Jeśli myślicie, że świat muzułmański potrzebuje rozwoju gospodarczego, wolności politycznych, nowoczesnej edukacji, równych praw dla kobiet i mniejszości religijnych, to jesteście w błędzie. Świat muzułmański potrzebuje supermocarstwa. Nie kalifatu, a supermocarstwa. Tak pisze czołowy turecki prorządowy publicysta Yusuf Kaplan z gazety „Yeni Safak”.
Kaplan nie określa, który kraj miałby być tym supermocarstwem, ale z jego wywodów jasno wynika, że musi to być Turcja, która władała Imperium Ottomańskim. Musi to bowiem być supermocarstwo, którego „głębia historyczna, bogactwo intelektualne i głęboko zakorzenione zaufanie do siebie pozwolą mu zdecydowanym krokiem podążać w przyszłość. Supermocarstwo, które wie, że decyzje, jakie wciela w życie, zmieniają sytuację poza jego granicami, a w naturalny sposób przyjmując rolę światowego przywódcy muzułmanów będzie działało jako twórca i protektor, wiodący ich w duchowej, umysłowej i fizycznej podróży do jedności świata muzułmańskiego”. Supermocarstwo będzie etapem pośrednim do odtworzenia kalifatu.
Kalifat jako kraina szczęśliwości
Jeśli myślicie, że Yusuf Kaplan uważa kalifat za przestarzały, za historyczny twór, który nie pasuje do współczesności, to znowu się mylicie. Kalifat dla tureckiego publicysty to coś najwspanialszego pod słońcem, to ideał, kraina szczęśliwości wszystkich jego mieszkańców, do której należy dążyć – chociaż nie w każdych warunkach można kalifat wprowadzić.
„Nie może być kalifatu, gdy nie ma dar al-Islam („dom islamu”, tereny podległe muzułmańskiemu władcy – red.)). Dar al-islam to dom pokoju, kraina, miejsce nie tylko dla muzułmanów. To miejsce, gdzie islam jest suwerenny, miejsce gdzie pokój, prawo i sprawiedliwość obejmują nie tylko muzułmanów ale i ludzi, których wierzenia, ideologie i filozofie są nieislamskie.”
Ale niestety, pisze Kaplan, od dwustu lat „dar al islam jest atakowany; świat muzułmański jest dziś w umysłowej i fizycznej niewoli. Imperialiści nie atakują go tak bezpośrednio, jak w okresie kolonialnym. Mają nad nim zdalną kontrolę przez swoje marionetki, swoje satelity i przez wykorzystywanie wszystkich jego zasobów. Poddają masy umysłowemu zniewoleniu. Umysły mas w świecie islamu są atakowane tak samo jak w reszcie świata, ludzkość jako całość jest dobrowolnym niewolnikiem świeckiej kultury Zachodu”.
Innymi słowy, ponieważ nie można na razie odtworzyć sytuacji kalifatu, gdzie ludność wierzyła bez zastrzeżeń w islam, a innych wpływów kulturowych nie było, trzeba najpierw stworzyć mocarstwo, a dopiero potem przekształcić jego kulturę tak, aby pozbyć się wpływów „świeckiej kultury Zachodu”. Jest to zatem pomysł na tworzenie totalitarnego, muzułmańskiego mocarstwa.
Nie są to fantazje ciemnego, fanatycznego imama z meczetu na tureckiej prowincji, tylko głos osoby, która jest jednym z najważniejszych tureckich prorządowych publicystów, opublikowany w gazecie mającej bardzo bliskie związki z rządem.
O czym marzy Erdogan
Możemy przypuszczać, że głos ten wyraża jeśli nie zamiary, to przynajmniej marzenia prezydenta Erdogana, nieustannie przypominającego dni chwały Turcji jako Imperium Ottomańskiego. Prezydenta, który jednocześnie podejmuje działania, mające zwiększyć znaczenie islamu w życiu kraju (przywrócenie Hagia Sophii funkcji meczetu) jak i praktyczne działania dla zwiększenia międzynarodowego znaczenia Turcji.
