Rebelianci stosują coraz bardziej wymyślne zasadzki. W jednej z nich zginął w sobotę polski saper
Mina-pułapka, która eksplodowała w sobotę pod transporterem opancerzonym Rosomak, była zbyt słaba, aby go uszkodzić. Zgodnie z procedurami na miejsce zamachu wezwano polsko-amerykańskie siły szybkiego reagowania i saperów. Szybko znaleziono kilka kolejnych ładunków wybuchowych.
Kiedy kapral Paweł Stypuła zaczął rozbrajać jeden z nich, doszło do eksplozji ukrytej w pobliżu bomby. – To była pułapka zastawiona na saperów – mówi „Rz” major Piotr Jaszczuk z Dowództwa Sił Operacyjnych.
26-letni kapral, który zginął na miejscu, to 19. polski żołnierz zabity w Afganistanie (był ósmym saperem, którego straciliśmy podczas afgańskiej misji).
(…)
W prowincji Ghazni stacjonuje 2600 polskich żołnierzy, którzy mają za zadanie m.in. pilnować drogi Higway 1 łączącej Kabul z Kandaharem. Polskie służby szacują, że z Polakami walczy ok. 900 rebeliantów. 80 proc. z nich należy do ruchu talibów, reszta to zagraniczni najemnicy, m.in. Czeczeni i Arabowie. Za zabicie jednego żołnierza koalicji dostają 2 tys. dolarów, a za zdobycie broni połowę mniej. Zamachowcy muszą często sfilmować atak na dowód, że go przeprowadzili. Po zamachu kryją się na południu prowincji w dystrykcie Nawa, który jest całkowicie pod ich kontrolą.
Więcej na: rp.pl