Przeciętny Turek nie chce też żyć obok ateisty (75 %), związku na kocią łapę (67 %), czy sąsiadów pijących alkohol (72 %). Wynika z badań tureckiego socjologa prof. Yilmaza Esmera. Ponad połowa nie chciała by mieć za sąsiadów żydów czy też chrześcijan.
Mówią też, że 86% obywateli Turcji wierzy, że USA mają zamiar wykroić z terenu Turcji państwo Kurdów. Dziesięć procent mniej żywi takie same obawy wobec Unii Europejskiej – organizacji, o której członkostwo stara się ten kraj.
O tureckiej mentalności świadczą nie tylko twarde socjologiczne dane, ale także… repertuar kin. Do tego roku największym przebojem na dużym ekranie była „Dolina wilków”. Film, którego popularność opierała się głównie na antyamerykańskim nastawieniu. Akcja toczy się w Iraku, gdzie amerykańscy żołnierze mordują niewinne osoby, a tych, którzy przeżyli wysyłają do więzienia w Abu Gharib. Tam żydowski doktor wycina im organy, by sprzedawać je zachodnim bogaczom. Oglądalność „Doliny wilków” została pobita przez turecką wersja „Borata”.
W kinach salwy śmiechu wywołuje postać Recepa Ivedika – nieokrzesanego i sprośnego taksówkarza. Można uznać go za reprezentanta mocno konserwatywnych warstw społecznych, wbijających się w przestrzeń publiczną zajmowaną do tej pory przez hołdującą laickim wartościom klasę średnią.
Publicysta tureckiej gazety „Hurriyet” uważa, że popularność obu filmów nie jest przypadkowa. Pierwszy z nich dawał okazję zademonstrowania tureckiej antyamerykańskości. W drugim zaś filmie Turcy mają okazję oglądać groteskowe przedstawienie przeciętnego tureckiego obywatela, tak samo konserwatywnego jak oni.
Ciekawe jak Turcy wyobrażają sobie „sąsiedztwo” we wspólnej Europie, składającej się głównie z chrześcijan i ateistów, którzy lubią alkohol i żyją ze sobą bez kłopotania się o legalizację związku.
JW na podst. Hurryiet