Inwazja na Syrię, wysłanie wojsk tureckich do Libii, umowa z Libią o podziale Morza Śródziemnego, poszukiwania gazu ziemnego w częściach tego morza należących do Cypru i Grecji, próby zastraszenia Unii Europejskiej inwazją imigrantów – to wszystko posunięcia Erdogana podjęte w okresie zaledwie dwóch ostatnich lat, gdy zdobył prezydenturę, dającą mu niemal dyktatorskie uprawnienia.
Na jeden element tekstu Kaplana warto zwrócić uwagę: autor posługuje się terminem „supermocarstwo”. Nie mocarstwo, tylko supermocarstwo. „Mocarstwo” oznaczałoby po prostu silny ekonomicznie i militarnie kraj. Ale supermocarstwo oznacza coś innego. Tak określane były w okresie zimnej wojny Stany Zjednoczone i Związek Radziecki, dziś czasem mówi się tak jeszcze o Chinach.
Podstawową cechą supermocarstwa nie jest potęga gospodarcza, lecz militarna i posiadanie broni atomowej – tak jak to było w ZSRR. Kaplan zapewne nieprzypadkowo używa tego terminu, bo w jego zamyśle nie może być dziś wielkiego mocarstwa, dominującego nad całym światem muzułmańskim i przeciwstawiającego się Zachodowi, jeśli nie będzie to mocarstwo nuklearne. Dziś jednak Turcja takiej broni nie ma.
Analiza realności takiego scenariusza wymagałaby osobnego tekstu. Warto wspomnieć o jednej rzeczy: Erdogan jest niezwykle popularny w krajach arabskich, znacznie bardziej niż prezydenci Rosji i USA. W przeprowadzonych dwa lata temu przez BBC wielkich badaniach w 10 krajach Bliskiego Wschodu, pozytywnego zdania o Erdoganie było średnio 51% respondentów (o Putinie 28%, o Trumpie 12%). Potencjał do ofensywy ideologicznej – „stwórzmy muzułmańskie mocarstwo pod moim przywództwem” – Erdogan niewątpliwie ma.
Zachód, czyli imperialiści
Teksty Kaplana są ostro antyzachodnie. Zachód to nie tylko „świecka kultura”, to po prostu „imperialiści”, od których wpływów świat islamu ma się odciąć, żeby ponownie stać się „domem islamu”. Program budowy totalitarnego, nuklearnego mocarstwa islamskiego, które będzie przeciwstawiało się Zachodowi – i być może występowało w obronie muzułmanów tam mieszkających – jest sam w sobie wizją, która może przerazić.
Ale jest jeszcze drugi, równie przerażający aspekt publicystyki Yusufa Kaplana – to, co jej charakter mówi nam o tureckich prorządowych intelektualistach.
Bo w kategoriach zachodnich Kaplan to intelektualista. Magisterium i doktorat z medioznawstwa zdobyte w latach dziewięćdziesiątych na uczelniach w Wielkiej Brytanii. Profesor na tureckim uniwersytecie, przez jakiś czas redaktor naczelny prorządowej gazety i portalu Yeni Safak, których dzisiaj jest publicystą. I nie chodzi o to, że jest on skrajnie prorządowy, skrajnie nacjonalistyczny i islamistyczny. Chodzi o to, co i jak pisze.
Z jednej strony jest ślepym apologetą Imperium Ottomańskiego. Przypuszczalnie wierzy w to co pisze, że kalifat to miejsce, gdzie zagwarantowane było prawo, pokój, sprawiedliwość, wolność myśli i wyznania – chociaż niemuzułmanie byli tam zawsze obywatelami drugiej kategorii, a o wolności myśli i wyznania (lub jego zmiany) nie ma co w ogóle mówić.
Być może jest szczerze przekonany, że „zdobycie Konstantynopola jest znakiem cywilizacyjnego przełomu, który pokazał, że może zostać ustanowiony pokojowy ład na świecie i podstawy, na jakich można to osiągnąć” – mając zapewne na myśli islam.
