Zepsute Europejki i cnotliwe muzułmanki

Piotr Ślusarczyk

Stowarzyszenie Studentów Muzułmańskich jeszcze wydało w 1993 roku książkę pt. Kobieta w islamie. Publikacja ta buduje wypaczony wizerunek upadłych moralnie Europejek. Wizję tę wypada uznać za nieprawdziwą i niebezpieczną.

Jak dobry jest islam dla kobiet?

Na początku dowiadujemy się, że islam „już w VII wieku zapewniał o wspólnym pochodzeniu kobiet i mężczyzn i ich identyczności duchowej”. W przeciwieństwie do zacofanej średniowiecznej Europy, w której to rzekomo „doktorzy teologii zastanawiali się, czy kobieta ma duszę”. Jednak prawda o pozycji kobiety w średniowieczu europejskim jest zupełnie inna. Kult maryjny zapewniał kobiecie relatywnie wysoką pozycję w społeczeństwie. Intencję autora łatwo odczytać. Kiedy w świecie islamu kobiety traktowano jak istoty posiadające duszę, w Europie zastanawiano się, czy nie jest ona przypadkiem siedliskiem zła.

Mężczyzna stoi jednak wyżej niż kobieta

Z tekstu Haniego Ramadana możemy dowiedzieć się również, że islam uznawał prawa kobiet w VII wieku, podczas gdy w Europie zaczęto praktykować to całkiem niedawno. O wyższości islamu nad kulturą europejską ma świadczyć prawo muzułmanki do majątku osobistego oraz wyboru męża. O tym jednak, że muzułmanka może odziedziczyć tylko połowę tego, co mężczyzna, a wybrać sobie męża wolno jej tylko spośród muzułmanów i to za zgodą jej prawnego opiekuna, autor tekstu nie wspomina. Choć wypada podkreślić, że praktyka w świecie islamu często jest zupełnie inna, a małżeństwa przymusowe, w których traktuje się kobietę jak towar, zdarzają się dość często.

Dowodem na moralną wyższość islamu ma być również kwestia ekonomicznego zabezpieczenia muzułmańskiej żony. „O ile islam zezwala kobiecie na wypełnianie różnorodnych funkcji społecznych (wychowanie dzieci, nauczanie, bycie nauczycielką, pielęgniarką, czy lekarką) pomimo tego uważa, że jej najważniejszą rolą jest zajmowanie się ogniskiem domowym. Nic nie zabrania, w przypadku absolutnej konieczności, poszukania sobie pracy. Ale to, w społeczeństwie islamskim, nie może się stać regułą. Ponieważ islam jako religia naturalna, wyznacza kobiecie rolę społeczną taką, jaka odpowiada jej naturze”. Tutaj autor wspiera się autorytetem Koranu, cytując surę 2, wers 228 – „mają one prawa równorzędne z ich obowiązkami, stosownie do dobrego obyczaju. Mężczyźni mają nad nimi wyższość”.

Hani Ramadan otwarcie przyznaje jednak, że status kobiety i mężczyzny w islamie nie jest równy, zgadza się także na upośledzoną pozycję ekonomiczną kobiety, która bez pracy staje się finansowo zależna od mężczyzny. Mówi otwarcie, że mężczyzna ma naturalną przewagę nad kobietami, dlatego też powinien mieć decydujący głos w sprawach rodzinnych, kobieta może mu jedynie doradzać, ale sama decydować nie może.

Dobrodziejstwa poligamii

Hani Ramadan pochwala także poligamię. Ma być ona lekarstwem na problem sieroctwa i wdowieństwa, zastąpić „teoretyczną monogamię”, za którą „kryje się cudzołóstwo”, a także być lekarstwem na bezpłodność kobiety. Jak argumentuje autor, kobiety wcześniej tracą zdolności rozrodcze niż mężczyźni, a często zdarza się też, że kobiety mają problemy z zajściem w ciążę. „Zresztą wystarczy porozmawiać z jakimś ginekologiem, aby się w tym upewnić – kiedy małżeństwo radzi się lekarza z powodu problemów niepłodności, to najczęściej, w większości przypadków jest to z przyczyny kobiety. (…) Dlaczego mamy frustrować mężczyznę oświadczając mu, że jest nielegalną rzeczą znalezienie sobie drugiej żony? Dlaczego stawiać go przed tym okrutnym dylematem: rozwód albo wyrzeczenie się ojcostwa?” – pyta retorycznie apologet islamu. „Podobna sytuacja jest wtedy, kiedy z przyczyn medycznych kobieta nie może dać zadowolenia seksualnego mężowi. Zamiast pozwolić mu wziąć sobie druga żonę, za zgodą pierwszej, zamiast zgodzić się na oficjalny ślub, prawo zachodnie w podobnych przypadkach preferuje jakiekolwiek rozwiązanie niemoralne” – kontynuuje swój wywód Hani Ramadan. Zadziwiające, że ten „racjonalny i oświecony” islam nie dopuszcza możliwości posiadania kilku mężów. Przecież zdarzają się przypadki, w których to z przyczyn leżących po stronie mężczyzny małżeństwo nie może mieć dzieci. Jak można więc stawiać kobietę przed okrutnym dylematem: trwałość małżeństwa albo macierzyństwo? Co z przypadkami, kiedy to z przyczyn medycznych mężczyzna nie może zaspokoić seksualnie swojej żony? Odpowiedź jest tutaj bardzo prosta – w islamskim systemie patriarchalnym prawo do cieszenia się w pełni własną seksualnością ma wyłącznie mężczyzna. Tylko mężczyzna ma prawo do funkcjonowania w przestrzeni publicznej, decydowania o własnym losie i cieszenia się ekonomiczną niezależnością.

