Podczas gdy trwa debata na temat budowy meczetu w Warszawie, kluczowym argumentem Ligi Muzułmańskiej (i Gazety Wyborczej) jest tolerancja i otwartość dla obcych nam kulturowo i niechętnych asymilacji emigrantów. A co z regułą wzajemności?-to pytanie samo ciśnie się na usta. W końcu krajach islamskich nie buduje się kościołów.
W internetowej wersji Gazety ukazał się artykuł „Buddyści…” Nie wspominając o tym, że jako kluczowy argument pada tu „wywiad” z dziesięciolatkiem, całość tekstu zwyczajnie traci ignoranctwem. Nie wiadomo w jaki sposób palma jest symbolem Żydów, chrześcijan i muzułmanów i od kiedy to Żydzi każą kobietom zasłaniać twarze.
Co więcej, poważnym błędem merytorycznym jest stawianie znaku równości między zasymilowanymi Tatarami a reprezentującym ekstremistyczne poglądy i działania islamem imigranckim. Polscy Tatarzy wyraźnie odcinają się od niechętnych asymilacji imigrantów próbujących przenieść na polski grunt zwyczaje zaczerpnięte z państw islamskich. Mufti tatarskiego meczetu obnaża ich dążenia do utworzenia „państwa w państwie” oraz cały proces prowadzący do tego celu: tworzenie gett, rządzenie się swoim prawem i kulturą, etc.
Mnie jednak interesuje jeszcze inna kwestia poruszona w artykule.
Dlaczego autorka nazywa rasistą osobę, która mówi po prostu, że nie chce islamu w Europie? Który element takiej wypowiedzi jest rasistowski? Islam nie jest rdzennie europejski. Europa – w sensie religijnym być może nie zawsze – ale w sensie kulturowym była i jest chrześcijańska. Dobrze żeby tak pozostało, ponieważ powszechnie przyjęte europejskie wartości to w dużej mierze wartości chrześcijańskie – nie da się ich pogodzić z wartościami promowanymi przez islam.
Muzułmanie sami nazywają swoja religie „wszechogarniającą” ponieważ obejmuje ona wszystkie obszary ich życia. Służy temu szariat – islamskie prawo religijne. Jest ono w znacznym stopniu oparte na przypowieściach o życiu proroka Mahometa, nie trzeba dodawać, ze historie te dotyczą obszaru dzisiejszej Arabii Saudyjskiej, ale sprzed trzynastu wieków. Próba stosowania się do tych nakazów w wolnej Europie jest z góry skazana na klęskę. Przepisy szariatu współczesnemu człowiekowi zachodu wydaja się niecywilizowane, wręcz barbarzyńskie. Obcinanie rak za kradzież, podporządkowanie kobiety mężczyźnie, ucisk innowierców, nakaz prowadzenia świętej wojny przeciw niewiernym są oburzające i kłócą się z tym, co w wolnym świecie uważamy za osiągnięcie naszej cywilizacji. Mowa tu o równouprawnieniu, wolności religijnej, dostępie do edukacji i informacji.
Jako europejczycy o chrześcijańskich korzeniach wpadamy z prosta pułapkę: wychodzimy z założenia, ze muzułmanie podchodzą do islamu tak jak my do chrześcijaństwa: w sposób zrelaksowany. Nie zapominając o zdrowym rozsądku, pamiętając o prawie naturalnym, kierując się dobrem innych. Rzeczywistość jest jednak inna: dla muzułmanów każde słowo Koranu i szariatu jest świętością, która może być traktowana tylko i wyłącznie dosłownie. Właśnie dlatego muzułmanie bez zmrużenia oka wysadzają się w powietrze lub mordują swoje córki za „splamienie honoru rodziny”. Stad codzienność w krajach muzułmańskich jest pełna cierpienia i ucisku szczególnie wobec kobiet, mniejszości religijnych i seksualnych. Ich dramatyczna sytuacja bezpośrednio wynika z szariatu będącego życiowym wyznacznikiem dla około 80% muzułmanów- sunnitów.
Niestety, istnienie obok siebie dwóch sprzecznych systemów zawsze będzie prowadzić do zderzenia. Skorzystajmy z doświadczeń Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii i nie próbujmy połączyć światopoglądów, które są nie po pogodzenia.
Wbrew poprawności politycznej i zwykłej ludzkiej chęci postrzegania samego siebie jako osoby tolerancyjnej, musimy spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, ze islam nie jest religią taka jak wszystkie inne. Reguluje on cale życie swoich wyznawców w najdrobniejszych szczegółach i opiera się na założeniach sprzecznych z europejskimi wartościami. Brak w nim równości kobiet i mężczyzn, brak wolności religijnej, brak laickiej władzy, istnieje natomiast imperatyw dążenia do dominacji nad światem i narzucenia mu islamu. Założenia te sprzeczne z założeniami zachodniej cywilizacji i zachodnich demokracji, w islamie są dogmatami i muzułmanie łatwo z nich nie zrezygnują, dlatego też nie jestem w stanie wyobrazić sobie ich funkcjonowania w wolnych, laickich, europejskich społeczeństwach. Doświadczenia z zachodu Europy potwierdzają to: islam, w takiej formie, w jakiej jest obecnie praktykowany nie ma miejsca w zachodnim kręgu kulturowym, nie jest w stanie pokojowo funkcjonować obok zachodniej cywilizacji, co z reszta nie dziwi: w końcu te dwa systemy są oparte na sprzecznych założeniach.
Nasze europejskie wolności dla muzułmanów są grzechem, a w świetle islamskiego prawa – szariatu – przestępstwem. Muzułmanom przeszkadza wolność kobiet zachodu, ich możliwość a zdobycia wykształcenia, prawo samodzielnego wyboru czy, z kim i kiedy chcą mieć dzieci. Sami bronią swoim kobietom tych wolności i nawet jeśli te mieszkają w wolnym świecie narzucają im reguły szariatu wmawiając im, z reszta zgodnie z naukami Koranu, że powinny się podporządkować mężczyźnie gdyż są jego własnością. To niedopuszczalne, by obywatelki wolnych krajów, nawet jeśli wyznają islam były obrażane i prześladowane za chęć korzystania z zachodnich konstytucjonalnych wolności, nawet w tak prozaicznych sprawach jak wybór ubrania, nie mówiąc już o wyborze wyznania lub kariery.
Z drugiej strony, ciekawi mnie jak czuja się osoby, które żyją w wolnym laickim kraju, z którego wartościami nie mogą się utożsamić, w zgodzie z którymi nie mogą żyć, ponieważ w świetle ich wiary są one grzechem. Jedynym rozwiązaniem dla nich jest izolacja od świata zewnętrznego, brak asymilacji ze społeczeństwem, zamknięcie się w getcie. W nieunikniony sposób prowadzi to do konfliktów i napiec zarówno na poziomie poszczególnych jednostek jak i całych społeczeństw.
Chcemy wierzyć, że problemy niezasymilowanych społeczności muzułmańskich w Europie z asymilacją, nienawiścią oraz przemocą fizyczną i psychiczną wobec kobiet to zwykłe patologie społeczne. Fakty temu przeczą: system oparty na chorych założeniach nigdy nie będzie dobrze funkcjonować.
Ufam, że obrona meczetu budowanego przez powiązaną z ekstremistami Ligę Muzułmańską nie jest niczym więcej niż brakiem rzetelnych informacji o ortodoksyjnych odłamach „religii”, która uważa innowierców za obywateli drugiej klasy (dhimmi). Tolerancja radykalnego islamu to tolerancja nietolerancji.
JB