Imperium Ottomańskie jako raj na ziemi
Pewne wątpliwości co do swobód pod tureckim władaniem mieliby niewątpliwie Grecy, Bułgarzy i mieszkańcy Bałkanów, którzy w krwawych walkach zdecydowali się w XIX wieku zrezygnować z tych dobrodziejstw. Polska miała przez cały wiek XVII sporo do czynienia z Imperium Ottomańskim, które próbowało opanować wschodnie ziemie Rzeczpospolitej i systematycznie porywało co roku z jej terenów tysiące ludzi.
Jednakże taka jest oficjalna wykładnia historii w dzisiejszej Turcji, że jej imperium było dla wszystkich podbitych ludów rajem na ziemi, podboje dokonywane były przez radosne poddawanie się kolejnych chrześcijańskich krajów dobrotliwemu muzułmańskiemu władcy, a janczarzy to była straż honorowa witająca zagranicznych gości.
Z drugiej strony w tekstach Kaplana znajdujemy obserwacje dotyczące dzisiejszego świata, które są po prostu chorymi urojeniami. Ich przykładem jest stwierdzenie – nie poparte ani jednym faktem – że dzisiaj stworzyć kalifat, który będzie niewolnikiem Zachodu, próbują Brytyjczycy, a używają do tego „pewnych osób i formacji w krajach muzułmańskich”. To już świadczy o spiskowej wizji świata, ocierającej się o diagnozę psychiatryczną.
Z trzeciej strony znajdujemy w jego tekstach stwierdzenia, świadczące o całkowitej nieznajomości historii. W jaki sposób doktorat – z czegokolwiek – w Wielkiej Brytanii mógł dostać człowiek, który pisze, z całą powagą: „Pomyślcie tylko: gospodarka brytyjska wzrosła dokładnie dziesięciokrotnie w latach 1610-1640. W jaki sposób? Gdy Krzysztof Kolumb napadł na Amerykę, przywiózł minerały i bogactwo do Anglii, a także wyssał krew Indii przez Kompanię Wschodnioindyjską, założoną w 1602 roku”.
Gospodarka brytyjska nie wzrosła dziesięciokrotnie w latach 1610-1640, wzrosła może o 7,5%, czyli jakieś 130 razy mniej. Krzysztof Kolumb niczego do Anglii nie przywiózł, bo był poddanym Hiszpanii, wrogiego wobec Anglii mocarstwa i w Anglii nigdy nie był. Kompania Wschodnioindyjska powstała nie w 1602 roku tylko dwa lata wcześniej, ale to i tak było za późno, żeby Kolumb mógł ja zakładać – zmarło mu się 94 lata wcześniej, w 1506 roku.
Erdogan chce „więcej szczęśliwych zdobyczy”
Kaplan swobodnie tworzy historię, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Ale jego ignorancja świadczy nie tylko o nim, ale o całej tureckiej klasie islamistycznych intelektualistów. Jego bzdury zostały opublikowane w wielkim prorządowym medium i nikt na to nie zwrócił uwagi, żaden redaktor ani żaden życzliwy kolega.
Być może wszyscy oni są kompletnymi ignorantami, być może uważają, że wszyscy czytelnicy są idiotami – a przypuszczalnie jednak sądzą, że to nie ma żadnego znaczenia, jak wyglądała historia naprawdę.
Przypuszczalnie uważają, że historia jest nie narzędziem do analizowania przeszłości i teraźniejszości, ale zestawem informacji, które mają dostarczać powodów do nienawiści do Zachodu, że rolą intelektualistów jest tą nienawiść wzbudzać, aby pomagać władcy w budowaniu Islamskiego Supermocarstwa. Jeśli ich wzorem jest Józef Goebbels, to wzorem Erdogana musi być Adolf Hitler.
————————
P.S. Na obchodach rocznicy zdobycia Konstantynopola przez Turków 29 maja Erdogan powiedział: „Życzę, by Bóg dał temu narodowi wiele więcej szczęśliwych zdobyczy”.
Grzegorz Lindenberg
Na podstawie tekstów Yusufa Kaplana:
„The Muslim world needs a superpower”
„Let the US burn so the world can breath”
„Before and after the Conquest of Istanbul: How Hagia Sophia came to symbolize world peace”
Polecamy także: Egipski dziennikarz porównał Erdogana do Hitlera