Pod koniec września dzieci zabitego w ataku Hamasu Amerykanina i jego izraelskiej żony pozwały turecki bank, zarzucając mu wspieranie organizacji terrorystycznej.
Ich zdaniem Kuveyt Turk Bank (KTB) dopomógł w przygotowaniu ataku poprzez umożliwienie terrorystycznej organizacji Hamas korzystania z jego usług finansowych. Co więcej, jednym z największych współudziałowców banku jest turecki rząd, który w przeciwieństwie do USA, Izraela i Unii Europejskiej nie uznaje Hamasu za organizację terrorystyczną. KTB jest jednym z pięciu największych banków opartych na finansach szariackich, które zakazują między innymi odsetek i inwestowania w sprzeczne z islamem działalności.
Przy okazji dziennikarze „New York Post” przypominają inne nieczyste interesy Turcji pod rządami Recepa Tayyipa Erdogana i AKP. Mowa o wspieraniu reżimów w obchodzeniu sankcji – jak miało to miejsce z Iranem, który w latach 2012-15 opierał się na tureckich bankach czy handlu złotem próbując ominąć sankcje nałożone za rozwój broni atomowej. Podobnie było z rządem Maduro w Wenezueli, który używał tureckich firm do prania pieniędzy, czy z pieniędzmi rządu Syrii.
Problem dotyczy nie tylko innych państw. Samą Turcję oskarżano też o przymykanie oka na finansowanie Państwa Islamskiego z jej terytorium. Amerykański Departament Skarbu nałożył sankcje na sześć osób i turecką sieć kantorów, które wspierały Państwo Islamskie z Turcji.
Prasa przypomina przy okazji opublikowane przez Wikileaks maile, które ujawniały, jak zięć Erdogana, Berat Albayrak, pomagał ISIS sprzedawać na rynku złupioną ropę naftową.
Paradoksalnie na wsparcie takiej Turcji liczy Pakistan, który może w połowie października zostać wpisany na czarną listę FATF, międzyrządowej globalnej organizacji, ustalającej standardy przeciwdziałania praniu pieniędzy. Pytanie, czy to nie Turcja powinna znaleźć się wśród podejrzanych państw?
JW., na podst https://economictimes.indiatimes.com