Paul Austin Murphy
Ostatnim usprawiedliwieniem muzułmanów dla trwającej 1400 lat wojny pomiędzy islamem a wszystkim co nie islamskie jest tak zwana „okupacja” krajów muzułmańskich i działania wojskowe Zachodu w krajach muzułmańskich.
Weźmy na przykład Asghara Bukhariego (brytyjskiego Pakistańczyka) z Muslim Public Affairs Committee (MPACUK). Ostatnio usprawiedliwiał on każdy akt islamskiego terroryzmu i przemocy (w tym zamordowanie Lee Rigby’ego), „okupacją” terenów, które nazwał „ziemią muzułmanów”. Precyzując Bukhari powiedział: „Muzułmanie, którzy walczą przeciwko okupacji swoich ziem, są mudżahedinami oraz są błogosławieni przez Allaha”.
Przez większość czasu muzułmanie, podobnie jak zachodni lewicowcy, twierdzą, że mówiąc „okupacja” mają na myśli Irak, Afganistan i Izrael. Jest to o tyle dziwne, że większość brytyjskich żołnierzy opuściła Irak w 2009 roku, a pozostała garstka wróciła na wyspy w 2010. Amerykanie zrobili to samo w 2011 i od tamtego czasu Irak kierowany jest przez rząd zdominowany przez szyitów.
Jednak całą winę za wszystko, co tam się dzieje, przypisuje się Zachodowi, choć zachodnie wojska opuściły ten kraj trzy lata temu. Nie jest to jednak niczym zaskakującym – muzułmanie wciąż na przykład mówią o Deklaracji Balfoura z roku 1917 [dotyczacej podziału byrtyjskiego Mandaty Palestyny – red.].
Ponadto lewicowi rasiści wciąż traktują Irakijczyków (podobnie jak wszystkich muzułmanów) jak dzieci, jak osoby bez własnej woli czy sumienia. Konsekwentnie wszelka islamsko – muzułmańska przemoc w Iraku (i wszędzie indziej w świecie muzułmańskim) musi być winą kogoś z zewnątrz. W tym przypadku naszą!
Brytyjskie i amerykańskie wojska oczywiście nadal stacjonują w Afganistanie, jednak nawet w tym przypadku Barack Obama planuje ich wycofanie do 2016 roku. Obecnie stacjonuje tam około trzydziestu czterech tysięcy żołnierzy amerykańskich, mimo to na wielkich obszarach kraju nie ma żadnego zachodniego personelu. Taka liczba żołnierzy wciąż może wyrządzić wielkie zniszczenia, jednak tego, co wydarza się w Afganistanie, nie można nazwać „okupacją”.
Wszystko to nie ma jednak znaczenia, ponieważ muzułmanie szybko potrafią odwołać się do innego przykładu: powiedzą, że niewierni okupują teren Izraela lub Indie czy Hiszpanię (Al-Andalus, jak nazywają ją muzułmanie).
Biorąc pod uwagę straty wśród ludności cywilnej, wojna w Afganistanie nie należała do wybitnie krwawych. W latach 2001-2012 w konflikcie zginęło od osiemnastu do dwudziestu tysięcy cywili. Nie jest to liczba zabitych przez zachodnie oddziały, ale całkowity bilans ofiar. Innymi słowy, większość została zabita przez swoich pobratymców muzułmanów (przeważnie przez Talibów, ale nie tylko). Oczywiście, jak to się mówi, „każda śmierć jest tragedią”, jednak w porównaniu do innych wojen i konfliktów nie jest to wysoka liczba.
Porównajmy Afganistan do islamskich kampanii w Sudanie, prowadzonych przeciwko chrześcijanom i animistom (mniej więcej 1991 – 2005). W ich wyniku zginęło przeszło półtora miliona ludzi, ponad dwa miliony umarły z głodu spowodowanego konfliktem, a więcej niż cztery miliony straciło dach nad głową. Dodajmy do tego dwieście tysięcy wziętych do niewoli w imię islamu, zgodnie z Koranem.
Porównajmy Afganistan także do jego bezpośredniego sąsiada i ojczystego kraju Asghara Bukhariego – Pakistanu. W latach 2005-2013 Pakistan nie był okupowany przez Amerykanów, tym niemniej w pewnej części kraju odnotowano około 370 ataków dokonanych przez drony. Natomiast tylko pomiędzy wrześniem 2001 a majem 2011 trzydzieści pięć tysięcy Pakistańczyków poniosło śmierć w wyniku islamskiego terroryzmu. To o piętnaście tysięcy więcej niż maksymalna liczba zabitych w Afganistanie, z których większość poniosła śmierć z rąk innych muzułmanów. I to w krótszym czasie.
Asghar Bukhari z MPAC twierdzi, że ataki dronów „zabijają więcej kobiet, dzieci i cywilów, niż ktokolwiek inny”. Stwierdzenie to stanowi jawne kłamstwo lub też Bukhari po prostu sam upoił się własną retoryką „narracji” (używając określenia, które sam często wykorzystuje), opisując ofiary ponoszone przez muzułmanów. Pomiędzy 2005, a 2013 w Pakistanie w wyniku ataków dronów zginęło od 258 do 307 cywili. Z drugiej strony, w tych samych atakach zginęło od 1623 do 2787 islamskich bojówkarzy.
