Turcja przerzuca Al-Kaidę do Libii, Zachód przymyka oko

Ceremonia zakończenia szkolenia nowych, tureckich sił bezpieczeństwa w Efrin - zdj. ilustr. FB Komendy Policji Afrin
Ceremonia zakończenia szkolenia nowych, tureckich sił bezpieczeństwa w Afrin - zdj. ilustr. FB Komendy Policji Afrin

Trzonem tureckiego zaangażowania w konflikt toczący się w Libii są syryjscy najemnicy. Część z nich związana jest z dżihadem. Zachód wydaje się być obojętny wobec współpracy członka NATO z terrorystami.

Z Turcji do Libii dotarło prawie 9000 najemników zrekrutowanych w Syrii, dalsze 3500 przechodzi szkolenie wojskowe w Turcji. To efekt tureckiego zaangażowania po stronie tymczasowego rządu w Libii, GNA, uznawanego przez społeczność międzynarodową. W samym konflikcie zbrojnym GNA wspierane jest przez już sprawdzony duet Turcji i Kataru. Ta pierwsza dostarcza najemników i broń, Katar finansowanie.

Po drugiej stronie znajduje się Libijska Armia Narodowa (LNA) marszałka Khalifa Haftara, wspierana przez Zjednoczone Emiraty Arabskie, Rosję, Egipt i Francję. Rosja, która ściągnęła do Libii najemników z kontrolowanej przez Kreml prywatnej Grupy Wagnera, teraz wzmacnia Haftara najemnikami… także z Syrii.

Psy i szczenięta wojny

Turcja i Katar mają płacić najemnikom nawet do dwóch tysięcy dolarów miesięcznie. To łamie i embarga na dostawy broni, i obietnice Turcji złożone na międzynarodowej konferencji dotyczącej Libii w Berlinie.

„Turcja powinna się wstydzić, że wykorzystuje biedę tych Syryjczyków, a rząd libijski, uznany przez międzynarodową wspólnotę, tego, że naraża te dzieciaki na niebezpieczeństwo i służenie terrorystom”, uważa libijsko-amerykański wykładowca nauk politycznych na University of Texas, dr Mansour El-Kikhia. Wzmianka o dzieciach nie jest gołosłowna, bo media cytują raporty organizacji praw człowieka, które zauważyły rekrutację 15-latków do działań zbrojnych w Libii.

Intensywne zaangażowanie najemników w Libii zmienia profil wojny. Coś, co było postrzegane jako zjawisko polityczne, staje się sprawą ekonomiczną. „Mamy udających się tam bojowników każdego rodzaju, walczących dla zysku, wywołujących te rodzaje wojen, o jakich Machiavelli dyskutował w XVI wieku” – stwierdza były najemnik, doradca Atlantic Council, Sean McFate.

Wśród najemników, jak zauważa „Foreign Policy”, są ludzie, którzy długo walczyli z reżimem Asada, jak chociażby pewien mechanik z Homs, torturowany przez rządowe służby i od 2012 roku walczący po stronie rebeliantów, który w czasie długotrwałej wojny domowej przekształcił się w najemnika. Już w 2018 został najęty przez Turcję wraz z innymi rebeliantami do „wyczyszczenia” syryjskiej prowincji Afrin z setek tysięcy kurdyjskich cywilów.

Syryjscy dżihadyści – przez Libię do Europy

Być może w jego przypadku to, co eufemistycznie „Foreign Policy” określa jako najemników, jest tak naprawdę ugrupowaniem Hayat Tahrir as Szam, które reprezentuje w tamtym rejonie Al-Kaidę, a powstało po przekształceniu się terrorystycznej organizacji Dżabhat an-Nusra.

Już wcześniej pojawiały się raporty o angażowaniu związanych z dżihadystami rebeliantów. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR) przejęło nawet listę 37 terrorystów związanych z ISIS, którzy zostali wysłani do Libii. Nadzorującym akcje tureckich najemników w tym kraju ma być, zdaniem Maat Foundation for Peace, Development and Human Rights, dowódca lojalny wobec Al-Kaidy, Khaled al-Sharif.

Jak się okazuje, rebeliantów, najemników i terrorystów motywują nie tylko pieniądze i nie jest to także ideologia, jak twierdzi Elizabeth Tsurkov z Foreign Policy Research Institute. Dla części z nich to sposób na otrzymanie tureckiego obywatelstwa lub dotarcie do Europy. „Żaden nie angażuje się w walkę w Libii z powodu osobistych przekonań czy ideologii”, informuje Tsurkov. Takie informacje podawała też LNA, która miała schwytać syryjskich najemników na próbie ucieczki do Europy. Według tej strony libijskiego konfliktu prawie 150 z nich wpłaciło przemytnikom zaliczki za transport do Europy.

Turcja liczy na osiągnięcie kilku celów: zwiększenie wpływów na obszarze wschodniego basenu Morza Śródziemnego, co ma przełożyć się na kontrolę nad wydobycie i przesyłem gazu ziemnego; rozwój współpracy gospodarczej, także energetycznej, z Libią, oraz wsparcie ideologicznie Ankarze bliskich rządów islamistów związanych z GNA, i wreszcie, kontynuację wojny proxy po stronie Kataru z ZEA, Arabią Saudyjską i Egiptem.

Sposób realizacji tych celów przez Turcję, członka NATO, poprzez angażowanie wrogów NATO i Zachodu, jakimi są dżihadyści, powinien budzić zainteresowanie państw zachodnich. Niestety Zachód na razie odwraca głowę w drugą stronę. Może dlatego, że nie wie, jak poradzić sobie z Libią, bo po drugiej stronie konfliktu stoi Rosja, która teraz wprowadza na teren wojny wsparcie lotnicze dla LNA. (jw)

Źródła: Jerusalem Post, NYT, Foreign Policy, Egypt Today, AP, Middle East Monitor

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign

Jan Wójcik

Założyciel portalu euroislam.pl, członek zarządu Fundacji Instytut Spraw Europejskich, koordynator międzynarodowej inicjatywy przeciwko członkostwu Turcji w UE. Autor artykułów i publikacji naukowych na temat islamizmu, terroryzmu i stosunków międzynarodowych, komentator wydarzeń w mediach.

Inne artykuły autora:

Torysi boją się oskarżeń o islamofobię

Kto jest zawiedziony polityką imigracyjną?

Afrykański konflikt na ulicach Europy