To czego nie dokonali Mongołowie zabijając w XIV wieku 40 mnichów jednego z najstarszych konwentów chrześcijańskich w Turcji, może powieść się premierowi Erdoganowi.
Jeden z najstarszych klasztorów chrześcijańskich w Turcji Mor Gariel (kościół Świętego Gabriela) jest przedmiotem prawnego ataku ze strony AKP. Przeciwko klasztorowi działa kurdyjska wspólnota mieszkająca w okolicy, wspierana przez jednego ze swoich liderów, posła rządzącej partii AKP Suleymana Celebi.
Zarzuty jakie wytoczono przeciwko wspólnocie monastycznej zawierają prozelityzm, zajmowanie miejsca, w którym stał wcześniej meczet, oraz sprzeczne z prawem korzystanie z ziemi. Absurdalny jest zwłaszcza zarzut o zajmowaniu ziemi meczetu wobec klasztoru zbudowanego parę wieków przed narodzinami islamu. Najgorszy jest jednak ostatni, który tureckim władzom daje narzędzie do pozbycia się ostatnich chrześcijan z tego regionu, mimo że klasztor przez wiele lat nie zalegał z płaceniem podatków za używaną ziemię. Decyzją sądu apelacyjnego w Ankarze około 100 hektarów ziemi należącej do klasztoru uważane będzie za „lasy” przez co ipso facto będą należeć do państwa tureckiego.
Dla klasztoru to cios w plecy, ponieważ te ziemie zapewniały środki utrzymania potrzebne do przetrwania. Klasztor Syryjskiego Kościoła Ortodoksyjnego, datowany na 397 rok naszej ery, mieści się w regionie Turabdin w południowo-wschodniej Anatolii. Jest on religijnym centrum kurczącej się już społeczności syryjskich chrześcijan w Turcji, która liczy obecnie kilka tysięcy osób, mimo że jeszcze pół wieku temu ich liczbę w tym regionie szacowało się na 130 tysięcy.
„Celem tych gróźb i procesu prawnego wydaje się być prześladowanie tej mniejszości i usunięcie jej z Turcji, jak by była jakimś obcym ciałem”, powiedział w 2009 roku w wywiadzie dla AsiaNews przewodnicząc Federacji Aramejskiej David Gelen. „Turcja musi zdecydować czy chce zachować kulturę trwającą od 1 600 lat, czy zniszczyć pozostałości niemuzułmańskiej tradycji”.
W Unii Europejskiej, do której Turcja aspiruje, decyzja sądu nie wywoła zainteresowania poza Niemcami, gdzie kilka partii, włącznie z SPD, potępiło ją w Bundestagu. W Norwegii dyrektor Biura Praw Człowieka niemieckiej katolickiej organizacji Misio Otmar Nehring opisał ogólniej problem klasztoru Mor Gabriel i innych religijnych mniejszości w Turcji. Jego zdaniem podstawowy problem jest prosty: żadna religijna społeczność nie istnieje ani nigdy nie istniała w tureckim prawie.
„Nie mają prawnej osobowości, ale istnieją”, przyznał turecki wicepremier Bulent Arinc w styczniu, komentując inną prawną batalię dotyczącą sierocińca Buyukada. W roku 2008 Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że państwo tureckie powinno zwrócić skonfiskowany sierociniec patriarchatowi ekumenicznemu. Jednak tak w przypadku sierocińca jak i Mor Gabriel, instytucje religijne wolą zachować milczenie, ponieważ nauczone doświadczeniem nie chcą wdawać się w kosztowną prawną bitwę tylko po to, żeby ją przegrać. Jedynym wyjściem jest zmiana konstytucji i prawa niespójnego z Europejską Konwencją Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Taką zmianę postulował profesor Ali Bardakoglu, który do ubiegłego roku przewodniczył Dyrektoriatowi Spraw Religijnych Diyanet. Miesiąc po wygłoszeniu uwagi, że „rozwiązaniem jest pozwolić, by religijne instytucje były autonomiczne” stracił stanowisko. Wobec tego jedynym rozwiązaniem jakie stoi przed metropolitą jakobitów (pot. wyznawcy Syryjskiego Kościoła Ortodoksyjnego) jest zwrócić się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.(p)
JW. na podst. Zenit