Dwa pozostałe kraje, w których zastosowano ataki dronów, to Jemen i Somalia. Pomiędzy rokiem 2002, a 2014, przeprowadzono w Jemenie 96 ataków z użyciem samolotów bezzałogowych. Spowodowały one śmierć 105 cywilów oraz 472 islamskich bojówkarzy. W tym samym czasie tylko z rąk samej Al-Kaidy (nie licząc innych grup) zginęła tam taka sama liczba cywilów – 105 osób.
Z kolei w Somalii w latach 2007-2014 przeprowadzono nie więcej niż 8 ataków dronów. Z ich powodu zginął co najwyżej jeden cywil, zaś całkowite straty w tym okresie, to maksymalnie 24 ofiary.
Dla porównania, więcej muzułmanów ginie każdego miesiąca w Pakistanie z rąk islamskich terrorystów, czy bojówkarzy (lub w rzeczy samej „wojowników o wolność”), niż zginęło w wyniku ataku amerykańskich dronów w Jemenie przez cały okres od 2001 do 2014. Jeśli chodzi o sam, Pakistan to można powiedzieć, że islamski terroryzm w ciągu kilku miesięcy zabija więcej Pakistańczyków, niż drony przez 10 lat, poczynając od 2004 roku.
* * *
Stanowisko Bukhariego (oraz MPACUK) prezentowane na ich stronie internetowej jest takie, że cała muzułmańska przemoc nie ma nic wspólnego z islamem: „Wyświechtanym podejściem prezentowanym przez komentatorów mieniących się ekspertami do spraw terroryzmu i islamu jest szukanie przyczyn przemocy w samym islamie i Koranie. Nie ma pośród nas nikogo, kto nie wydałby z siebie jęku, słysząc jak celowo zmieniane i błędnie interpretowane są teksty islamskie, aby dojść do takich konkluzji”.
Po czymś takim możemy zacytować zabawną quasi-marksistowską analizę całej muzułmańskiej przemocy, z którą wiernie zgadzają się lewicowe oraz marksistowskie grupy, co znaleźć można na ich profilu na Facebooku: „Muzułmanie są najbardziej prześladowaną grupą na świecie. Odmawia się nam wolności, odmawia się nam równości, odmawia się nam sprawiedliwości, odmawia się nam nawet prawa do opowiedzenia światu swojej historii”.
Jak rozumiecie, MPACUK nie może otwarcie pochwalić barbarzyńskiego mordu na Lee Rigbym, tak jak nie może pochwalać innych okrucieństw popełnianych w imię islamu. Jednakże może i co często działania te racjonalizuje, usprawiedliwia, tłumaczy i wyjaśnia. Tak jak tutaj: „(…) [zamordowanie Rigby’ego] było skrajną reakcją na skrajną sytuację. Ludzie ci zrobili to, co zrobili, aby ich przekaz stał się widoczny. Chcieli pokazać światu, że mają dość opresji, kolonizacji, demonizowania, zabijania i mordowania tylko za to, że jest się muzułmaninem”.
Jak cała ta retoryka ma się do muzułmańskich seks-gangów na Wyspach Brytyjskich, obrzezania kobiet lub, co najbardziej znamienne, do przemocy pomiędzy samymi muzułmanami? Jak to wszystko może być rezultatem „represjonowania, kolonizowania, demonizowania i zabijania muzułmanów”? Czy tajscy buddyści z południowej Tajlandii – ofiary przemocy dżihadu – pasują do tego quasi-marksistowskiego islamskiego pakietu? A co z chrześcijanami i animistami w Sudanie w latach 1991-2005? A co z setkami, a prawdopodobnie nawet tysiącami, dziewczyn z klasy robotniczej, które padły ofiarą muzułmańskich seks-gangów w Anglii? Co to wszystko ma wspólnego z „represjami wobec muzułmanów”?
To, co się wydarza, aż kłuje w oczy.
Muzułmanie z definicji nie mogą obwiniać islamu. Jako muzułmanie muszą zaprzeczać (co najmniej wobec niemuzułmanów) temu, że islam ma cokolwiek wspólnego z całą tą przemocą i seksualnym wykorzystywaniem. Muszą to robić po prostu dlatego, że są muzułmanami. Czasami upiększają swoją muzułmańską plemienność marksizmem, quasi-marksizmem lub nawet międzywyznaniową nowomową. Niemniej jednak to wszystko wciąż pozostaje plemienne i islamskie w swojej naturze i pochodzeniu.
Co więcej, kiedy muzułmanie twierdzą, że są „represjonowani”, „kolonizowani” i „demonizowani”, tak naprawdę stroją sobie żarty. Historycznie patrząc, muzułmanie byli najgorszymi oprawcami, kolonizatorami i demonami na tej planecie. W rzeczy samej islamska maszyna do zabijania była najgorszą jaką poznał świat, z liczbą ofiar szacowaną na 250 milionów istnień.
Tłumaczenie: Severus Snape
Źródło: www.americanthinker.com