Wiadomość

Z Tunezji do Europy: zrzutka na łódź, bez przemytników.

Łódź pozostawiona przez imigrantów w okolicach Kadyksu, Hiszpania (zdj. ilustr. JonRo, Flickr CC BY-NC 2.0)

Zamiast płacić przemytnikom coraz więcej Tunezyjczyków stara się samodzielnie pokonać Morze Śródziemne, żeby dostać się do Włoch.

Coraz więcej wideo pojawia się na Facebooku, często na żywo, zamieszczanych przez Tunezyjczyków na łódkach zmierzających do włoskiego brzegu. Jak podaje Deutsche Welle „wyglądają na zrelaksowanych, jakby byli na wakacjach”. Na filmikach żegnają się z rodzinami, beznadziejną sytuacją gospodarczą i polityczną w kraju, śmieją się i żartują.

Tunezyjczycy nazywają ich harraga – ci którzy palą dokumenty. Ponieważ po dotarciu do Europy niszczą swoje dowody tożsamości, żeby utrudnić ich zawrócenie do kraju. I coraz częściej organizują się sami, pomijając przemytników, co zyskuje już nazwę „auto-przemytu” („self-smuggling”).

Zwykle takie osoby pochodzą z tego samego społecznego środowiska, sąsiedztwa czy szeroko rozumianej rodziny. Zrzucają się na zakup łodzi, silnika i paliwa, a jeżeli sobie mogą pozwolić, to także na urządzenie GPS. Starają się uniknąć tunezyjskiej straży przybrzeżnej i zawrócenia do afrykańskiego brzegu.

Zjawisko to staje się coraz bardziej popularne w krajach Północnej Afryki, poza Libią, gdzie ciągle z uwagi na warunki wojenne dominują siatki przemytników. Popularność tego procederu, niechęć do rozmów z dziennikarzami czy badaczami powoduje, że trudniej oszacować prawdziwy rozmiar nielegalnej imigracji.

W tym roku do sierpnia Włosi przechwycili około 31 tysięcy osób, to dwa razy więcej niż w tym samym okresie w 2020. Tunezyjczycy stanowią 15% nieprzepisowych imigrantów docierających do Włoch, a drogą morską z Tunezji próbują dostać się tylko lokalni mieszkańcy, nie obcokrajowcy.

〉 O harraga pisaliśmy już przed rokiem, tu przeczytasz więcej

Jednak samodzielna próba dostania się do Europy wcale nie jest tańszą opcją. „Profesjonalne” usługi przemytników kosztują od 1200 do 2200 euro za miejsce na łódce. W przypadku działania na własną rękę grupa musi zrzucić się na wszystko sama, ale ludzie uważają to za bezpieczniejsze niż korzystanie z przemytników. Mają świadomość, że przemytnicy mniej dbają o ich bezpieczeństwo, a bardziej o zyski. Część przemytników współpracuje także z policją i może ujawnić próbę nielegalnego przekroczenia granicy. Sami więc mają większe szanse na pozostanie niezauważonymi, a wszystko, co robią do momentu opuszczenia wód terytorialnych Tunezji, z punktu widzenia prawa jest legalne.

To także inne trasy niż używane przez przemytników. Osoby działające na własną rękę z reguły omijają Lampedusę i płyną na Sycylię, gdzie jest większa szansa nie zostania złapanym przez władze przy lądowaniu.

Chociaż w czerwcu Unia Europejska podpisała z Tunezja umowę o powstrzymywaniu imigracji, w ramach której zobowiązała się wesprzeć Tunezję kwotą 300 milionów euro, a Włochy obiecały 200 milionów euro na projekty rozwojowe, to jednak nie powstrzyma to imigracji bez zasadniczej poprawy gospodarki.

I podczas gdy w maju minister spraw wewnętrznych Włoch Luciana Lamorgese wzywała do usprawnienia procedur powrotu imigrantów ekonomicznych do ich krajów, komisarz unijna ds. wewnętrznych Ylva Johansson wzywała do utworzenia legalnych sposobów imigracji do Europy. „Mamy ponad milion Tunezyjczyków pracujących w europejskich krajach i jesteśmy gotowi na więcej”, powiedziała Johansson. Czy zostanie to odczytane jako zachęta do migracji? (j)

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign