Futbol budzi potężne emocje i także je kanalizuje. Przegrana meczu z Salwadorem przez Honduras była „wisienką na torcie” narastających między tymi państwami napięć, co zaowocowało wojną, nazywaną stworzonym przez Ryszarda Kapuścińskiego określeniem „wojna futbolowa”.
Nie inaczej jest w Turcji – rywalizacja drużyn antagonizuje frakcje społeczeństwa, gromadzi wokół zespołów zwolenników różnych wizji społecznych. Kiedy klub Galatasaray, związany z miejską, świecką elitą, wygrał 2:0 z islamskim, konserwatywnym Basaksehir, kandydatka nacjonalistycznej prawicy na prezydenta Meral Aksener napisała: „Galatasaray – 2, Recep Tayyip Erdogan – 0”. Tweet został podany dalej 42 tysiące razy i zebrał ponad 100 tysięcy polubień. Doczekało się to odpowiedzi od zwolenników islamistycznej AKP, że ich idol „Erdogan zdobędzie prawdziwe gole w wyborach w 2019 roku”.
Galatasaray popierany jest także przez Kurdów, bo jego fanem jest lider Kurdyjskiej Partii Pracy, uznawanej za organizację terrorystyczną, Abdullah Ocalan. Fani klubu na stadionach śpiewają: „Jesteśmy żołnierzami Mustafy Kemala” nawiązując do założyciela współczesnej świeckiej republiki, Atatürka, w opozycji do której są islamiści z AKP.
Z kolei Basaksehir to zespół, który wywodzi się ze Stambułu i został mocno dofinansowany przez biznes związany z prezydentem Erdoganem, byłym piłkarzem i burmistrzem miasta. Swoją nazwę klub bierze od konserwatywnej dzielnicy Stambułu, dynamicznie rozwiniętej po europejskiej stronie miasta za czasów, gdy burmistrzem był właśnie Erdogan.
Prezydent Turcji jest fanem innego klubu, ale w przemowie przed meczem wyraźnie poparł Basaksehir, drużynę swoich wyborców.
Jan Wójcik, na podst. https://www.al-monitor.com/pulse/originals/2018/04/turkey-soccer-match-erdogan-politics.html