Dyskryminacja ma oczywiście miejsce przez cały czas w formie akceptowalnej dla tych, którzy są szybcy w swojej krytyce dyskryminacji. Prezydent Obama i jego rząd wybiorą dziesięć tysięcy uchodźców z masy kandydatów według swoich niereligijnych kryteriów. To jest dyskryminacja.
Niemcy Angeli Merkel, które szybko wyraziły swoją wyższość moralną, przyjmując praktycznie każdego na początku kryzysu, zaczynają pokazywać roztropność. Pojawiły się wzmianki, że Niemcy również wprowadzą selekcję o charakterze niereligijnym. To również jest dyskryminacja.
Wielka Brytania ogłosiła przyjęcie dwudziestu tysięcy uchodźców; Kanada pod nowymi rządami liberalnego premiera Justina Trudeau przyjmie dwadzieścia pięć tysięcy osób. Zostaną one wyselekcjonowane zgodnie z określonymi, niereligijnymi kryteriami. W każdym z tych przypadków będziemy mieć do czynienia z dyskryminacją.
Dyskryminacja ta powinna mieć miejsce. Nie byłoby właściwe, gdyby urzędnicy imigracyjni mieli zawiązane oczy i losowo wybierali tych, którzy załapią się na ich ograniczone kwoty. Wręcz przeciwnie, stosowanie przez rządy kryteriów selekcji ma głęboki sens – oznacza to dyskryminację jednych ludzi ponad innymi podczas wypełniania swoich limitów przyjęcia uchodźców.
Jednakże w obecnym kryzysie proces selekcji i dyskryminacji powinien odbywać się właśnie w oparciu o tożsamość religijną. Wydaje się, że poza Węgrami niewielu ludzi to rozumie. Proste fakty są takie: jeśli narody europejskie przyjmą duże liczby muzułmanów, będą popełniać błąd na kilku polach jednocześnie. Po pierwsze, nie będą dawać pierwszeństwa tym, którzy wycierpieli najwięcej. Są to niezaprzeczenie mniejszości religijne: chrześcijanie, jazydzi oraz inne grupy niemuzułmańskie. Po drugie, nie będą oni w ten sposób wyświadczać przysługi przyszłym pokoleniom Europejczyków. Przeciwnie, stworzą oni społeczeństwa, którym grozi w przyszłości rozłam. W najlepszym wypadku efektem będzie dobrze zakorzeniony dyskomfort, a w najgorszym wrogość społeczności Europejczyków i muzułmanów.
Oba te argumenty odnoszą się zarówno do polityki krótko- jak i długoterminowej. Mniejszości religijne są dziś ciemiężone, dlatego powinny mieć pierwszeństwo w dzisiejszych kwotach imigrantów. Przyjęcie dużej liczby muzułmanów do narodów europejskich spowoduje – jak wynika z doświadczenia z przeszłości – przyszłe problemy. W samej Francji od roku 2000 radykalni muzułmanie kierowani pobudkami religijnymi przeprowadzili trzynaście zamachów terrorystycznych. Zginęło w nich sto sześćdziesiąt osób, a czterysta czterdzieści zostało rannych. W tym samym czasie nie miał miejsca ani jeden zamach przeprowadzony przez motywowanych religijnie chrześcijan.
Musimy odzyskać słowo dyskryminacja, ponieważ mądre wybory opierają się na selekcji, rozróżnianiu i oddzielaniu. Dzisiejsi przywódcy polityczni i ich urzędnicy imigracyjni powinni zadać sobie następujące pytanie: jakie grupy uchodźców można najłatwiej zintegrować, co poskutkuje większą równowagą społeczną? Odpowiedź na to pytanie na pewno nie stanowi duża liczba uchodźców muzułmańskich. Zdecydowanie są to mniejszości religijne, szczególnie chrześcijanie: Asyryjczycy, Ormianie, Koptowie i inni.
Dzisiejsi przywódcy polityczni Zachodu są winni przyszłym pokoleniom dokonania właściwych wyborów – innymi słowy, dokonania najlepszej możliwej dyskryminacji.
Veronica Franco, na podstawie: www.aina.org
———————–
Peter Ahern jest brytyjskim pisarzem, zamieszkałym obecnie w Australii. W swoich publikacjach porusza tematy religii, polityki i społeczeństwa.