Sprzeczności pojawiają się również w argumentacji dotyczącej muzułmańskiej chusty. „Kwef nie jest symbolem poddaństwa kobiety. Zupełnie przeciwnie, to absolutne dobrowolnie, kiedy kobieta muzułmańska decyduje się poddać nakazom Koranu i zaleceniom Proroka”. Jeśli dobrze rozumiem, chusta w tym przypadku staje się nie tyle sprawą wolnego wyboru jednostki do noszenia albo nienoszenia kwefu, ile deklaracją podporządkowania się prawom, które są wobec kobiet jawnie opresyjne. Ciekawe, dlaczego autor, mówiąc o rzekomo wolnym wyborze muzułmanek, nie wspomina ani słowem o tym, że wiele kobiet muzułmańskich zmusza się do noszenia kwefu, niektóre nawet z tego powodu doznają przemocy.

W islamskim systemie patriarchalnym prawo do cieszenia się w pełni własną seksualnością ma wyłącznie mężczyzna.

Mniej praw dla kobiet

Z tekstu Haniego Ramadana jasno wynika, że:
Kobieta powinna podporządkować się mężczyźnie jako głowie rodziny;
Kobieta powinna zrezygnować z pracy zawodowej i poświecić się mężowi i rodzinie, a pracować jedynie wtedy, kiedy jest to absolutnie koniecznie;
Kobieta powinna zaakceptować niewierność swojego męża, jeśli ten zalegalizuje swój związek z inną (wielożeństwo);
Kobieta powinna nosić chustę, ponieważ to chroni ją przed lubieżnymi spojrzeniami innych.

Anatomia islamskiej propagandy

Wywody autora ujawniają jeden z paradoksów islamskiej propagandy. Z jednej strony apologeci islamu narzekają na wypaczony obraz islamu w mediach, z drugiej jednak, przez swoje postulaty ograniczania wolności kobiet i wpisanie ich w model patriarchalny, potwierdzają trafność zarzutów stawianych islamskiej koncepcji płci. W książeczce „Kobieta w islami”e autor zastosował trzy podstawowe strategie perswazji. Po pierwsze: w sposób manipulacyjny używa pojęcia wolność (muzułmanka z własnej woli zgadza się na przymus), po drugie: używa pozytywnie kojarzących się pojęć (opieka) dla wyrażenia idei zniewalania kobiet (mężczyzna stoi wyżej niż kobieta) , po trzecie: tworzy wizerunek europejskiej kobiety będącej seksualną zabawką wielu mężczyzn naraz.

Zepsute Europejki

Zdaniem autora, Europejki „zamiast należeć do jednego mężczyzny, stają się rzeczą w rękach wielu”. Z tego zdania jasno wynika, że kobieta ciesząca się wolnością osobistą i swobodą w wyborze partnerów seksualnych jest uprzedmiotowiona, podczas gdy muzułmanka może doświadczać swojej podmiotowości. Z jednym wypada mi się zgodzić – muzułmanie przybywający na Zachód traktują Europejki jak „rzeczy należące do wielu”. Dzieje się to oczywiście z pogwałceniem wolności tych kobiet. Wolności, dla której w świecie islamu nie ma szacunku.

Cytaty pochodzą z książki Haniego Ramadana Kobieta w islamie, Białystok 1993.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign

Grzegorz Lindenberg

Socjolog, dr nauk społecznych, jeden z założycieli „Gazety Wyborczej”, twórca „Super Expressu” i dwóch firm internetowych. Pracował naukowo na Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Harvarda i wykładał na Uniwersytecie w Bostonie. W latach '90 w zarządzie Fundacji im. Stefana Batorego. Autor m.in. „Ludzkość poprawiona. Jak najbliższe lata zmienią świat, w którym żyjemy”. (2018), "Wzbierająca fala. Europa wobec eksplozji demograficznej w Afryce" (2019).

Inne artykuły autora:

Uwolnić Iran z rąk terrorystów i morderców

Afganistan – przegrany sukces

Pakistan: rząd ustępuje islamistom