kilka jest blisko związanych z Al-Kaidą) są znacznie silniejsze w Egipcie i mogą zdominować kraj pod względem politycznym. Bractwo Muzułmańskie jest również silniejsze w Syrii, choć trudno jest ocenić jaki dokładnie jest jego wpływ na opozycję.
Gdzie terroryzm osłabł? Poza Algierią, gdzie został pokonany w krwawej wojnie domowej, trudno jest znaleźć przykłady osłabienia terroryzmu, chociaż w innych miejscach, takich jak Maroko i Arabia Saudyjska, nie odniósł żadnych sukcesów.
W wielu miejscach w Europie Bractwo Muzułmańskie, a także bardziej nawet radykalne ugrupowania, poczyniły istotne kroki mające na celu zdobycie hegemonii w dzielnicach dużych miast oraz w społeczeństwach muzułmańskich. Rządy tego nie zwalczały, a nawet do tego zachęcały, twierdząc, że organizacje te nie stosują obecnie praktyk terrorystycznych. Jednak w miarę jak idee islamistyczne rosną w siłę, wzrasta też poziom terroryzmu i zastraszenia.
Kluczowym czynnikiem jest porażka rządu USA, który zasadniczo stwierdza, że zagrożenie stanowi wyłącznie Al-Kaida. W Stanach Zjednoczonych udało się zapobiec poważnym atakom terrorystycznym, choć zdaje się, iż szczęście odegrało tutaj swoją rolę (przypadki Umara Farouka Abdulmutallaba – zamachowca z samolotu do Detroit; Feisala Shahzada, zamachowca z Times Square). W tym samym czasie miało miejsce znacznie więcej mniejszych ataków. Jednym ze sposobów utrzymywamia pozytywnych statystyk jest stosowanie przez władze amerykańskie nowych definicji pewnych zdarzeń (przykłady: strzelanina przed stanowiskiem izraelskich linii El Al na lotnisku w Los Angeles, atak na centrum społeczności żydowskiej w Pacific Northwest, morderstwo zajmującego się rekrutacją szeregowca w Arkansas, a nawet zabójca z Fort Hood) – określa się je mianem nieterrorystycznych i nieislamskich czynów przestępczych
Czy zatem, w dziesięć lat po atakach z 11 września, sprawy mają się znacznie lepiej? Poza bardzo ważnym aspektem uniknięcia jakiegoś poważnego i udanego zamachu terrorystycznego na Stany Zjednoczone, odpowiedź brzmi „nie”.(p)
Autor: Barry Rubin
Tłumaczył ACH na podstawie http://pajamasmedia.com/barryrubin/2011/09/10/ten-years-after-september-11-whos-really-winning-the-war-on-terrorism/?singlepage=true