W Turcji podatność odbiorców na dezinformację jest zdecydowanie większa niż w innych krajach, twierdzi German Marshall Fund of the United States.
Postawienie takiej diagnozy oparte jest na szeregu składowych, które doprowadziły do większego wpływu dezinformacji w Azji Mniejszej. Ich analiza może być też podpowiedzią dla innych krajów, jak tworzyć społeczeństwa mniej podatne na tego rodzaju ataki.
Pierwszy element to czynniki otoczenia związane z wydarzeniami, jakich Turcja doświadczyła w ostatnich latach. Powtarzające się wybory i referenda nie wytworzyły stabilności politycznej, a na protesty i nieudany zamach stanu władza zareagowała ograniczeniem wolności politycznych i obywatelskich. Pogarszająca się sytuacja gospodarcza, inflacja, dewaluacja liry i bezrobocie osłabiają kondycję społeczeństwa. Do tych zjawisk doszła masowa migracja uciekinierów z Syrii, którzy zamieszkali w Turcji. A jakby tego było mało, pojawiły się katastrofy naturalne – trzęsienia ziemi, pożary lasów na turystycznym wybrzeżu i powodzie.
W obliczu tych zjawisk rząd nie stworzył społecznej zgody, a wręcz przeciwnie, jak pisze analityk Emre Erdoğan, prowadził politykę eskalowania polaryzacji. Według cytowanych przez niego badań, coraz większe segmenty społeczeństwa żyją w „pudłach rezonansowych”, konsumując informację zgodną z ich przekonaniami i uprzedzeniami. Nie ma też otwartej debaty na tematy społecznie wrażliwe.
Polityczna polaryzacja oparta na społecznym dystansie, poczuciu moralnej wyższości i politycznej nietolerancji jest rozpowszechniona w tureckim społeczeństwie. 75% Turków nie chce, by ich dzieci zawarły małżeństwo z kimś o odmiennych poglądach politycznych, a 67% nie chce, by ich dzieci bawiły się razem z dziećmi przeciwników.
Do tego tureckie środowisko informacyjne jest wadliwe. Zamiast wyjaśniać dezinformację, łagodzić polaryzację, wzmacnia te zjawiska. Zdaniem GMF ma to miejsce zarówno poprzez rozpowszechnianie nieintencjonalnie błędnych informacji, przez zamierzoną dezinformację, a także celowe rozpowszechnianie prawdziwych informacji w sposób szkodliwy dla społeczeństwa.
Dlaczego tak się dzieje? Pierwszy powód to zbyt słaba edukacja odbiorców informacji, by mogli poradzić sobie z dezinformacją. System edukacyjny Turcji jest dogmatyczny i nienastawiony na krytyczne myślenie. Średni okres nauki dla tureckiech obywateli to 8 lat (dla kobiet 7,3). Z kolei według raportów OECD dorośli Turcy mają trzecie od końca wyniki w zakresie czytania ze zrozumieniem i liczenia.
Kolejny czynnik to uprzedzenia, kultura polityczna przesiąknięta ksenofobią i antyzachodnim dyskursem. To w połączeniu z załamaniem standardów i wartości tworzy żyzną glebę dla teorii spiskowych.
Sytuacja w mediach też nie jest tu bez winy. Media są spolaryzowane i zdominowane przez rząd, który przejął kontrolę bezpośrednio lub pośrednio – poprzez prywatne spółki biznesu związanego z rządzącym układem. Są małe, niezależne gazety i kanały telewizyjne skierowane do opozycji, nie ma jednak głównych mediów przedstawiających bezstronną informację. Turcja jest na 153 miejscu ze 180 krajów na świecie, jeżeli chodzi o wolność prasy.
Rolę mediów zastępują więc media społecznościowe, które jeszcze bardziej komplikują sytuację. Z powodu algorytmów działają jak pudła rezonansowe i tureccy obywatele spędzający 7 godzin dziennie na platformach społecznościowych nie natrafiają na poglądy przeciwne do tych, które sami wyznają.
〉 Przeczytaj także o wojnie hybrydowej Łukaszenki i dezinformacji
Jak wygląda cykl dezinformacji w takim społeczeństwie? Najpierw pojawiają się negatywne, dramatyczne informacje siejące panikę i strach. Rozpowszechniane są w mediach społecznościowych, bez faktów, bez sprawdzenia. Podawane są przez główne media, a wkrótce politycy opozycji używają tych informacji, żeby skrytykować rząd, co powoduje, że stają się one bardziej wiarygodne.
Po kilku godzinach następuje zdementowanie ich ze strony rządowej, ale w taki sposób, że jest to użyte do zaatakowania innych postulatów opozycji, które są uzasadnione i wiarygodne. Zwolennicy rządu zaczynają w sieci kolportować nieuzasadnione i pozbawione rzetelności informacje dyskredytujące opozycję. Ta z kolei używa ich do dyskredytowania rządu jako niewiarygodnego. W rezultacie w stosunku do jednego wydarzenia powstają dwie zupełnie oddzielne relacje, w które wierzą poszczególne strony.
Kto na tym korzysta? Politycy populistyczni, którzy opanowali manipulację wyborcami poprzez tworzenie alternatywnych faktów. A z drugiej strony społeczeństwo może ulegać wrogiemu zagranicznemu wpływowi. Ankara, by zwalczać dezinformację wprowadziła karę pięciu lat więzienia dla osób ją rozpowszechniających. To jednak w sytuacji polaryzacji mediów i polityki w Turcji doprowadziło tylko do większych podejrzeń wobec rządu.
Zdaniem autora analizy tylko pluralizm mediów, pojawienie się graczy niezależnych pomiędzy poszczególnymi partiami, budowanie mostów między grupami społecznymi i regulacja mediów społecznościowych w sposób nierestrykcyjny mogą wzmocnić odporność społeczeństwa na dezinformację. Dotyczy to zapewne nie tylko Turcji.