Trup multi-kulti krąży nad Europą

Piotr Ślusarczyk

Wojska na ulicach Brukseli i Francji, ochrona dla żydowskich szkół, radiowozy policji przed meczetami i synagogami. Antyislamskie protesty, w obawie przed zamachami, nie odbędą się ani w Niemczech, ani we Francji. Multikulturowa utopia rozsypuje się na naszych oczach.

4

Tak zwani eksperci przez lata wmawiali opinii publicznej, że islam jest religią pokoju, dżihad oznacza walkę o piękną duszę, zaś każda forma krytyki islamu jest rasizmem i ksenofobią. Zwolennicy multuikulturowej utopi skutecznie blokowali racjonalną krytykę islamu, wierząc jednocześnie w nieograniczoną moc społecznej inżynierii. Stworzyli oni fałszywą alternatywę: albo multukulturalizm, albo faszyzm.

Oświadczenia przywódców państw, że zamachy terrorystyczne spowodowane publikacją karykatur Mahometa nie mają nic wspólnego z islamem, stają się jedynie kolejną próbą zaklinania rzeczywistości. Stoją one w jawnej sprzeczności z faktami. Z jednej strony kara śmierci za bluźnierstwo ma swoje umocowanie w świętych tekstach islamu, z drugiej zaś Organizacja Współpracy Islamskiej (OIC), zrzeszająca 56 państw, nazwała wizerunki proroka „eskpresją nienawiści”. Rządy krajów islamskich stanęły raczej po stronie zamachowców; tym samym spróbowały raz jeszcze ograniczyć wolność słowa w Europie. Taki jest ich ideologiczny, polityczny i religijny interes. Najbardziej niepokojące jest jednak to, że znajdują one sojuszników wśród europejskich elit.

Znakomita większość dziennikarzy relacjonując działania niemieckiej PEGIDY zapomina o podstawowych zasadach sztuki dziennikarskiej. Redakcje posługują się gotowymi zbitkami pojęciowymi w stylu „ruch prawicowo-populistyczny”; jako reprezentanta tego ruchu prezentują „ogolonego osiłka z pałką w ręku i znakami SS na ciele”; łączą antyislamskie protesty z zabójstwem imigranta z Erytrei – za to ani jednym słowem nie wspominają o programie owego Patriotycznego Ruchu Przeciw Islamizacji Europy.

Czy rzeczywiście protesty przeciwko kaznodziejom nienawiści można uznać za przejaw faszyzmu? Czy sprzeciw wobec szariatyzacji i dezintegracji społecznej daje się zaklasyfikować jako postulat „skrajnie prawicowy”? A może jest nim postulat równości wszystkich obywateli wobec prawa bez względu na wyznanie?

Rzecz jasna, gdy na manifestację przychodzi kilkanaście tysięcy ludzi, stanowią oni grupę zróżnicowaną. Media jednak nie robią nic, żeby oddzielić skrajnie prawicowy margines od zatroskanych obywateli.

Badania opinii publicznej potwierdzają, że ponad siedemdziesiąt procent Niemców popiera całkowicie lub częściowo postulaty PEGIDY, a osiemnaście procent jest gotowe wziąć udział w marszu. Tutaj rodzi się pytanie, czy rzeczywiście tak ogromny odsetek naszych sąsiadów przeżywa umysłowe zaćmienie, pada ofiarą populistów, boi się urojonej islamizacji?

Odpowiedzi na te kwestie należy szukać nie w świecie idei, lecz faktów. Kolejne manifestacje antyislamskie mogą się już nie odbyć z powodu zagrożenia atakami terrorystycznymi, które, rzecz jasna, nie mają nic wspólnego z… islamem. Cieszą się z tego zapewne dwie grupy – radykałowie muzułmańscy oraz „antyfaszyści”.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign